Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 30 grudnia 2024 napisz DONOS@

Środowiska artystyczne pożegnały Poetkę Janinę Osewską

Główne zdjęcie
Janina Osewska (fot. MBP w Łomży)

- Garnęłaś się do ludzi. Lubiłaś z nimi przebywać, rozmawiać, snuć opowieści. Nie tylko o literaturze – wspominał Janinę Osewską (1955-2023) poeta ks. Jerzy Sikora podczas homilii, wygłoszonej na mszy żałobnej w Bazylice Najświętszego Serca Jezusowego w Augustowie, gdzie w sobotę odbyły się uroczystości pogrzebowe. - Kiedy zdiagnozowano nowotwór trzustki, jeden z najbardziej niebezpiecznych, trzymałaś się dzielnie przez długi czas – czas próby, czas walki – nie byle jakiej, bo o życie. Nie poddawałaś się. Dopiero jakieś dwa tygodnie temu w rozmowie telefonicznej powiedziałaś: „Wiesz, ja już nie mam siły walczyć. Ja już chciałabym odejść...”.

W augustowskiej bazylice wszystkie ławki w rzędach nawy głównej zostały po godzinie 10. zajęte przez ludzi, którzy znali Janinę Osewską (+ 68), nauczycielkę i dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Augustowie. Poczet sztandarowy SP nr 6 towarzyszył w ostatniej drodze Poetce, uhonorowanej również tytułem Ambasadora Augustowa.

Wśród żegnających była Krystyna Sobocińska, w latach 1991-2019 dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Łomży. - Bardzo lubiłam i szanowałam Jankę, i byłam Jej wdzięczna za udział w Czerwcowych Konkursach Jednego Wiersza – mówi po powrocie do Łomży dyrektor Sobocińska.

W 1. edycji konkursu Janina Osewska zdobyła w 2000 r. jedną z trzech równorzędnych nagród za wiersz „Starość”. Brała udział także w 2., 3., 5., 7., 8. i 9. edycji poetyckiej rywalizacji. Zdobywała nagrody i wyróżnienia za utwory: „*** porządek świata”, „Świat pod stopą”, „Kobieta w sukience zapinanej z tyłu na guziki” i „Studium patrzenia na Campo dei Miracoli w Pizie”. Pomysłodawczynią konkursu była pracująca wówczas w bibliotece Wiesława Czartoryska, późniejsza redaktorka wydawnictwa Stowarzyszenia Stopka: - Ta pierwsza nagroda w konkursie literackim w Łomży okazała się bardzo ważna, bo Jasia później przy różnych okazjach z sentymentem wspominała tamto wydarzenie. To ją umocniło w przekonaniu, że napisane przez nią wiersze są wartościowe. Pamiętajmy, że wtedy była początkującą poetką. Dopiero zadebiutowała w prasie. Jasia powtarzała, że od nagrody w Łomży jej kariera poetycka nabrała przyspieszenia. Lubił i cenił Jasię także redaktor Stanisław Zagórski, z którym kilkakrotnie odwiedziliśmy ją w jej domu. Była energiczna, dobrze zorganizowana i lubiana. Chętnie podejmowała się nowych przedsięwzięć.

Po mszy żałobnej Józefa Drozdowska, poetka i przyjaciółka Janiny Osewskiej, odczytała „List do Matki” od trzech synów Poetki, opisujących, jak była w ich życiu ważna i jak będzie jej brakować, bo darzyli ją miłością, szacunkiem, podziwem, wdzięcznością. Następnie Pedagoga, Nauczycielkę, Animatorkę wydarzeń oświatowych i kulturalnych wspominali dwaj przedstawiciele społeczności artystycznej regionu: Zbigniew Fałtynowicz, redaktor kwartalnika "Kroniki" i kustosz Muzeum w Suwałkach, oraz Krzysztof Czyżewski z Ośrodka Pogranicze w Sejnach. Ksiądz Jerzy Sikora poprowadził obrzędy ostatniego pożegnania i złożenia do grobu.  

