Marcin Sendwicki najsilniejszym strongmanem w Łomży
Ośmiu siłaczy przez trzy i pół godziny rywalizowało o miano najlepszego w grodzie nad Narwią, z którym związany jest jeden zawodnik: Michał Detkiewicz z Wizny i strażak PSP w Łomży. Szkoda, że po drugiej konkurencji wycofał się – wcześniej było pociągnięcie jak koń 13-tonowego autobusu przez 20 metrów, obroty 320-kilogramowej opony i noszenie walizek po 120 kg na rękę... Niestety, naszego 35-letniego reprezentanta dopadła poważna niedyspozycja żołądkowa, która przeszkodziła w rywalizacji ze świetnie radzącym sobie 27-letnim mistrzem świata z Szubina koło Bydgoszczy.
Na Starym Rynku taśmami wydzielono ogromny kwadrat, wewnątrz którego toczyły się pojedynki mężczyzn, o jakich niezapomniana Danuta Rinn śpiewała: „Prawdziwi tacy - orły, sokoły, herosy”. Wystarczyło patrzeć na ich karki, torsy i bicepsy, żeby pozbyć się złudzeń, czy bez treningu można przenosić stalowe sztaby i podnosić z ziemi sztangę o wadze 220 kg w martwym ciągu – jak Marcin Sendwicki – aż 11 razy, nie łamiąc sobie przy tym kręgosłupa i nie wyrywając łokci albo kolan ze stawów. - Trening, trening i jeszcze raz trening – komentuje z krzesełka, popatrując na walczących kolegów Michał Detkiewicz: 176 cm wzrostu, 112 kg wagi. Słuchająca go z uśmiechem małżonka Renata w pasie ma 62 cm, czyli mniej niż wizneńsko-łomżyński siłacz w udzie – 68 cm, ale więcej niż mąż ma w bicepsie – 46 cm. To jego piąte zawody strongmanów: po raz pierwszy spróbował sił w mistrzostwach Łomży w 2009 r.; potem były Mistrzostwa północy Polski w Człuchowie, gdzie zdobył 5. miejsce, mistrzostwa otwarte o puchar burmistrza Bartoszyc – tam stanął na najwyższym podium. - Moja przygoda z noszeniem ciężarów zaczęła się jakieś 10 lat temu, w podstawówce były hantelki, a w szkole średniej siłownia – wspomina Michal Detkiewicz. - Uprawiałem tez pchnięcie kulą i rzut oszczepem u nauczyciela w średniej Krzysztofa Krzywosza, mistrza Polski weteranów.
Czy nie boi się ryzykować całości kości i elastyczności dysków kręgosłupa, i delikatnych połączeń stawów za 10 czy 20 lat...? - Będę o tym myślał, jak będę miał te lata – uśmiecha się 35-latek. - W piłce nożnej, wbrew pozorom, urazowość jest znacznie większa. Strongmani to mały świat, prawie wszystkich startujących znam, chociaż ciężko się spotkać na wszystkich zawodach. Nie palę i nie piję, ze względu na moją pasję, i ze względu na moją pracę, również w OSP Wizna. Zawsze mam być gotowy do gaszenia pożarów i spieszenia z pomocą. Trening jest jak nałóg, wszedł mi w krew.
Z kolegą wita się 30-letni łomżyniak Piotr Jurczewski, wicemistrz Polski w kulturystyce i jeden z 10. najlepszych w Europie, który zaczynał od siłowni z myślą o trójbojach siłowych i zawodach strongmanów. Wspominają, jak to ich „drużyna z Łomży” z Karolem Mierzejewskim z Nowogrodu zawsze miała zapewnione miejsca na podium. - Upór, systematyczność w treningu, samozaparcie i samodyscyplina – wyliczają rady dla chętnych do pójścia w ich ślady. Michał: - Bolą plecy czy bolą ręce, ale niepowtarzalną frajdę mi zawsze sprawia poprawianie wyników. Świadomość, że się idzie do przodu. Pracuję nad kondycją nie dla ludzi, nie dla podziwu, nie dla poklasku, tylko dla siebie.
Motorem napędowym zawodów był Mariusz Giełgut, który sam także trenuje dźwiganie ciężarów i doradza prezydentowi Łomży, o którego trzy puchary toczyła się zacięta walka. Zwyciężył Marcin Sendwicki – 27-lateki, z zawodu masażysta i trener personalny, niemający czasu na te zajęcia z powodu sportu. Drugie miejsce zdobył 22-letni Marcin Czajkowski, student mechaniki Politechniki Białostockiej z Kapic Starych koło Jeżewa. Trzeci na podium stanął olbrzymich rozmiarów Dariusz Wejer, 28-letni ślusarz spawacz i strażak OSP z miejscowości Borzytuchom niedaleko Słupska.
Organizator zawodów i główny sponsor to Urząd Miejski w Łomży, na co wydano ok. 6 tys. 500 zł.
Mirosław R. Derewońko
