Dwubramkowy remis ŁKS-u z Wissą
Remisem 2:2 zakończył się mecz ŁKS-u 1926 Łomża z Wissą Szczuczyn. Łomżyńska drużyna choć ma taką samą ilość punktów jak bielski Tur, to z uwagi na bilans bramek, nadal zajmuje pierwsze miejsce w tabeli.
W pierwszej połowie oba zespoły jak to określił trener łomżan, nastawiły się by mądrze taktycznie bronić się, a szans szukać w kontratakach. Dla kibiców było to jednak mniej atrakcyjne widowisko, choć wpadły trzy gole. Jako pierwszy bramkę zdobył ŁKS z rzutu karnego. Wissa opowiedziała zdobyciem gola ze stałego fragmentu gry. Druga niestety wpadła po osobistym błędzie bramkarza gospodarzy.
- Jeszcze wybroni nam niejeden mecz – ucina trener Błaszczak.
W drugiej połowie ŁKS dynamiczniej próbował zawiązywać akcje, czasem jednak brakowało wykończenia, a przerzuty czy podania piłki kończyły się poza boiskiem. Nie mniej jednak łomżanie wypracowali kilka dogodnych sytuacji, po których mogły paść bramki. Także słupek Felipe mógł odwrócić losy spotkania. Nie wiadomo jak zakończyłaby się akcja, gdzie sędzia odgwizdał spalony, choć powtrórka tego nie potwierdziła. Wissa także miała okazję do podwyższenia wyniku.
By wzmocnić skuteczność trener ŁKS-u w 68 minucie na boisko wprowadził Rafała Maćkowskiego. Trybuny pojawienie się wracającego po kontuzji do formy zawodnika przyjęły z nadzieją i oklaskami. Dziś Rafał miał jednak mniej dogodnych okazji i bardziej musiał walczyć o pozycję na boisku. Po meczu pojawiły się nawet między nim a innym kolegą z ŁKS-u pretensje, a zawodników rozdzielać musieli reprezentanci Szczuczyna.
Wyrównującą na dwa do dwóch bramkę w 84 minucie zdobył Luis Felipe da Silva. W doliczonym czasie gry, w ostatnich sekundach spotkania, zwycięstwo ŁKS-owi mogła dać ostatnia akcja meczu. Po strzale Felipe z okolic linii pola karnego, bramkarz gości wybił piłkę w stronę Przemysława Żebrowskiego. Młody zawodnik ŁKS-u dobił, niestety wprost w bramkarza.
- To są chwile, to są momenty, to są odruchy – mówił po meczu niewykorzystanej sytuacji trener Hubert Błaszczak. - Najważniejsze dla mnie, że Przemek dał dobrą zmianę, grał i wykonywał zadania, które były mu nakreślone. Dał pozytywny bodziec zespołowi – chwalił trener, który ojcowskim gestem przytulał złamanego zawodnika po meczu.
ŁKS 1926 nadal prowadzi w grupie, ale ma tyle samo punktów co Tur Bielsk Podlaski. Przed drużyną łomżan trudny tydzień. W środę w Wysokiem Mazowieckiem spotka się z Jagiellonią 2 Białystok w wojewódzkim finale Pucharu Polski, a w sobotę w Grajewie rozegra mecz o mistrzostwo ligi.