Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 napisz DONOS@

wtorek 12.12.2006

Kurier Poranny - Piją, palą, biją... Gazeta Współczesna - Azyl na trzy miesiące Gazeta Współczesna - Metry opowiadań Gazeta Współczesna - Straszy sądem Gazeta Wyborcza - Obiecanych milionów jeszcze nie ma

Kurier Poranny - Piją, palą, biją...
Podlaskie kuratorium podsumowuje pierwsze wyniki kontroli w gimnazjach. Najwięcej zastrzeżeń ma do nauczycieli. Pozostałe "odkrycia" nie są rewelacją: papierosy, alkohol i wzajemne dręczenie się przez uczniów.
Minął prawie miesiąc, odkąd pierwsze zespoły przedstawicieli kuratorium oświaty i policji ruszyły do szkół. Skontrolowano już około dwustu gimnazjów.
Nauczyciele nieobecni
– Uczniowie i rodzice są zadowoleni z tych spotkań – podsumowuje Elżbieta Dzitkowska, dyrektor wydziału szkolnictwa podstawowego i gimnazjalnego w Podlaskim Kuratorium Oświaty. – Na ogół uczniowie czują się bezpiecznie w swoich placówkach, kiedy blisko nich jest nauczyciel.
To niestety nie jest jednak normą, bo jak wynika z uczniowskich ankiet, nauczyciele spóźniają się na lekcje, opuszczają klasy podczas ich trwania i zaniedbują dyżury na szkolnych korytarzach.
– W naszej szkole rzadko dochodzi do takich incydentów. Wtedy zawsze upominamy naszych nauczycieli, a na zastępstwo kierujemy pedagoga lub innego nauczyciela – zapewnia Ewa Łukasiuk-Gąsiorek, wicedyrektor Publicznego Gimnazjum nr 5 w Białymstoku.
Nie wszędzie jednak nauczyciele są tak zdyscyplinowani.
– Czasami nie rozumieją, że nie można się spóźniać, a dyżur to poważny obowiązek – dodaje Elżbieta Dzitkowska. – Z kontroli wynika, że nauczyciele jednocześnie obawiają się, że będą mieć coraz więcej pracy.
więcej: Kurier Poranny - Piją, palą, biją...

Gazeta Współczesna - Azyl na trzy miesiące
Latami żyją w strachu, znoszą upokorzenia i leczą rany. Wkrótce maltretowane kobiety znajdą schronienie i pomoc w ośrodkach w Łomży i Kolnie.
Policyjne statystyki są przerażające. Tylko w powiecie kolneńskim w tym roku założono 355 niebieskich kart. To jest o ponad 50 więcej niż przed rokiem. Ofiarami przemocy domowej było 247 dzieci do 13 roku życia i 87 w wieku od 13 do 18 lat.
- Przyczyną zwykle jest alkohol - podkreśla komisarz Marek Kwiatkowski, zastępca komendanta kolneńskiej policji. - W tym regionie, niestety jest dużo ofiar przemocy i nietrzeźwych sprawców.
Biją nie tylko pijani mężczyźni, agresywne potrafią być też kobiety, a czasami dzieci.
Trzeba się odważyć
Kiedy bicie, awantury, przemoc czy psychiczne znęcanie się jest codziennością, niełatwo znaleźć w sobie siłę, by zmienić dotychczasowe życie. Matka i siostra dwóch upośledzonych braci ze wsi pod Przytułami latami znosiły ich agresywne zachowania. Ze strachu często wolały nocować poza domem, a kiedy robiło się bardzo niebezpiecznie, wzywały policję. Ratunku szukały w ośrodku pomocy, ale spokój zapanował dopiero wtedy, kiedy zgłosiły się do prokuratury, a bracia trafili do aresztu. Ofiary najczęściej boją się mówić o domowych tragediach, nie wiedzą co robić, a kiedy już dojdzie do interwencji policji - nie chcą, by sprawcy zostali ukarani.
- Wycofują się, chcą dać jeszcze jedną szansę, ale często jest tak, że sytuacja z przemocą się powtarza - mówi Krzysztof Leończak, oficer prasowy łomżyńskiej policji. - A wtedy cierpią najbardziej dzieci.
więcej: Gazeta Współczesna - Azyl na trzy miesiące

