piątek 17.08.2007
Gazeta Współczesna - Grzyb prywatny Gazeta Współczesna - Po dowód do kolejki Gazeta Współczesna - Cokolwiek, oby nie zero Gazeta wyborcza - Partie w blokach startowych
Gazeta Współczesna - Grzyb prywatny
Bolesław Deptuła, mieszkający przy ulicy Mickiewicza, czyli na tzw. Zielonej Dzielnicy, złożył doniesienie do prokuratury na prezydenta Łomży. Powód? Rozpoczęcie prac pod budowę ulicy Pana Tadeusza i zniszczenie przy tej okazji jednej z rosnących na jego posesji purchawic olbrzymich, grzyba znajdującego się pod ochroną.
W ubiegły piątek pracownicy miejscy weszli na miejsce planowanej ulicy i rozpoczęli prace przygotowawcze. Teren pod inwestycję miasto zdobyło na mocy tzw. scalenia. Problem polega na tym, że działkę miejską pan Deptuła wciąż uważa za... swoją. Sprzeciwia się budowie drogi przez jego posesję, a umowę scaleniową nazywa bezprawną. Piątkowe prace przelały szalę goryczy.
- Jak można w ten sposób naruszać prywatną własność?! Zniszczyli bezcenne okazy przyrody! - denerwuje się Deptuła. - Nie mam wyjścia i idę z tym do prokuratora. Będę żądał ukarania winnych i zapewnienia warunków do odtworzenia stanu pierwotnego.
Sprawa scalenia ma też swoje sądowe oblicze. Deptuła namówił sąsiadów do wstąpienia na drogę prawną. W październiku 2006 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku oddalił skargę jednego z mieszkańców Dzielnicy. Ten zaskarżył jednak wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który przyznał mu rację i po dopatrzeniu się nieprawidłowości w samym procesie, przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Do czasu ponownego wyroku, który, jak ustaliliśmy, zapadnie najprawdopodobniej w październiku, uchwała rady miejskiej o scaleniu obowiązuje.
Dlaczego jednak miasto nie chce wstrzymać planowanej inwestycji do wyroku WSA, narażając się tym samym na odszkodowania po ewentualnej porażce?
więcej: Gazeta Współczesna - Grzyb prywatny
Gazeta Współczesna - Po dowód do kolejki
Łomża 10 tys. osób nie wymieniło jeszcze dowodu. Kolejki po nowe dowody są coraz dłuższe. Jeśli się nie pośpieszymy, pod koniec roku zostaniemy bez dowodów tożsamości.
Jeszcze tylko do końca roku można składać wnioski o wymianę dowodu osobistego. Mimo że jest to obowiązkowe, wielu mieszkańców Łomży o obowiązku nie pamięta. Przyczyn tego stanu jest wiele, od zwykłego lenistwa, po niedoinformowanie.
- Ponad 10 tys. osób jeszcze nie wymieniło swojego dowodu osobistego - informuje Krzysztof Piotrowski z Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Łomży. - Średnio około 100 osób dziennie składa taki wniosek, nie jest to dużo, nie wiadomo, czy wszyscy się wyrobią - prognozuje Piotrowski.
Miejsce w kolejce
Przez ostatnie trzy miesiące nieco ponad dwa tysiące osób dokonało obowiązkowej wymiany. - To niewiele - podkreślają urzędnicy. Kolejki momentami są na tyle duże, że z wypełnionym wnioskiem przed drzwiami biura czeka nawet kilkadziesiąt osób.
- Specjalnie dostawiliśmy dodatkowe krzesła dla oczekujących - mówi Jarosław Koszewski, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Łomży.
Ludzie w kolejce nie narzekają jeszcze na uciążliwe czekanie.
- Mąż zajął mi kolejkę, bo była spora - mówi Janina Szymańska od trzynastu lat mieszkanka Łomży. - Złożyłam wniosek 12 lipca, a dziś wydano mi nowy dokument - cieszy się.
Pani Janina za nowy dowód zapłaciła 30 zł. Okres oczekiwania to zazwyczaj niecały miesiąc. Dane personalne przekazywane są drogą elektroniczną do centralnego punktu wytwarzania dokumentów, a stamtąd gotowy dowód przesyłany jest ponownie do Wydziału Spraw Obywatelskich.
więcej: Gazeta Współczesna - Po dowód do kolejki
Gazeta Współczesna - Cokolwiek, oby nie zero
Składu mocno nie zmienię, bo nie mam nawet jak. Chcę za to poprawić psychikę zawodników i zdobyć pierwsze punkty - mówi Grzegorz Lewandowski.
