Jazzowa inauguracja Café Kultura
Porywające koncerty kwartetu saksofonisty Szymona Łukowskiego oraz sekstetu gitarzysty Michała Sołtana rozpoczęły tegoroczną osłonę Café Kultura. Liczni słuchacze bardzo ciepło przyjęli pierwszy zespół, prezentujący natchniony jazz najwyższej próby, ale jeszcze goręcej sekstet Sołtana, wykonujący utwory legendarnych The Doors w jazzowych aranżacjach oraz autorskie kompozycje. – Doorsi są określani jako zespół progresywny czy psychodeliczny, ale to również jazz-rock – mówi Michał Sołtan. – Dlatego postanowiłem spróbować coś z tym zrobić, bo lubię bawić się w przearanżowywanie, również własnych kompozycji i tak powstał projekt Jazz Doors.
Jazzowy piątek w ramach cyklicznego wydarzenia Café Kultura Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych okazał się udanym eksperymentem. Publiczność dopisała i byli wśród niej nie tylko zadeklarowani miłośnicy jazzu, a zaproszenie dwóch zróżnicowanych stylistycznie zespołów również okazało się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Zaczął Szymon Łukowski Quartet. Grający na saksofonach i klarnecie basowym lider, pianista Adam Lemańczyk oraz jedna z najlepszych sekcji w kraju, doskonale w Łomży znani z innych koncertów kontrabasista Wojciech Pulcyn i perkusista Sebastian Frankiewicz, zaprezentowali materiał ze swego debiutanckiego albumu „Short Sketches”. Zagrali go w całości, ale w innej kolejności niż na płycie i w dłuższych, znacznie efektowniejszych wersjach, pełnych improwizacyjnej swobody w momentach solowych wejść poszczególnych muzyków. Każdy z nich również komponuje, co tylko dodatkowo uatrakcyjniło program najpierw płyty, a później opartego na niej koncertu.
Poza dynamicznymi kompozycjami zabrzmiała też liryczna ballada „Sillage“, dedykowana żonie lidera Monice, a coś dla siebie mieli tu również fani fusion czy progresywnego rocka, choćby dzięki długiej, wielowątkowej solówce Adama Lemańczyka w „Three Thruths“. Nie minęło kilkanaście minut i Szymon Łukowski ponownie pojawił się na scnie przed Galerią Pod Arkadami, grając gościnnie z sekstetem Michała Sołtana. Obok Łukowskiego sekcję dętą tworzyli drugi saksofonista, grający na tenorze Krzysztof Piłatek oraz puzonista Andrzej Rękas, zaś sekcję rytmiczną Grzegorz Bieżanek i Gniewomir Tomczyk. Już pierwszy utwór, popularny do dziś „Riders On The Storm“, klasyk zamykający album „L.A. Woman“ zachwycił publiczność, a był to dopiero początek nad wyraz efektownego i do tego bardzo energetycznego koncertu. – The Doors to wspomnienie z mojego dzieciństwa, bo w domu była puszczana taka muzyka – mówi Michał Sołtan, grający już na Café Kultura w roku 2019, a w lutym w kwartecie trębacza Rafała Dubickiego w MDK-DŚT. – I najmocniejsze było takie zdarzenie, że wiadomo, dzieciom trzeba mówić, że narkotyki są złe. I pamiętam, jak leciało The Doors, bodajże „Break On Through“ i usłyszałem historię: nigdy nie bierz tego gówna, bo ten człowiek, fenomenalny wokalista i artysta, skończył przez to jak skończył. I to utkwiło mi w pamięci, tym bardziej, że swoją przygodę z muzyką zaczynałem od rocka i metalu, jazz, blues i funk pojawiły się później. Doszło do tego zdarzenie z pierwszego lockdownu, kiedy wychodziliśmy na balkon z moją partnerką i grałem i śpiewałem, wykonując w 60 dni 60 piosenek.
Zaczynało mi jednak brakować autorskiego materiału, wziąłem więc na warsztat, między innymi, Morrisona. I kiedy zrobiłem troszeczkę tego materiału zgodnie z oryginałem okazało się, że wszystko tam pasuje, łącznie z moim głosem-barytonem. Był to pomysł bardzo wymagający, bo pisanie fugi, pisanie rzeczy, które odstają od rdzennej kompozycji, będącej dla mnie punktem wyjścia, ale jest to jednocześnie taka płaszczyna do jazzu, dla dętych, dla improwizacji, oparta na prostych, ale bardzo skutecznych, groove'ach – sprawdza się to wspaniale.
W jazzowych opracowaniach Sołtana „Light My Fire“, „People Are Strange“, „Break On Through (To The Other Side)” i „The End“ zabrzmiały zupełnie inaczej niż w klasycznych wykonaniach Morrisona, Manzarka, Kriegera i Densmore'a, tak jakby zagrał je słynny zespół Blood, Sweat And Tears, znany przed laty z wyśmienitej sekcji dętej i robiącej wrażenie do dziś fuzji jazzu i rocka. Ciekawostką było również to, że w The Doors największym miłośnikiem jazzu był pianista Ray Manzarek, a brzmienie grupy opierało się na jego grze, ale Michał Sołtan zrezygnował w tym składzie z instrumentu klawiszowego, stawiając na inne rozwiązania.
– To nie przypadek, ale zabieg celowy, bo jestem gitarzystą i wokalistą – wyjaśnia Michał Sołtan. – Jeżeli więc mam śpiewać i grać, i do tego używać w tym składzie instrumentu harmonicznego, to zależało mi na tym, żeby był duży pierwiastek moich aranżacji i patentów, żeby była tam płaszczyzna dla instrumentów dętych, zastępujących instrumenty klawiszowe, gdzie ich braku się nie odczuwa. Było też więcej gitary, ale cenię też odpuszczenie, bo były momenty, kiedy gitara milknie, grają „dętki“ i i wiem, że mogę tam zagrać, ale nie muszę i robi się jeszcze inna przestrzeń.
Ciekawym dopełnieniem kompozycji The Doors były autorskie kompozycje lidera, czerpiące z bluesa i funky: czasem balladowe, jak „Kitchen Sink“ czy „Hello, Hello“, ale też bardziej dynamiczne, z „Running“ i „Origami Blues” na czele. – Łączę tu dwa wa światy, jazz i sferę piosenkowo-balladową – podsumowuje lider, ciesząc się z kolejnego, bardzo udanego koncertu w Łomży i świetnego przyjęcia.
Wojciech Chamryk