ŁKS Łomża poległ u siebie
W sobotnie popołudnie nie popisali się piłkarze ŁKS-u Browar Łomża i dopingujący ich kibice. Po nieciekawym meczu ŁKS Łomża uległ na własnym boisku 0 do 3 zespołowi GKS Jastrzębie Zdrój. W trakcie spotkania doszło też do chuligańskiego incydentu. Grupa pseudokibiców z Łomży wyłamała kilka przęseł ogrodzenia oddzielającego ich od murawy, po czym wtargnęła na teren bezpośrednio wokół boiska. Musiała interweniować policja, ale do starcia nie doszło... Sobotni mecz z GKS-em Jastrzębie był ostatnim tegorocznym spotkaniem rozgrywanym przez łomżan na własnym stadionie. To także szósty kolejny mecz ŁKS bez zwycięstwa.
Na murawie grą nie zachwycali ani
gospodarze ani goście. Łomżanie wyszli bez kilku podstawowych
zawodników, którzy musieli pauzować, za żółte
kartki zdobyte w poprzednim meczu. Największą niespodzianką była
obecność na ławce rezerwowych Pawła Galińskiego, który
wszedł na boisko na kilkanaście minut przed końcem spotkania.
Przez 90 minut grę na boisku kontrolowali goście. Łomżanie z
rzadka wypracowywali akcje, po których udawało im się
podejść bezpośrednio pod bramkę przeciwników, a już
zupełnie sporadycznie trafiali w światło bramki Jastrzębia. Na
tym tle lepiej wypadali piłkarze gości, którzy stosunkowo
często podchodzili w pobliże bramki Kamila Ulmana, ale na szczęście
nie zawsze potrafili akcje wykończyć celnym strzałem.
Pierwszy
raz ta sztuka udała im się w 32 minucie gry. Wówczas piłkę
do bramki Ulmana, przy zupełnie biernej obronie ŁKS-u, skierował
Janusz Wrześniak. Drugiego gola na chwilę przed zejściem do szatni
strzelił Bartosz Woźniak, a trzeciego w 57 minucie meczu Krzysztof
Rusinek.
Co prawda chwilę wcześniej łomżanie trafili do bramki
przeciwników, ale sędzie gola nie uznał, bo jego zdaniem
strzelający gola Mexwell Kalu był na spalonym.
Mecz
rozgrywany był w kiepskich warunkach atmosferycznych. Padający
deszcz i zimno utrudniało grę piłkarzom i obserwowanie ich
wyczynów kibicom. Tych na trybunach stadionu przy ul. Zjazd
zasiadło wyjątkowo mało – około pół tysiąca, przy czym
do końcowego gwizdka sędziego doczekała połowa z nich.