Homilia wygłoszona na pogrzebie Poetki Janiny Osewskiej

- Powiedzmy sobie szczerze, spotykamy się dzisiaj z Janiną w takich okolicznościach, w których nie chcielibyśmy się spotkać. A w każdym razie jeszcze nie teraz. Chcielibyśmy czekać na jej nowy wiersz, kolejny tomik – mówił literaturoznawca ks. prof. Jerzy Sikora, którego słowa publikujemy w całości. - Pisała: „Jeśli zapytasz mnie o apetyt / odpowiem: największy ten na życie, a jeśli zapytasz mnie o śmierć: tylko znaki zapytania”. Jasia miała duży apetyt na życie, przepraszam: największy apetyt. A przyszła śmierć – wokół której tylko znaki zapytania. Ale jednak nie tylko znaki zapytania. Bo i znaki nadziei. Przecież przed chwilą w Ewangelii słyszeliśmy pełne otuchy i właśnie nadziei słowa Chrystusa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”. To zapewnienie jest podstawą naszej wiary w nasze zmartwychwstanie i nasze życie wieczne. A więc i w życie wieczne Janiny.

Jasiu, zobacz, ilu miałaś, ilu masz, bliskich, znajomych, przyjaciół. Ilu dzisiaj przyszło na spotkanie z Tobą. Zawsze cieszyłaś się ze spotkań, z rozmów. Z książek – swoich, i innych – szczególnie tych wydanych w Twoim wydawnictwie. Zawsze starałaś się, aby zdążyć na czas. I zdążałaś. A teraz jesteś już poza czasem. Po drugiej stronie. W drugiej przestrzeni. W wieczności, której nie mierzą wskazówki zegara. Św. Augustyn napisał w „Wyznaniach”: „Czas nas osacza. Żyjemy w kleszczach czasu”. Ty już wyzwoliłaś się z tego osaczenia. Jesteś poza czasem. Dla Ciebie w środę o 20. 16 zatrzymał się zegar. Przekroczyłaś ziemską, doczesną strefę czasu. Weszłaś w strefę wieczną, pozaczasową. Pisałaś: „i tak potoczy się życie / do ostatniej nocy i świtu ostatniego / aż staną zegary”. I stanęły zegary.

Znałem Cię od dawna. A zwłaszcza od czasu, gdy zaczęłaś pisać wiersze: piękne, mądre, ponadczasowe. Zbratałaś się z poezją po niespodziewanym odejściu Twojego męża Tadeusza. W Twoim sercu powstała wyrwa, wielka pustka, chociaż byli wprawdzie inni: synowie, rodzina, znajomi, wnuki, które tak bardzo kochałaś. Garnęłaś się do ludzi, lubiłaś z nimi przebywać, rozmawiać, snuć opowieści. Nie tylko o literaturze. Kiedy zdiagnozowano nowotwór trzustki, jeden z najbardziej niebezpiecznych, trzymałaś się dzielnie przez długi czas – czas próby, czas walki – nie byle jakiej, bo o życie. Nie poddawałaś się. Dopiero jakieś dwa tygodnie temu w rozmowie telefonicznej powiedziałaś: „Wiesz, ja już nie mam siły walczyć. Ja już chciałabym odejść”. Czy to była rezygnacja? Nie. To była trzeźwa ocena sytuacji. Jasiu, to tak, jakbyś chciała powiedzieć: „wiesz, już czas na mnie”. Tadeusz Różewicz u schyłku życia napisał chyba najprostszy swój wiersz, a jednocześnie najbardziej przejmujący i najprawdziwszy. Zatytułował: „Czas na mnie”. „Czas na mnie / czas nagli. / Co ze sobą zabrać / na tamten brzeg / nic. Więc to już wszystko, mamo? / Tak, synku, to już wszystko. A więc to tylko tyle? Tylko tyle. Więc to jest całe życie? Tak, całe życie”. 

Jasia zabrała ze sobą to, co nazywa się „życiem” – zabrała ze sobą całe swoje życie, 68 lat życia. Dużo czy mało? Oczywiście, że mało. Chcemy przecież, aby bliskie nam osoby były z nami jak najdłużej. Zabraknie jej nam bardzo. Już brakuje. W chwilach dojmującego braku sięgnijmy po jej wiersze. Ona w nich została, ona w nich jest, ona w nich do nas mówi. Pisała: „a jeśli zapytasz mnie o miłość / […] czasem nie do wytrzymania / ta jej nieobecność i nadobecność”. Właśnie, jest jeszcze miłość: miłość Boga i miłość ludzi. Miłość, która – jak przekonuje św. Paweł Apostoł – „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”. Jeśli wszystko, to i śmierć. Miłość jest mocniejsza od śmierci. Dobremu, miłosiernemu, kochającemu Bogu polecamy duszę Janiny. Modlimy się za nią, bo cóż więcej możemy teraz zrobić? Co jej dać?

W jednym z Twoich, Jasia, utworów  pojawił się obraz „poręczy schodów do nieba”. Zapamiętałem ten piękny, metafizyczny motyw. Myślę, że modlitwa jest taką „poręczą schodów do nieba”. Ażeby pewniej, bezpieczniej iść do tej niebiańskiej krainy. Bez lęku wysokości, bez wszelkiego lęku.

Dzieciom, rodzeństwu, bliższej i dalszej rodzinie, znajomym, przyjaciołom Jasi składam wyrazy głębokiego współczucia, ale i otuchy. Trzymajcie się. Trzymajmy się. I wierzmy, że prędzej lub później spotkamy się z Jasią w wieczności – życzył zebranym w bazylice ks. prof. Jerzy Sikora.

Krzysztof Czyżewski, współtwórca i dyrektor Ośrodka „Pogranicze - sztuk, kultur, narodów” z siedzibą w Sejnach i Międzynarodowego Centrum Dialogu w Krasnogrudzie, poświęcił wspomnienie poetyckie Janinie Osewskiej (1955 – 9. sierpnia 2023), które wygłosił w Bazylice w Augustowie. Za zgodą Autora, poety, pisarza i eseisty, w portalu 4lomza.pl ukazuje się pierwsza wersja internetowa utworu.

Eulogia dla Janiny Osewskiej

być może to śmierć

starczy przecinek by być

i skoczyć w morze

 

Janka przeżyła życie niezdawkowo, z interpunkcją – uwagą dla każdego drobiazgu. Okruchy życia, jak chleba, trzeba zebrać do ostatniego, pochylić się nad najmniejszym. Inaczej mamy przykarane. Tak żyła, tak uczyła, tak pisała. Do lękliwego i niefrasobliwego „być może” wstawiła przecinek, uwalniając bycie i morze – dwa żywioły, którym się oddała. Jej bycie było w służbie innym i w poszukiwaniu Innego. Jej morze było zanurzeniem we wszechogarniające, gdzie człowiek maleje do ziarna pokory i przekracza siebie; zanurzeniem w las augustowski, podaniem się nurtom Netty i Czarnej Hańczy, wskoczeniem do Sajenka albo Hołn, zrywającym do lotu uderzeniem fali Bałtyku w litewskiej wiosce Karklė. Morzem były jej trzy umiłowane ziemie: augustowska, sejneńska i suwalska. We wszystkim, co czyniła, brała niebo na świadka, wierna przyrzeczeniu, które złożyli sobie z Tadeuszem.

Nagła choroba rychło zabrała Tadeusza. Janka była wtedy dyrektorką szkoły społecznej w Augustowie, ich trzej synowie – Maciej, Wojciech i Jacek – studiowali. Gdy spada na nas taki cios losu, człowiek może się załamać, oddać rozpaczy, a inni ludzie obejmą go współczuciem i sympatią. Ale nie odnotowano wtedy nieobecności pani dyrektor w szkole. Swoim uczniom opowiadała o dwóch myszkach, które wpadły do śmietany – jedna się poddała i utonęła, druga tak przebierała nóżkami, że ubiła masło i wydostała się z pułapki. Janka zebrała się w sobie, rodzina dała jej siłę. W końcu miłość, jak się kiedyś do tego przyznała, nie była dla niej tematem poezji, lecz życia. Odczuła wtedy osamotnienie, jak każda siłaczka, która daje radę, miast budzić litość. Oddała się pracy pedagogicznej, stając się znaną w całym kraju innowatorką kształcenia dzieci w oparciu o poczucie własnej wartości, ocenianie kształtujące i budowanie zaufania między nauczycielem i uczniem, czyli tak zwany „nacobez” – nie bójcie się, powiem wam na co będę zwracała uwagę.

Doświadczenie życiowe bardzo pomogło Jance w praktykowaniu pedagogiki dobra – uczeniu dzieci sztuki dostrzegania wokół siebie tego, co pozytywne, okruchów światła. Nabrało to szczególnego znaczenia w momencie, gdy objęła dyrekcję publicznej szkoły nr 6 w Augustowie, znajdującej się w robotniczej dzielnicy, po likwidacji tartaku dotkniętej bezrobociem. Ze „szkoły na Polance” uczyniła nie tylko „szkołę z klasą”, szybko windującą się w górę wynikami nauczania, ale też promieniującą na całe sąsiedztwo, znaną z etosu zaangażowania obywatelskiego i w dużym stopniu przykładającą się do tego, że dzisiaj jest to jedna z najpiękniejszych i najbardziej atrakcyjnych do zamieszkania dzielnic miasta. Ten niezwykły, rozłożony na wiele lat i połączony z twórczą pracą literacko-artystyczną wysiłek Janki przełamał jej osamotnienie wdowy, która daje sobie radę. W pełni zasłużyła na to, że Augustów może szczycić się jej obywatelstwem. Nigdy też nie przeszła na nauczycielską emeryturę. Uczniów zastąpiły wnuczki, prawie cała klasa, siedmioro… Gdy nie umiały jeszcze chodzić i u niej w domu wspinały się na czworakach po schodach na piętro, nigdy nie słyszały od niej „to zbyt niebezpieczne, proszę zejść”, tylko „uważnie, nie bój się, nie oglądaj się za siebie, dasz radę, jeszcze trochę a dotrzesz na górę”.

Inną, równie ważną jak rodzina i szkoła ostoją Janki była praca twórcza, poezja i fotografia, połączone z szalonymi podróżami i marzeniami nabierającymi kształtu. Zwieńczeniem tych pasji jest stworzona przez nią Fundacja „Słowo i obraz”, którą i miastu Augustów, i nam, ludziom kultury, pozostawia jako schedę do kontynuacji i dochowania jej wierności.

Jest dwunasty sierpnia 2023 roku.

Stoimy przy Twoim martwym ciele, Janko.

Na początku listopada 2003 Ty tak stałaś przy Tadeuszu.

Poetkę w Tobie przebudziła świadomość

niewyrażalnego w języku bólu rozstania.

Jak Ty wtedy, zamykamy oczy. Jesteś na wyciągnięcie ręki.

Napełniamy swoje serca spokojem, by trwać w nim

jeszcze długo po Twojej śmierci.

Na fotografii, trzymanej zawsze na piersi rodziny,

z waszej piątki pozostała trójka, lecz wchodzą w nią

synowe i wnuczki, ledwo mieszcząc się w jej ramach.

I jak Ty, wciąż tak samo nic nie rozumiemy.

Nie koniec jednak na tym. W stronę ciszy

nas zwracasz, byśmy urodzili ją w sobie,

tak szeroką, że słychać będzie drżenie rąk

zapinających żonie guziki z tyłu sukienki.

Z każdym Twoim wierszem przeczytanym słyszymy więcej.

Staramy się tu być niezdawkowo.

Spłoszone ciszą, czmycha zapomnienie.

Twoim śladem, interpunkcyjnie uważni,

stawiamy kropkę po „Jesteś martwa”.

Lecz nie pozostawiasz nas w martwym punkcie.

Coś nas zbliża do siebie. Jak wtedy u Ciebie w domu,

gdy opowieść o „pograniczu w ogniu”

przemieniała się w „pogranicze przy ogniu”.

Coś nas zbliża do sedna. Coraz szersze rozświetlenie rzeki.

Mała jest i dlatego niewyczerpana niebieska kropla.

Zasiewałaś ją w ogrodach naszych serc.

Oczy otwierają nam się do wewnątrz:

nareszcie z muzyką lasu granicę przetańczysz, niezauważalnie.

Niech most będzie z Tobą.

 

 

Mirosław R. Derewońko

tel. red.  696 145 146

 

Zmarła Serdeczna Poetka Janina Osewska (1955 - 2023)


 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę