Beatrock w pubie „Pod ratuszem”
– Jestem dumny z tego, że stworzyliśmy płytę napisaną do poezji zupełnie inaczej, bo mamy sygnały od ludzi, że pokazaliśmy to w całkowicie inny sposób – mówi Bartas Szymoniak. – Jeśli ktoś nas nie znał, mógł spodziewać się poezji śpiewanej, a potem było zaskoczenie, ale na plus! Tak też było w piątkowy wieczór w pubie „Pod ratuszem”, gdzie znany ze Sztywnego Pala Azji wokalista zaprezentował jedyny w swoim rodzaju koncert – większość muzyki tworzył głosem i zapętlał w looperze, a śpiewał ponadczasowe teksty Słonimskiego, Baczyńskiego i Gajcego. Zabrzmiał też utwór dla artysty szczególny, uwielbiany również przez słuchaczy: „Kocham wolność” Chłopców z Placu Broni, hołd Bartasa i Michała Parzymięso dla Bogdana Łyszkiewicza.
Coraz więcej wokalistów docenia zalety loopera, dającego nieograniczone wręcz możliwości w zakresie tworzenia na żywo w czasie koncertu podkładów, partii chóralnych czy rozmaitych efektów. Jednym z nich jest Bartas Szymoniak, który po kilku latach śpiewania w legendarnym Sztywnym Palu Azji zdecydował się na karierę solową i niedawno również odkrył loopera.
– W grupie Sztywny Pal Azji spędziłem siedem lat i były to piękne lata: około siedmiuset koncertów, prawdziwy rock 'n' roll – mówi Bartas Szymoniak. – Ale byłem tam wokalistą, natomiast cały czas brakowało mi tej twórczej warstwy, bo Jarek Kisiński jest liderem, autorem zarówno tekstów, jak i większości muzyki. Dlatego przyszedł czas na swoje – wierzę, że powoli buduję własny styl. Nazwałem to beatrockiem, opatentowałem to, bo głos daje ogromne możliwości – można się nim bawić, przetwarzać – na kolejnej płycie pójdziemy jeszcze o krok dalej. Całe spektrum muzyki tworzę tu własnym aparatem mowy, potem Michał dogrywa gitarę albo klawisz, tak więc jestem multiinstrumentalistą wokalnym, on gra na instrumentach i tak się dopełniamy.
Potwierdził to również koncert w rock 'n' rollowym pubie na Starym Rynku. Głos, niekiedy dwa, looper, gitara elektryczna, keyboard i czasem gitara akustyczna wystarczyły do stworzenia muzycznego spektaklu, w którym subtelne aranżacje jeszcze bardziej uwypuklały ponadczasowość wierszy mistrzów polskiej poezji oraz walory dobrze z nimi współgrających tekstów autorskich.
– Zaczęło się od wiersza Słonimskiego pod tytułem „Alarm” – mówi Bartas Szymoniak. – To był swego rodzaju impuls, bo moja mama jest polonistką i podsunęła mi ten wiersz, przywołując przy okazji czasy szkolne. Teraz odkryłem te wiersze na nowo, zacząłem patrzeć na tę poezję zupełnie inaczej – „Alarm” był tu punktem wyjścia, a szkielet pozostałych utworów powstał w przeciągu kilku dni – coś z góry mi powiedziało, że ta płyta musi powstać, więc za Słonimskim przyszedł Gajcy, później Baczyński i niemal w całości są na niej teksty poetów z pokolenia Kolumbów, poza moim jednym „Nie ma sprawiedliwości”.
Poza utworami z płyty „Alarm” zabrzmiały też inne. Były więc piosenki z debiutanckiej płyty wokalisty „Miliony oszukanych dziewcząt i chłopców”, cover Big Cyca „Dziki kraj” oraz kultowy utwór jednej z legend polskiego rocka, „Kocham wolność” Chłopców z Placu Broni, autorstwa tragicznie zmarłego u szczytu kariery Bogdana Łyszkiewicza (1964-2000), polskiego Johna Lennona – oczywiście bisowany.
– To dla mnie wyjątkowy utwór – mówi Bartas Szymoniak. – Był jednym z pierwszych, który usłyszałem w radiu jako kilkuletni chłopiec i ten tekst był dla mnie bardzo ważny, wbił mi się w głowę i towarzyszył mi przez całe życie. Jarek Kisiński też współtworzył Chłopców z Placu Broni, stąd nieprzypadkowo śpiewaliśmy ten utwór przez kilka lat na koncertach Sztywnego Pala Azji w hołdzie Bogdanowi. Miałem też przyjemność zaśpiewać na składance poświęconej Bogusiowi, gdzie każdy miał możliwość stworzyć własną muzykę do jego tekstów, których nie zdążył już wydać, udostępnionych przez jego matkę. A przed 18. rocznicą jego śmierci w ubiegłym roku, kiedy zauważyłem, że jego twórczości jest za mało w mediach, mimo tego, że to postać kultowa, a młodzież nie zna jego piosenek, stworzyliśmy własną wersję „Wolności”. Cieszymy się, że dotarła do czołówki Listy Przebojów Programu 3, na której spędziła kilkanaście tygodni – to nasz hołd w stylu beatrock dla tego wspaniałego człowieka, propagującego pokój i miłość do ludzi, bo teraz tych wartości wszystkim brakuje i z takim też przesłaniem zawsze wychodzimy na scenę.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Jacek Kamionowski/Pub „Pod ratuszem”