Trener ŁKS-u Browar Łomża w sobotę zadebiutuje w nowej roli w Opolu meczem z Odrą. Ubiegłoroczne zwycięstwo na tym terenie 2:1 przeszło do historii. Teraz to gospodarze będą faworytem, choć opiekun Odry, świetnie znany z pracy w Jagiellonii Witold Mroziewski, mówi dyplomatycznie: - To nie piąta liga. Tu każdy umie grać w piłkę, także teoretyczny outsider.
Grzegorz Lewandowski ma małe możliwości kombinacji przy składzie. Może za to zmienić taktykę i umotywować swoich podopiecznych, a zarazem kolegów z drużyny. Sam nadal będzie występował na boisku.
- W składzie zajdzie może jedna, góra dwie zmiany - mówi Lewandowski. - Jestem zwolennikiem ustawienia 4-4-2, ewentualnie 4-2-3-1. Będziemy na pewno starać się tak korygować taktykę, by częściej znajdować się przy piłce.
Kończący za dwa tygodnie 38 lat szkoleniowiec zauważa już pierwsze efekty swojej pracy. - Wydaje mi się, że chłopcy są teraz mniej spięci niż poprzednio. Nie wiem zresztą, czym to było spowodowane - mówi Lewandowski. - Powiedziałem im, że teraz liczy się dla nas tylko sobota. Dosłownie wszystko inne odkładamy na bok. W poprzednich meczach bywało, że brakowało takiej chęci walki, jakiej ja oczekuję. Nie możemy się ani trochę oszczędzać. Naszym celem jest nie przegrać, zdobyć choćby punkt. Jeśli nadarzy się okazja, postaramy się wykorzystać błędy Odry i powalczyć o zwycięstwo.
W Opolu nie zagra tylko kontuzjowany Mikołaj Skórnicki. Na Śląsk wybiera się za to John Raus. Amerykański napastnik podpisał kontrakt z ŁKS-em. Na razie nie ma szans na występ od pierwszej minuty.
więcej: Gazeta Współczesna - Cokolwiek, oby nie zero
Gazeta wyborcza - Partie w blokach startowych
Najprawdopodobniej w najbliższą środę Parlament zadecyduje, czy na jesieni odbędą się wybory. Lokalni politycy już się do nich szykują. Na razie jednak głównie werbalnie.
- W polityce jest tak, że zawsze jest się gotowym do wyborów. Zawsze jest się pod parą - mówi poseł Andrzej Fedorowicz, szef podlaskiej LPR, pytany o przygotowania do ewentualnej kampanii. Te dwa zdania doskonale pasują do deklaracji liderów większości działających w Podlaskim ugrupowań. O konkrety wyjątkowo trudno. Dla mieszkańców województwa jesienne wybory oznaczałyby już szóste w ciągu ostatnich dwóch lat głosowanie. Można więc powiedzieć, że region ma w kwestiach wyborczych największe doświadczenie w kraju. Zapewne stąd bierze się deklarowany spokój lokalnych partyjnych liderów.
Gdyby zgodnie z zapowiedziami premiera wybory odbyły się 22 października, to do połowy września każda z zamierzających startować partii musiałaby przygotować i zarejestrować listy kandydatów. Każda składa się zwykle z 30 osób, po dwóch chętnych na każdy z 15 przypadających regionów mandatów.
- Wystartują wszyscy nasi obecni posłowie. Postawimy też na sprawnych i popularnych działaczy lokalnych. Ludzie zawsze najchętniej głosują na swoich - zdradza Mariusz Kamiński, sekretarz zarządu wojewódzkiego PiS. Według jego słów partia listy ma już prawie gotowe, więc krótki termin niezbędny na ich przygotowanie nie będzie problemem.
Problemów nie przewiduje też główny rywal PiS - Platforma Obywatelska. Jej podlaski lider Robert Tyszkiewicz przyznaje, że partia intensywnie pracuje nad składem list. O nazwiskach nic na razie mówić nie chce.
- To będą wybitne osobistości znane i szanowane w Podlaskim. Mają stanowić realną alternatywę dla rządów PiS - stwierdza enigmatycznie. Podaje za to trochę szczegółów z wyborczej kuchni. Kandydaci jego partii zostaną wybrani więc w regionie. Tak przygotowane listy zaopiniują władze krajowe partii. Ostatnie słowo jednak znów będzie należało do podlaskich działaczy, którzy ostatecznie zatwierdzą startujących w wyborach.
więcej: Gazeta wyborcza - Partie w blokach startowych