„Żenujący spektakl”
Miasto na wsparcie ŁKS-u w tym roku dało 390 tysięcy złotych. Sponsorzy „powyżej 200 tys zł netto”. Niestety są to środki niewystarczające na trzecią ligę – mówił Łukasz Uściłowski, prezes ŁKS 1926 Łomża. Wczoraj w ratuszu odbyło się spotkanie z prezydentem Mariuszem Chrzanowskim dotyczące „najbliższej przyszłości” piłkarskiego klubu. Z zaproszonych ponad 70 przedsiębiorców przyszło na nie 2 (słownie: dwóch) i kilka innych osób.
Atmosfera na spotkaniu była grobowa. Prezes Uściłowski żalił się przede wszystkim na przedsiębiorców, którzy z jakichś przyczyn nie chcą wspierać nowego ŁKS-u, co podkreślał odcinając się od „starego” ŁKS-u.
- Te historyczne zaszłości starego ŁKS-u traktuję jako wymówki przedsiębiorców – dzielił się swoimi przemyśleniami z garstką słuchających – dodając, że „nieliczne zgromadzenie” w ratuszu jest dowodem „w jaki sposób jest przez nich odbierany ŁKS”.
Rozczarowania z frekwencji na spotkaniu nie krył prezydent Mariusz Chrzanowski, który we wspieranie finansowe z kasy miasta zawodowego kluby zaangażował się o wiele bardziej niż poprzednicy i z roiku na rok wydaje na ten cel coraz więcej. W 2015 roku budżet miasta dołożył do kasy klubu blisko 200 tys. zł, w 2016 roku było to 330 tys. zł, a w tym roku już 390 tysięcy. Pomimo to klub ciągle balansuje na granicy. Prezes ŁKS-u mówił wczoraj o zaległościach w wypłatach „ekwiwalentu dla piłkarzy” i pilnej potrzebie przynajmniej jednego dużego sponsora.
Brakiem wsparcie dla klubu od lokalnych przedsiębiorców zawiedziony był także były prezes ŁKS-u Jarosław Kulesza, właściciel firmy Agro-Rolnik, ze Śniadowa i działacz Podlaskiego Związku Piłki Nożnej. To on kilka lat temu, gdy groziła likwidacja klubu przejął w nim władzę i zaangażował się finansowo. Podkreśla, że Łomża ma wszelkie atrybuty w ręku, aby piłka nożna mogła się tu rozwijać. Jest świetna infrastruktura sportowa, są chętni młodzi ludzie do gry i kluby w których ćwiczą, jest duże wsparcie władz miasta, ale „jest opór wewnętrzny”.