Gazeta Współczesna - Metry opowiadań
Podgórze. Witraże, strony oprawione w drewnie, w tkaninie, rozwijane i składane - takie niezwykłe książki wykonali własnoręcznie uczniowie z Podgórza.
Lamparcie cętki na okładce to fragment mojej starej sukienki - pokazuje Klaudia Surel, autorka książki pt. "Zuzia i jej przyjaciel”. - Robiłam ją dwa dni, ale opowiadanie pisałam już kilkanaście.
Pisarze i introligatorzy
Konkurs na własnoręcznie wykonaną książkę ogłosiła biblioteka w Podgórzu. Uczniowie przynieśli 17 autorskich woluminów. Jury oceniało je w dwóch kategoriach: literackiej i plastycznej.
- Dzieci zaskoczyły nas różnorodnością pomysłów na wykonanie własnych książek - mówi Katarzyna Szczyglewska, nauczycielka sprawdzająca prace. - Treść książek była niezwykle ciekawa, choć w żadnej z nich nie brakowało błędów ortograficznych - dodaje.
Zwój jak z telewizji
W kategorii literackiej pierwsze miejsce zajęła Marta Kłosińska.
- Napisałam opowiadanie o dziewczynce, która zachorowała na raka - mówi dwunastoletnia Marta Kłosińska. - Książka nosi tytuł "Ostatnie wakacje”, bo niestety dziewczynka przegrała walkę z chorobą.
więcej: Gazeta Współczesna - Metry opowiadań

Gazeta Współczesna - Straszy sądem
Białystok Andrzej Chmielewski z Samoobrony, nowy wicemarszałek województwa, miał w przeszłości kłopoty z prawem. Teraz będzie najbliższym współpracownikiem nowo wybranego marszałka Bogusława Dębskiego z PiS, byłego wiceprezydenta Białegostoku. Radni sejmiku wybrali ich wczoraj.
- Jestem osobą niekaraną i jeśli napiszecie państwo coś na temat moich wyroków, to wylądujecie w sądzie - odpowiedział Andrzej Chmielewski, gdy pytaliśmy go o jego przeszłość.
Formalnie niekarany
Andrzej Chmielewski ma za sobą bogatą przeszłość. Na początku lat dziewięćdziesiątych był jednym z najprężniejszych augustowskich biznesmenów. Potem popadł jednak w potężne tarapaty finansowe. Konsekwencją tego było zainteresowanie jego osobą organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Sprawa długów wyszła na jaw w 2003 roku, kiedy Chmielewski ubiegał się o mandat senatora w przedterminowych wyborach w naszym województwie. Odezwali się jego ówcześni wierzyciele. Kwestionowali kwalifikacje Chmielewskiego jako osoby mającej sprawować senatorski mandat. Jeden z wierzycieli nawet publicznie spoliczkował kandydata Samoobrony.
- Jestem osobą niekaraną - mówił wówczas Chmielewski, pytany o swoją przeszłość.
Tak rzeczywiście jest z formalnego punktu widzenia. W świetle prawa wszystkie wyroki uległy zatarciu, co oznacza, że jest on teraz osobą niekaraną. Wicemarszałek nie wziął jednak pod uwagę tego, że życiorys każdej osoby ubiegającej się o funkcję publiczną podlega szczególnej ocenie.
więcej: Gazeta Współczesna - Straszy sądem

Gazeta Wyborcza - Obiecanych milionów jeszcze nie ma
Są do wydania, ale jeszcze ich nie ma. Chodzi o pieniądze zaoszczędzone w tym roku przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Suma jest niebagatelna, bo to 8 mln zł.
Dyrektorzy zadłużonych szpitali boją się, że do końca roku nie zdążą spożytkować tych pieniędzy. A jeżeli tak się stanie, pieniądze trzeba będzie zwrócić do centrali.
Już w zeszłym tygodniu, o czym pisaliśmy w piątek, centrala NFZ obiecywała, że lada chwila pieniądze trafią na konto podlaskiego oddziału.
- Do tej pory ich nie ma - informuje Jan Mirucki, rzecznik podlaskiego NFZ. - A czasu na ich wydanie jest coraz mniej.
Podobne obawy mają dyrektorzy podlaskich szpitali.
- Nie mam niczego na piśmie, tylko słowne zapewnienia, że pieniądze przyjdą i będzie nimi można zapłacić za zaległe świadczenia. Boję się, że za chwilę stanie się to, co w ubiegłym roku. Warszawa zabierze nam oszczędności i odda dopiero po drugim kwartale przyszłego roku - obawia się Bożena Grotowicz, szefowa szpitala w Bielsku Podlaskim.
więcej: Gazeta Wyborcza - Obiecanych milionów jeszcze nie ma


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę