Bieg dla Justyny na milę zgromadził około 600 biegaczy
- Jest we mnie radość i wdzięczność ogromna, przeplatające się z wielkim wzruszeniem, że aż tyle osób zdecydowało się dla mnie wystartować, żeby mi pomóc... – mówiła Justyna Korytkowska, gdy w słoneczną niedzielę odbywała się I Łomżyńska Mila Charytatywna, w której wzięło udział ok. 600 zawodniczek i zawodników, mających od 4 miesięcy do lat 74. Dla chorej na nowotwór 33-letniej lekkoatletki, 14-krotnej medalistki Mistrzostw Polski, biegali z entuzjazmem lekarze, dziennikarze i dekarze, nastoletni harcerze i żołnierze OT, chłopcy z MŁKS i mężczyźni z MMA. Trudno wprost zliczyć zawody, tym bardziej, że panom starały się dorównać kroku panie i dziewczęta, a wszystko po to, ażeby I Bieg dla Justyny zaowocował funduszami na leczenie i rehabilitację dzielnej Kobiety.
Przychodzili na stadion przy ulicy Zjazd w Łomży z rodzinami i przyjeżdżali rowerami, motorami, samochodami, busami i autokarami. Parking był tak ciasno zastawiony, że z trudem przecisnęła się karetka Grupy Ratowniczej Nadzieja - lecz ratownicy, na szczęście, nie mieli rąk pełnych roboty, bo obyło się bez kontuzji. Część uczestników traktowała udział dosłownie charytatywnie, rekreacyjnie, więc czas się nie liczył, jak dla 55-letniego absolwenta „Wety” Adama Dąbrowskiego z Łomży. Dla innych był to czas pokazania w rodzinie i publicznie, że warto i trzeba solidarnie pomagać. - Kiedy dowiedziałam się o nowotworze Justyny, biegaczki, żony i matki, pomyślałam, że nigdy nie wiemy, co nas czeka, a potem o strachu, jaki przeżywają o córkę jej rodzice – dzieliła się przemyśleniami 41-letnia Monika Walesiuk, trenująca pod kierunkiem Pawła Kalinowskiego oraz Patryka Drężka w 3T Białystok. Przybiegła z czasem 6 minut 10 sekund, jej mąż: 5 minut 54 s. Zaczęła trzy lata temu, bo chciała się szybciej po pół godzinie zmęczyć, niż na rowerze. - Jak się czuję zmęczona, idę biegać, żeby mieć energię do działania – tłumaczyła motywy. - Potrafię biec i modlić się: wzmacniam serce, ducha i pomagam. Potrafię wierzyć w moc medycyny i moc modlitwy. Do kręgu włączam Justynę...
Cztery kręgi dobroci w ciepłym blasku słońca
Łaskawa była w niedzielę dla organizatorów biegu pogoda: ciepło, słonecznie, rześko i nie rzucała odorów oczyszczalnia z drugiej strony Zjazdu. 58-letni Jacek Jaworowski jako opiekun przyjechał z Wąsosza z 24-osobową Drużyną Harcerską Hufca Biebrzańskiego im. 9. Pułku Strzelców. To trener sławnych w pchnięciu kulą, jak Maciej Tarnacki (lat 23) i Beata Trzonkowska (lat 24), rzucająca też dyskiem. Na końcu drużyny podąża 13-letni Patryk Pukinowski. Lubi grać w piłkę nożną i biegać i ma nadzieję na dobry rezultat, lepszy niż 3 min. 43 s na 1000 m. Idzie świadomy, że przyświeca mu idea charytatywna - biegnie z harcerzami na pomoc chorej 14-krotnej medalistce mistrzostw Polski.
Mariusz Niziński, uśmiechnięty od ucha do ucha dyrektor organizacyjny I Mili, o chorobie Justyny dowiedział się od kolegów sportowców, a nie jak większość łomżynianek i łomżyniaków - z profilu biegaczki, która w połowie maja, na obozie sportowym w Szwajcarii, poczuła bóle brzucha. Była w rewelacyjnej formie, przygotowywała się także z myślą o igrzyskach w Tokio, ale kilka dni później trafiła na stół operacyjny. - Moja żona takie cierpienie przechodziła, ma wyciętą nerkę – opowiada 61-latek, gdy pełną parą pracują przy stoisku „Wety” 2- i 3-klasiści. Martyna Kalinowska, Paulina Kłosek i Maksymilian Franczuk z koleżeństwem pod opieką Marty Jankowskiej częstują za datek, czym „Weta” bogata: ciasto drożdżowe, sernik, serca z piernika, jakie upiekli z Sandrą Stępkowską, herbata i kawa. - Chętnie włączamy się ze Stowarzyszeniem „Biegamy dla zdrowia” do pomocy w akcjach charytatywnych, np. kilka lat temu w Giełczynie ok. 700 osób biegło na pomoc Adamowi Jakackiemu, biegną sztafety charytatywne w Łomży i Białymstoku dla hospicjum, DPS, Amazonek. - Gdy znamy kogoś osobiście, jak Justynę, to choroba bardziej nas dotyka osobiście, bardziej boli...
Daliśmy Justynie promyk nadziei, że wierzą w Nią Polacy
Pomysłodawcą Biegu dla Justyny był 2 miesiące temu Sebastian Chrzanowski z PWSIiP. Nie stał w słoneczną niedzielę, a stawił się na bieżni stadionu, gdzie drugie, a może i trzecie tyle było kibiców na trybunach podczas 4-godzinnych zawodów. Niektórzy, jak Helena Gacka z synem i wnukiem, by dać Justynie promyk nadziei, że są z Nią Polacy. Najstarszy to Józef Tyborowski z Łomży, rocznik 1945, najmłodszy to białostoczanin Szymon Kalinowski, rocznik 2019. Zanim wystartowali, rundę z numerem 1 na piersi prowadziła Justyna Korytkowska, z numerem 300 jej małżonek Andrzej, co kierowało myśli ku królowi Leonidasowi, broniącemu z 300 Spartanami w 480 r. p.n.e. Grecji przed zdobyciem wąwozu Termopile przez armię Persów. - Chciałabym jak najszybciej wrócić do sportu – powtarza od 5 miesięcy Justyna, jak w rozmowie ze szwajcarskim chirurgiem po operacji w maju, gdy nie dowierzała, że ma raka LAMN, śluzaka. - Nie zdążyłam napisać do Gabriele Grunewald, po jej pierwszej operacji chciałam dodać otuchy... Amerykanka miała 33 lata... Jak Chrystus na krzyżu.
Rozmowa z chirurgiem, któremu zawdzięcza życie, przyniosła informację z piekła rodem. Justyna nie załamała się, nie zastanawiała, ile jej czasu zostało, tylko co zrobić, żeby wygrać walkę o siebie, dla męża i 2-letniej córeczki. - Dla zawodnika, sportowca, to straszna wieść, traci wszystko. Jestem niespełnionym sportowcem, bo trapiły mnie kontuzje przed igrzyskami w Londynie, Rio de Janeiro.
Justyna Korytkowska stała się wzorem wytrwałości
Na dystansie ćwierć mili – 402 m – najlepiej sobie radziła 11-letnia Amelia Jaszczur z Pisza (1 min. 11 s). Na pół mili – 804 m – najszybsi okazali się: 15-latka Marta Krawczyńska z Nuru (2 min. 23 s) i Piotr Bagiński z Bruszewa (2 min. 24 s). 31-letnia Żaneta Bogusz z Łomży pokonała I Milę – 1609 m – w 5 min. 44 s, a Karolina Dzwonkowska, 16-latka z Zambrowa, była od dwa razy starszej biegaczki zaledwie o pół sekundy słabsza. Podczas rywalizacji zwróciły uwagę liczne zachowania fair play, uprzejmość, życzliwość oraz determinacja, gdy ostatnie na bieżni osoby z dużą nadwagą, samotnie lecz dziarsko, nie ulegały zmęczeniu, ciążeniu i zniechęceniu, za co zbierały huragan braw widowni. Puchar za przyjazd z najdalszego zakątka Polski otrzymała Maja Łyskowska, 15-latka z Kalisza. Do Dublina organizatorzy wyślą puchar Magdzie Deptule (lat 32), biegaczce z Chorzowa, która opłaciła udział i prowadzi w Irlandii zbiórkę funduszy dla Justyny, choć jej osobiście nie zna.
Słodkie serduszko z piernika w roli cennego medalu
Rafał Pogorzelski, 20-letni biegacz LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża, lekko wygrał z czasem 4 min. 26 s bieg na milę. Ruszył z zewnętrznego toru pierwszy, przez 4 okrążenia prowadził i pierwszy na metę wbiegł z najlepszym wynikiem Mili. - Miałbym czas lepszy, gdyby mocniej docisnęli rywale – ocenia skromnie ambitny i pracowity młodzian, 5-krotny medalista Polski, 6. w Europie. - Byłem w szoku, gdy dowiedziałem się o nowotworze Justyny. Nikt z mojej rodziny nie chorował. Wszyscy w klubie byliśmy przygnębieni. Informacja straszna, można się załamać, ale dopóki jest szansa, trzeba walczyć. Dla wszystkich kolegów jest oczywiste, że będziemy Justynę w walce o zdrowie wspierać.
- Nie poddam się, szybko otrząsnęłam się pięć miesięcy temu z wizji śmierci – zapewnia Justyna. - Mam dla kogo żyć, mam cel sportowy i tylu serdecznych, życzliwych ludzi, dodających mi otuchy.
Frekwencja w Biegu dla Justyny zaskoczyła organizatorów: najpierw zamówili 300 medali, potem domówili 400 i 500, a z kłopotu wybawiły słodkie serduszka z piernika, rozdane jako medale. Czas I Mili Charytatywnej umilała śpiewem Anna Zlagodukh, dzięki czemu biegaczom urosły skrzydła. - Dziękujemy uczestnikom, kibicom, darczyńcom, wolontariuszom i sponsorom za okazane serce i wsparcie akcji – mówi organizator Andrzej Korytkowski, 49-letni prezes Prefbet Śniadowo Łomża. Na FB nadal działa profil: Licytacje dla Justyny z pamiątkami od mistrzów sportu oraz darczyńców.