Tadeusz Mocarski
Tadeusz Mocarski urodził się 12. stycznia 1943 roku w Janczewie koło Jedwabnego. W tamtejszym liceum ogólnokształcącym jako 16-latek zdał maturę, a po ukończeniu Studium Nauczycielskiego w Olsztynie w roku 1961 zaczął pracować w szkole podstawowej w Miłomłynie. Po kolejnych trzech latach rozpoczął studia na wydziale filologii Uniwersytetu Warszawskiego, wieńcząc je pracą magisterską poświęconą twórczości Tadeusza Gajcego. Był już wtedy jednym z najbardziej obiecujących reprezentantów nurtu Nowego Romantyzmu w polskiej poezji lat 60. ubiegłego wieku. Debiutował w dwutygodniku kulturalnym „Współczesność” w roku 1966, udzielał się w grupie Forum Poetów, powstałej w tym samym okresie w klubie studenckim „Hybrydy”, a jego wiersze ukazały się w dwu częściach antologii jej członków „Nowe widzenia”.
– Wszystko mnie zachwycało, wszystko inspirowało – wspominał czas dzieciństwa, który ukształtował go jako poetę. – Dużo czytałem, mimo tego, że napisałem w jednym z wierszy: „w bibliotece mojego ojca stał tylko topór”, ale w bibliotekach szkolnych przeczytałem wszystko.
Już w roku 1969, po wcześniejszych sukcesach w konkursach poetyckich „U źródeł nowego wieku” oraz „Nike warszawska”, również debiutancki tomik „Dedykacje” Mocarskiego trafił do bibliotek, stając się wydarzeniem i zdobywając nagrodę miesięcznika „Poezja” w kategorii debiut roku.
Liczne recenzje debiutu Mocarskiego były entuzjastyczne, poza tą autorstwa Stanisława Barańczaka w miesięczniku „Odra”, powtórzoną też w książce „Nieufni i zadufani”, co wywołało kilkuletnią polemikę. Mocarski pracował już wówczas w „Poezji”, będąc tam od roku 1972 sekretarzem redakcji, a w połowie dekady trafił na półtora roku do „Nowego Wyrazu”, gdzie objął stanowisko zastępcy redaktora naczelnego. Miał już wówczas na koncie drugi, równie dobrze przyjęty przez krytykę, tomik „Puls” (1972), zdobył drugą nagrodę w konkursie 30-lecia zwycięstwa nad faszyzmem za „Poemat o bohaterskiej obronie reduty „Wizna” pod dowództwem kapitana Raginisa” (1975), jego wiersze ukazały się również w almanachu Iskier „Rodowody” (1974). Wtedy też jego kariera załamała się, bo słynna wypowiedź Mocarskiego podczas realizacji telewizyjnego programu: „że jeżeli komuś myli się koń z koniakiem, but z butonierką i bełt z bełtaniem, to taki ktoś jest po prostu idiotą”, nie przypadła do gustu partyjnym decydentom.
– Występowałem też w telewizji, ale bardziej jako satyryk – wspominał Tadeusz Mocarski w roku 2018. I był wielki program „Giełda Giełd”, gdzie występowali znani artyści i każdy miał „adwokata”, uzasadniającego, że właśnie jego podopieczny musi wygrać. Ja byłem człowiekiem znikąd i broniłem piosenki „Zegarmistrz światła” Tadeusza Woźniaka do słów Bogdana Chorążuka.
I zrobiłem to tak, że miała wygrać Sipińska, ale wygrał Woźniak, bo dostałem najwięcej oklasków!
Robią więc drugie nagranie, bo pierwsze nie wyszło, skoro Sipińska nie wygrała. Już posterowali, ale ja w swoim przemówieniu mówiłem: nie może być przebojem piosenka Tadzia Woźniaka, bo prawdziwy przebój musi się składać z czegoś charakterystycznego: przyjdź do mnie wieczorem, odejdź ode mnie z rana, bez ciebie tak mi źle, z tobą jeszcze gorzej, zapomniałam twoje uszy. A ona śpiewała: zapomniałam twoje oczy. I siedzę zmęczony po nagraniu, słyszę tupot: buciki damskie. „Proszę pana, czy pan słyszał, żebym ja śpiewała: zapomniałam twoje uszy?!”. Sipińska stoi przy mnie. No nie, mówię. „To jeśli reżyser tego nie wytnie, to ja pana do sądu zaskarżę!”. I wyciął.
Nie mając szans na stałą pracę w Warszawie, chociaż miał propozycję współpracy od Jonasza Kofty i kabaretu „Pod Egidą”, zdobywał też wyróżnienia w konkursie na wiersz o tematyce warszawskiej w latach 1976-1977, Mocarski wraz z rodziną opuścił stolicę, bo był niewygodny dla ówczesnych władz. – Dlatego mnie ukrócili, zwolnili z „Nowego Wyrazu” i musiałem wynieść się z Warszawy – wspomina Tadeusz Mocarski. – Jeszcze brali mnie czasem, żebym coś napisał, np. komentarz wierszem do filmu o Łomży, ale potem już gdzie się pokazałem, to mnie cięli!
W 1978 roku zaczął pracować w hucie miedzi „Głogów” jako instruktor kulturalno-oświatowy, po czym po dwóch latach wrócił do rodzinnego Janczewa, obejmując gospodarstwo rolne rodziców. Działał wtedy w antykomunistycznym ruchu ludowym, współpracując z ks. Januszem Kubrakiem, duszpasterzem „Solidarności” Ziemi Łomżyńskiej, publikował też wiersze w kwartalniku „Unum” Seminarium Duchownego w Łomży oraz w „Opinii Krakowskiej ” Konfederacji Polski Niepodległej. W roku 1983 powrócił do Warszawy, pełniąc funkcję kierownika Redakcji Literatury Współczesnej w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej i do roku 1990 będąc w komitecie redakcyjnym „Biblioteki Poetów”. – Byłem w orbicie tej wysokiej działalności kulturowej – mówi Tadeusz Mocarski. – Pracowałem w miesięczniku „Poezja”, gdzie byłem sekretarzem redakcji, a było to wtedy jedyne takie pismo w Europie, potem byłem kierownikiem redakcji w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej, prowadziłem słynną i nagradzaną serię „Biblioteki Poetów”. To w niej wydał kolejny, świetnie przyjęty, tomik „Poezje wybrane” (1988), ale lata 80. były okresem jego poetyckiego milczenia. Publikował wtedy poezję okazjonalnie, głównie na łamach „Życia Literackiego”, „Tygodnika Kulturalnego”, „Łomżyńskich Zeszytów Literackich”, „Twórczości” czy „Okolicach” oraz w antologiach, choćby „Opiniogóra w wierszach” czy „Bo piękno na to jest, by zachwycało”. Szerokim echem odbiła się za to publikacja poematu „Sąd nad Ojczyzną”, pisanego podczas procesu zabójców ks. Jerzego Popiełuszki, zamieszczonego w londyńskim „Przeglądzie Powszechnym” w roku 1985. Mocarskiego bardziej interesowały wtedy proza i publicystyka. Jego reportaże ukazywały się na łamach poczytnego Ekspresu Reporterów, np. „Z torbami na Węgry” w roku 1987, są również przypominane po latach choćby na łamach antlogii „Mulat w pegeerze” (2011, napisane wspólnie z Elżbietą Mołodyńską „Rolnicze matrymonium”). Publikował też w białostockich „Kontrastach”, wydał trzy powieści dla młodzieży („Tajemnicze zniknięcie Braci R.”, „Czy to sen, czy jawa?”, „Gagatki”), powieść dla dorosłych „Żyjesz tylko jeden dzień”, a do tego pisał teksty piosenek i sztuki teatralne, z których „Przygody Miłka Wędrowniczka” z sukcesem wystawiono w Lublinie.
Pochłaniała go też praca w redakcji „Biblioteki Poetów”, nakładem której w roku 1984 ukazały się „Poezje wybrane” Karola Wojtyły, rzecz w komunistycznej Polsce bez precedensu, do tego wydana w ogromnym, jak na poezję nakładzie 30 tysięcy egzemplarzy.
– Uparłem się, że to wydam – wspomina Tadeusz Mocarski. – Sandauer zaczął na niego nagonkę, że grafoman, a ja zacząłem działać i włączyłem Wojtyłę do kanonu najwybitniejszych poetów.
Wzywali mnie do cenzury, do Wydziału Kultury Komitetu Centralnego PZPR, tłumaczyli, że nie ma papieru na podręczniki, a ja chcę drukować jeden wers na stronie. Odpowiadałem: „w „Trybunie Ludu” zadrukowuje się wszystko, a to jest miejsce na myślenie!”. Zrobiłem też numer, który mógł skończyć się dla mnie źle, bo „Biblioteka Poetów” wychodziła pod auspicjami Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, a ja wyrzuciłem ten napis na własną odpowiedzialność, nie informując ani cenzury, ani prezesa. Było to pociągnięcie kryminalne, ale nie dopatrzyli się!
W roku 2001 wydał, wznowioną po 15 latach, książkę „O Jedwabne, Jedwabne...”, której pisanie zaczął jeszcze w 1959 roku, zainspirowany tragicznymi losami brata swej matki Bronisława Ramotowskiego i zbrodnią w Jedwabnem. Regularnie współpracował też w tym okresie z Teatrzykiem Żywego Słowa Logos Witolda Długozimy, z którym współdziałał od roku 1983, kiedy to Logos zorganizował pierwsze spotkanie poetyckie z jego udziałem, będąc też przez lata przewodniczącym jury Łomżyńskiego Konkursu Recytatorskiego Polskiej Poezji Współczesnej. Pracował też nad dziełem swego życia, pisanymi z przerwami od 1962 roku i wydanymi przez LSW w roku 2014 „Sonetami biblijnymi” z poetyckimi parafrazami 248 psalmów.
– Pisałem po jednym czy dwa rocznie, były też okresy zniechęcenia, przerwy, bo to temat niełatwy –powiada Tadeusz Mocarski. – Myślałem też o przygotowaniu wyboru, aż w końcu postanowiłem zrobić wszystkie. Ta książka skraca drogę do Boga, bo droga do Niego poprzez oryginalne psalmy jest bardzo daleka i trudna, młodzież raczej po nie nie sięgnie – z sonetami będzie łatwiej, bo wybieram co najważniejsze i pokazuję w przystępnej formie.
W kwietniu 2018 roku poeta świętował 75-lecie w literackim salonie Anny Jakubowskiej z udziałem młodych recytatorów z Logosu i wsparciem reżysera i poety Marka Lechowicza, a obecnie, powróciwszy już na stałe do rodzinnego Janczewa, pracuje nad cyklem opowiadań „Siedem wcieleń Eklezjastesa”.