Pieśni miłości, nadziei i przebaczenia
Adrienne Haan zaprezentowała z orkiestrą Filharmonii Kameralnej, pod batutą włoskiej dyrygentki Vanessy Benelli Mosell, program „Tehorah”. – Tym koncertem upamiętniamy koniec Holocaustu sprzed 77 lat i wspominamy poległych, wygnanych i tych, którzy pozostali – mówiła Adrienne Haan, dodając, że koncert odbywa się w rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Niemiecka pieśniarka śpiewała nie tylko w swym ojczystym języku, ale też w jidysz i hebrajskim, wykonując przede wszystkim pieśni autorstwa żydowskich autorów i kompozytorów. Koncert odbył się pod patronatem Ambasady Republiki Federalnej Niemiec w Warszawie.
Koncerty z repertuarem tego typu nie są w Łomży rzadkością, bo choćby pięć lat temu największe przeboje Marleny Dietrich śpiewała tu Celina Muza, Polka mieszkająca i występująca w Berlinie, a żydowskie pieśni z powodzeniem wykonuje Dariusz Wójcik podczas festiwalu Drozdowo-Łomża. Po raz pierwszy doszło jednak do prezentacji programu złożonego niemal wyłącznie z dzieł żydowskich twórców, a cały koncert miał być hołdem dla ofiar II wojny światowej.
– „Tehorah”, po hebrajsku czysty, to muzyczny poetycki portret, pieśni o miłości, nadziei i przebaczeniu autorstwa żydowskich kompozytorów z tekstami autorów w językach niemieckim, jidysz i hebrajskim – podkreślała Adrienne Haan. – To muzyczna podróż, która zaczyna się od rozkwitu kultury żydowskiej lat 20. i wczesnych 30. w Berlinie, a kończy na muzyce z Ziemi Obiecanej – Izraela.
Orkiestrę Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego miał początkowo poprowadzić w tym programie szwajcarski dyrygent Michael Zukernik, jednak ostatecznie za pulpitem dyrygenckim – jedno słowo pandemia wyjaśnia wszystko – stanęła Włoszka Vanessa Benelli Mosell. To nie tylko dyrygentka, ale również robiąca coraz większą karierę pianistka, jednak w Łomży pokazała się z jak najlepszej strony wyłącznie w tej pierwszej roli, prowadząc orkiestrę bardzo pewnie i subtelnie, ale z zaznaczeniem swej wiodącej roli. Filharmonicy zagrali w kameralnym, 12-osobowym składzie (orkiestra smyczkowa z koncertmistrzem Piotrem Sawickim plus fortepian), stając na wysokości zadania również w takim repertuarze, a nie wykonują go przecież często. Momentami, na przykład w żywszej, swingującej końcówce „Urodzin Jonny'ego”, słyszalny był brak kontrabasu. Świetna pianistka Anna Hajduk-Rynkowicz, grająca z łomżyńską orkiestrą pierwszy raz, zapewniała jednak odpowiednią fakturę rytmiczną, co ma zapewne związek z faktem, że dobrze czuje się w takich klimatach, aranżując choćby pieśni hebrajskie na potrzeby nagrania płyty czy pracując z żydowskim zespołem wokalnym Szir Awiw.
Nie rozczarowała również gwiazda wieczoru, prezentując muzyczną opowieść, opartą na pieśniach i piosenkach z różnych lat. Adrienne Haan ukazała więc licznej, bo ponad stuosobowej publiczności, Berlin od momentu zakończenia I wojny światowej oraz rozkwit tamtejszego kabaretu za czasów Republiki Weimarskiej. Była drapieżna, liryczna i tajemnicza, prezentując show z pogranicza kabaretu i piosenki aktorskiej. – Berlin był uważany za najbardziej liberalne miasto na ziemi i stolicę światowej rozrywki – opowiadała, śpiewając ówczesne wielkie przeboje, jak choćby „Piratka Jenny” Kurta Weilla i Bertolda Brechta czy „Nie wiem do kogo należę” Friedricha Hollaendera.
Nie było przy tym bariery językowej, bowiem Magdalena i Mateusz Gocowie z Filharmonii Kameralnej przetłumaczyli teksty wszystkich piosenek i były one wyświetlane podczas ich wykonywania. Adrienne Haan wspominała też o faszystach, a narodowi socjaliści do połowy lat 30. zniszczyli Republikę Weimarską. Zabrakło jednak dobitnego zaakcentowania faktu, że za II wojnę światową oraz popełnione w jej trakcie zbrodnie odpowiedzialni byli Niemcy i zarazem hitlerowcy. Jest to niestety zgodne z zauważalną tendencją, że na Zachodzie w filmach czy artykułach o tej tematyce słowo „Niemcy” coraz częściej zastępowane jest mniej precyzyjnym określeniem „naziści”, albo Francuzi bądź Anglicy walczyli z wrogami, bez dokładnego ich określenia – tak daje o sobie znać przesadna, polityczna poprawność. Na sali przeważały jednak osoby starsze, znające historię, można było więc skupić się na muzycznej treści najwyższej jakości. Dlatego zaplanowana na koniec „Kołysanka” nie była w żadnym razie ostatnim utworem – na bis zabrzmiały „Złota Jerozolima” i „Lili Marleen”, rozsławiona w latach 1939-1945 przez Marlenę Dietrich, o której to pieśni Adrienne Haan powiedziała, że kiedyś dzięki niej na froncie milkły strzały, a teraz uważa ją za nieoficjalny hymn Unii Europejskiej.
Wojciech Chamryk