Rewitalizacja czy eutanazja Starówki?
Od prawie dekady wałkowany jest temat tzw. rewitalizacji Starówki. Pęcznieją tomy i tony opracowań, rozmaite zespoły rodzime i obce robią zestawienia, tabelki i analizy, które bardziej przypominają zabiegi z prosektorium, niż są sposobem na rzeczywiste ożywienie gospodarcze starego centrum miasta. Przy okazji unijnych i innych programów przepalane są duże środki na tworzenie wizji, które mają tę wspólną cechę, że są oderwane od realiów. Nawet odnowiona i przystosowana Hala Kultury raczej nie tętni życiem, jeżeli nie liczyć imprez miejskich i potańcówek dla bardziej żwawych seniorów. Na to także brakuje pieniędzy. Ogromne środki „zainwestowane” na Starym Rynku w celu jego „uśredniowiecznienia” stworzyły nam kamienny skansen, którego nie ożywią żadne gazony, przenośne drzewka czy ławeczki. Latem nie da się tu wytrzymać, a zimą nie ma po co.
Gołym okiem widać, że zapaść gospodarcza tej strefy pogłębia się w zastraszającym tempie. Handel i usługi na Starówce praktycznie zanikły. Funkcjonuje kilka lokali gastronomicznych, ale do ich większej rentowności daleka droga. Mieszkańcy starzeją się i odchodzą. Biedronka i kilka aptek skutecznie drenują ich groszowe emerytury. Zastawione samochodami wszystkie ulice uniemożliwiają dojazd do sklepów bardziej zasobnych klientów, zwłaszcza spoza terenu miasta.
Nic dziwnego, że na około 130 lokali handlowych i usługowych w rejonie ul, Długiej, Krótkiej, Farnej oraz Starego Rynku i Pl. Kościuszki aż 35 straszy wywieszkami „Do wynajęcia”, a w kolejnych 30 takie ogłoszenia pojawiają się cyklicznie, co kilka miesięcy. Sklepy świecą pustkami praktycznie od rana do wieczora. Wygląda na to, że władze miejskie nie mają na tę strefę żadnego pomysłu. Rozmówcy z istniejących lokali jednogłośnie wskazują, że główną przyczyną tego stanu jest zniesienie kilka lat temu strefy płatnego parkowania. Wypchnęło to klientów do galerii i dyskontów obcych firm, które nie płacą w mieście podatku dochodowego, a jedynie podatek od nieruchomości. Jest to tym bardziej przykre, że właściciele prywatnych kamienic ponieśli ogromne koszty odnowienia swoich budynków na 600-lecie nadania Łomży praw miejskich. Głównie dzięki nim nasze miasto wygląda bardzo pięknie.
Obecnie nie ma już szans na dalsze remonty i modernizacje, gdyż zanikły dochody z wynajmu lokali użytkowych. Teraz nawet trudno uciułać na podatki. Czy to już początek eutanazji gospodarczej Starówki?
Oczywiście, nie można też pominąć faktu, że bardzo szybko zmienia się technologia handlu, który obecnie przenosi się do internetu. Nikt jednak nie zadał sobie trudu, by wesprzeć merytorycznie lokalnych kupców i pomóc im np. łączyć handel tradycyjny z elektronicznym czy uruchomić wspólną promocję. Na nic się zdają różne rady i gremia specjalistów zza biurka, jeżeli nikt nie rozmawia poważnie z kupcami i właścicielami nieruchomości o ich problemach i potrzebach. W jednym z dokumentów dot. „Gminnego Programu Rewitalizacji” podano, że aż 8 z nich uczestniczyło w różnych spotkaniach i konsultacjach. Obawiam się, że organizatorzy nie zatroszczyli się o odpowiednie przygotowanie tych konsultacji, dostosowując prawdopodobnie ich miejsce, czas i formę do wygody urzędników. Jestem przekonany, że opasłymi, nieczytelnymi dla przeciętnego człowieka strategiami i programami niewiele da się zwojować. Potrzebne są natychmiastowe działania interwencyjne, ratujące resztki potencjału gospodarczego Starówki.
Po pierwsze - trzeba niezwłocznie przywrócić strefę płatnego parkowania. Nie chodzi tu o kokosy z biletów parkingowych, a jedynie o spowodowanie rotacji pojazdów. Szczerze mówiąc, ulice są blokowane przez pojazdy pracowników ratusza i okolicznych instytucji. Na obrzeżach Starówki jest kilka sporych parkingów i można z nich korzystać nieodpłatnie. Trzeba tylko odrobinę dobrej woli i ludzkiej solidarności.
Po drugie – nawet chyba ważniejsze - jest zainicjowanie prawdziwego doradztwa biznesowego dla osób prowadzących działalność na Starówce. Wiele z tych osób zmuszonych jest do podejmowania handlu przez trudną sytuację życiowa i materialną, ale ich wiedza i doświadczenie biznesowe są dalece niewystarczające. Moim zdaniem, wystarczy wytypować jedną lub dwie kompetentne osoby do prowadzenia stałej współpracy z lokalnymi handlowcami.
To powinni być ludzie w rodzaju streetworkerów, animatorów pracujących głównie w terenie, wspierających swoich podopiecznych w organizowaniu współpracy grupowej i sieciowej, czy też wdrażania ich do wspólnych akcji promocyjnych oraz uzupełniającego handlu internetowego. To może być wdzięczne zadanie dla bardziej świadomych studentów kierunków biznesowych. Wielu potencjalnych klientów-seniorów nie radzi sobie przecież z zakupami w Internecie, więc lokalni handlowcy mogą im także pomagać przy zamówieniach, dostawach i ewentualnych zwrotach kurierskich. Wspomaganiem finansowym kupców ze starówki mogłoby być także usługowe dla okolicznych seniorów realizowanie przez internet płatności za rachunki.
Po trzecie – należy planować działania rewitalizacyjne w bardzo czytelny i zrozumiały sposób, na przysłowiowej kartce papieru, z wyszczególnieniem kilka zadań i harmonogramów ich realizacji. O tym trzeba rozmawiać z interesariuszami i z tego na bieżąco, wzajemnie się rozliczać.
Ponad 150 stron Gminnego Programu Rewitalizacji wygląda imponująco, ale mam wrażenie, że nikt (poza autorami) tego nie przeczyta. Niech więc sobie leży w jakimś biurku - jako załącznik do wniosku o dotację.
Oczywiście, jest jeszcze wiele wątków i działań do podjęcia w tym temacie, ale nie ma to sensu bez wywołania synergii współpracy zainteresowanych stron. Mam jednak nadzieję, że nie wszystko stracone i Starówka odżyje.
Z poważaniem,
Tadeusz Zaremba