CBA sprawdza Czerniawskiego
W nieco ponad miesiąc od złożenia przysięgi przez nowego prezydenta Łomży Mieczysława Czerniawskiego, musi się on tłumaczyć przed Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Chodzi o nepotyzm w ratuszu, czyli zatrudnienie na etacie doradcy swojego zięcia, co opisywaliśmy przed dwoma tygodniami. CBA do Łomży przyjechało po doniesieniach medialnych. Czerniawski przed funkcjonariuszami Agencji musiał tłumaczyć się jednak nie tylko z nepotyzmu, ale także z tego jak z zatrudnienia zięcia tłumaczył się w TVN24. W telewizyjnym programie „Prosto z Polski” powiedział, że miał „wiele ofert handlu zamiennego, nawet z okolicznych gmin, że pan prezydent zatrudni moją córkę, syna, a ja zatrudnię zięcia”. Okazało się, że prezydent to sobie wymyślił na obronę decyzji o zatrudnieniu w ratuszu zięcia, co jak później sam przyznał było „błędem medialnym”.
Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego w łomżyńskim ratuszu byli w ubiegłą środę rano. Informację tę w ubiegły czwartek rano potwierdzał nam Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy CBA. Jak podawał, agenci rozmawiali z prezydentem Łomży Mieczysławem Czerniawskim, a rozmowa dotyczyła nepotyzmu, czyli zatrudnienia w ratuszu prezydenckiego zięcia.
- CBA chce ustalić w jaki sposób w ratuszu został zatrudniony zięć prezydenta i czy nie została złamana ustawa – mówił Dobrzyński, dodając, że podczas tej wizyty zabezpieczono niezbędne do zbadania sprawy dokumenty.
Przypomnijmy, Maciej Wałkuski, prywatnie zięć Mieczysława Czerniawskiego, jest doradcą prezydenta. Ratusz podaje, że zatrudnienie było zgodne z prawem, bo bezpośrednim jego zwierzchnikiem nie jest prezydent teść, a zastępca prezydenta Beniamin Dobosz.
Niemniej CBA chce to wyjaśnić. Chce wyjaśnić także coś więcej niż tylko zatrudnienie zięcia. Reporterowi programu „Prosto z Polski” TVN24 Mieczysław Czerniawski powiedział: „zostając prezydentem miałem wiele ofert handlu zamiennego, nawet z okolicznych gmin, że pan prezydent zatrudni moją córkę, syna, a ja zatrudnię zięcia”. To właśnie emisja tego materiału w telewizji sprawiła, ze CBA do Łomży znowu przyjechało.
- Ten wątek też będzie wyjaśniany - mówi Jacek Dobrzyński.
Jeszcze w czwartek w ratuszu obyła się konferencja prasowa prezydenta Czerniawskiego, a obecnych na niej dziennikarzy najbardziej interesował wątek dotyczący przeprowadzonej dzień wcześniej rozmowy prezydenta z CBA.
Czerniawski potwierdzał, że wizyta i rozmowa miała miejsce, i dodawał, że przebiegała w bardzo miłej atmosferze. Mówił, że „na prośbę szefa CBA” „sam przekazał funkcjonariuszom uwierzytelnione kserokopie” umowy o pracę Macieja Wałkuskiego, dokumentu określającego zakres jego obowiązków, dokumentu potwierdzającego jego podległość służbową pod zastępcę prezydenta Beniamina Dobosza, oraz „wyjaśnienia jakie w tej sprawie skierował do Wojewody Podlaskiego”.
- W moim przekonaniu i prawników z którymi się konsultowałem, nie naruszyłem prawa – mówił Czerniawski. - Inną sprawą jest podnoszona ocena moralna czy etyczna, ale Wojewodę interesują kwestie prawne – dodawał.
Odnosząc się do wypowiedzianego TVN24 zdania o rzekomych propozycjach zatrudnianie gdzieś zięcia w zamian za zatrudnienie w łomżyńskim ratuszu czyjejś córki lub syna, Czerniawski przyznawał, że ta kwestia była także poruszana z funkcjonariuszami CBA. Tłumaczył, że użył „niefortunnego zwrotu”.
- Nie było wypadku aby ktoś przyszedł do mnie z propozycją handlu (stanowiskami – dop. red.) - Popełniłem błąd, błąd medialny - mówił Mieczysław Czerniawski dziennikarzom.
Dodajmy, że legalność zatrudnienia Macieja Wałkuskiego jako doradcy prezydenta Mieczysława Czerniawskiego sprawdzają już także prawnicy wojewody podlaskiego, do których w tym tygodniu dotarło pismo z wyjaśnieniami prezydenta Łomży.