Przedwiośnie
Na przekór depresyjnym nastrojom, szukajmy siły spokoju w przyrodzie budzącej się do nowego życia. Najlepiej nad Narwią - ona mimo kaprysów niezawodna w odwiecznej obecności. Wciąż zaskakuje, za każdym razem inaczej. Popatrzmy oczami mistrza pejzażu fotograficznego - a nad Narwią jednym z najlepszych jest Stanisław Andruszkiewicz z Łomży. Kiedy zachwycony widz wykrzykuje: „Znowu jesteś artystą!”, pyta skromnie: „Gdzie?” Chwalebne, gdy w dążeniu do ideału Autor nie pozbywa się wątpliwości. Tym chętnie słucha argumentów, których jest więcej, ale chociażby: celnie wyważone proporcje. Oto biel nieuchronnie ustępuje miejsca energii zieloności, choć jeszcze śnieg w niemałej ilości. (Jak nie rymować - wiosną?) Potem zakręt: mocny punkt w centrum obrazu - zastanawia nurt, jakby stracił tu impet w okowach lodu. Przekornie taki punkt widzenia dodaje dynamizmu - burzy ustalony porządek czytania obrazu z lewa na prawo. Jeszcze pokierowanie uwagą patrzącego, aby w takiej kompozycji mocniej odczuł urodę chwili przełomu: walki ciepła z zimnem. Wreszcie brzozy w głębi, przyciągają wzrok nostalgią, zgrabnie łącząc pierwszy i drugi plan. Tyle na pierwszy rzut oka można wyczytać. Dlaczego inni artyści nie rozpieszczają nas nadmiarem dobrych zdjęć przedwiośnia? A jest coraz trudniej, bo klimat ulega gwałtownym przemianom - zanikają okresy przejściowe. Może nowe pokolenie będzie jak „bajki o żelaznym wilku” słuchać gawęd Ojców o dawnej, bajkowej atmosferze przedwiośnia? O magii różnorodnych pór roku? O bogactwie zwyczajów, czasem zapominanych? Nie traćmy ciągłości, w tradycji szukajmy natchnienia. Jak artyści fotografii, także Autor w ulubionych stronach Tykocina patrzy na świat poprzez arcydzieła malarstwa. Przecież solidni mistrzowie tej klasy co: Fałat, Wyspiański, Witkiewicz, Stanisławski i wielu innych, na przekór kłopotom, w Ojczyźnie czy na emigracji - wzmacniali nas obrazami staropolskiego, wielokrotnie opiewanego motywu „Przedwiośnia”.