Festiwal sztuki ulicznej w słońcu i w deszczu
Burza i gwałtowna ulewa zakończyły przedwcześnie festiwal sztuki ulicznej na Starym Rynku. Odwołano fire show i dwa inne występy, ale wcześniej młodsi i starsi mieli przez blisko dziesięć godzin sporo zabawy, szczególnie podczas występów austriackiego Irrwisch Theater. – Są bardzo zabawni, potrafią rozruszać każdego, a już ta akcja z samochodem była pierwsza klasa! – ocenia jeden z widzów. – Wszyscy byli bardzo sympatyczni, chętnie z nami współpracowali, a ich postawa zrekompensowała nam marną pogodę! – mówi Rudolf Hebinger, nie kryjąc satysfakcji z pierwszej wizyty nad Narwią.
Mieszkańcy Łomży są już przyzwyczajeni do plenerowych spektakli czy happeningów podczas festiwalu teatralnego „Walizka”, ale po raz pierwszy mieli okazję uczestniczyć w festiwalu sztuki ulicznej, będącym jednym z akcentów jubileuszowego roku 600-lecia nadania Łomży praw miejskich. – Pamiętam namiot cyrkowy na „Walizce”, byli też klauni, ale dziś było coś więcej, bo miasteczko cyrkowe i warsztaty kuglarskie, dlatego przyszłam tu najpierw z córeczką, a na wieczór wybrałam się obejrzeć na spokojnie te występy dla dorosłych – mówi pani Alicja.
Aura jednak nie dopisała, bo najpierw wszystkim dawał się we znaki upał, a po południu, kiedy zaczęły się pierwsze występy ekwilibrystów/performerów Śpiewających Trampek oraz Billa Bombadilla i koncert Lublin Street Band, chmurzyło się coraz bardziej – dlatego grupa Irrwisch Theater musiała swój show „Mudjumping” o przyjaźni trzech włóczęgów dokończyć pod namiotem. Większość widzów jednak rozpierzchła się w obawie przed deszczem i Bill Bombadill stanął przed nie lada wyzwaniem. – Byłem przekonany, że to przedstawienie się nie odbędzie – mówi Bill Bombadill. – Ale stwierdziłem: OK, jest kilka osób, może uda się z nimi coś zrobić, a jeśli przyjdą kolejne, będzie show!
I tak też było w istocie, a opartym na żonglerce występem szczególnie zachwycone były dzieci. Sam artysta też nie żałuje pokonanych kilometrów, bo do Łomży przyjechał aż z Wrocławia.
– W specyfice mojej pracy odległości nie odgrywają znaczącej roli – wyjaśnia Bill Bombadill. – Fajnie jest pojawiać się w miejscach, w których się jeszcze nie było, chociaż w Łomży akurat byłem już kilka razy, ale nie występowałem, więc to dla mnie duży plus i fajne doświadczenie.
Zadowoleni byli też goście z Austrii, bo podczas ich kolejnego występu „Wegenstreits Guests” zaprezentowali się jako szaleni szczudlarze, improwizując i wciągając widzów do zabawy, a deszcz ledwo co kropił. – To nasz pierwszy występ tutaj i jesteśmy bardzo zadowoleni – ocenia Rudolf Hebinger. – To było cudowne, że ludzie tak żywo reagowali na nasze pomysły, widać też było, że dobrze się bawią.
Pogoda jednak spłatała wszystkim psikusa przed godziną 20. Śpiewające Trampki i uliczni jazzmani Lublin Street Band nie zdołali więc już wystąpić po raz kolejny, odwołano też, zaplanowany na godzinę 22:00, show „In Fireland” grupa Mamadoo Fireshow, jedynego kobiecego zespołu tego typu w Polsce. – Wielka szkoda, bo w ubiegłym roku byliśmy na takim występie na skate parku i dziś też przyszliśmy, licząc, że do 10. się jednak wypada – mówiło młode małżeństwo, inni widzowie też nie kryli żalu z powodu braku głównej atrakcji wieczoru, ale na burzę nie było mocnych i jedynym ogniowym show tego wieczoru okazały się błyskawice na niebie.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk