Nieoczywiste „Odbicia” Rafała Kowalskiego
Wystawę malarstwa Rafała Kowalskiego otwarto w Galerii Pod Arkadami na Starym Rynku. Łączące przeszłość z teraźniejszością obrazy to klasyczne malarstwo akrylowe na płótnie, ale odwołujące się do dawnych fotografii, a do tego duplikowane i bardzo nieoczywiste. - Ta wystawa jest autentyczną i intrygującą wizją malarstwa, ponieważ naszym pierwszym skojarzeniem na jej widok jest fotografia lub druk - podkreślała Kaja Kozon, dodając, że obrazy Rafała Kowalskiego wprowadzają odbiorców w przestrzeń pamięci, wspomnień i tęsknoty.
Pierwsza tegoroczna wystawa w Galerii Pod Arkadami cieszyła się znacznie większym niż zwykle zainteresowaniem - być może dlatego, że po mieście rozeszła się już wieść o planach jej likwidacji.
- Walczymy o to miejsce! - podkreślał dyrektor MDK-DŚT Krzysztof Zemło, wspominając o możliwości podpisania petycji w obronie Galerii Pod Arkadami, żeby zachować tę bardzo ważną dla łomżyńskiej kultury placówkę, co uczyniło już ponad 500 osób. Jednak, póki co, galeria pracuje normalnie, a Kaja Kozon zaprosiła do Łomży kolejnego, nietuzinkowego artystę.
Dr hab. Rafał Kowalski, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, którą również ukończył, zaprezentował w Łomży wystawę „Odbicia”, pokazywaną w tej formie po raz pierwszy. To jego najnowsza twórcza fascynacja, która zrodziła się na skutek bardzo trudnej dla niego sytuacji.
- Te obrazy zacząłem malować po 2013 roku, kiedy spaliła mi się pracownia - mówi Rafał Kowalski. - To doprowadziło do tego, że zacząłem swoją twórczość od nowa. I wtedy dużo osób pytało mnie, czy namaluję jeszcze raz te (spalone - red.) obrazy. Pukałem się wtedy trochę w głowę, no bo jak, mam malować te same obrazy? Przecież to nie będą już te same obrazy! Od tego momentu zaczęła interesować mnie taka powtarzalność w sztuce - czy to jest w ogóle możliwe. Dlatego jest tu wiele obrazów, które są, po pierwsze, podwójne, a po drugie związane z fotografią, bo jest ona powtarzalna i tak się właśnie kojarzy.
Artysta czerpie natchnienie z różnych źródeł. Jak podkreśla, czuje się artystycznym spadkobiercą prof. Marka Wyrzykowskiego, a do tego inspirują go fotografie sprzed lat. Zarówno portretowe, jak też reporterskie, ukazujące różne wydarzenia - od ważnych w skali ogólnopolskiej, jak choćby wizyta papieża, aż do prywatnych i niszowych, przedstawiających undergroundowe koncerty. Odwołuje się przy tym do formy podziemnych zinów, ale też, w szerszym kontekście, do prasy lat 80., kiedy to z powodu ustawicznego braku papieru czy farb zdjęcia w w gazetach codziennych, ale też choćby w muzycznym miesięczniku „Non Stop”, były często tylko czarno-białymi plamami.
Tu też mamy tę kolorystyczną oszczędność, wręcz surowość, a do tego powtarzanie poszczególnych obrazów, gdzie malarskie „duplikowanie” fotografii skutkuje z jednej strony powstaniem podobnych, ale bardzo różniących się szczegółami prac, zaś po drugie autor tworzy na ich podstawie, zarówno od strony tematycznej, jak i formalnej, własny, indywidualny znak.
- Nie odtwarzam tych zdjęć, raczej je portretuję - wyjaśnia Rafał Kowalski. - Nie do końca zresztą chodzi mi o to, co jest na tych zdjęciach, ale o wszystkie niedoskonałości tej fotografii, jako na przykład wydruków kserograficznych, czy offsetowych. I te wszystkie elementy tych zdjęć, które bardziej zaakcentuję, sprawiają, że każdy z tych obrazków w jakiś sposób się różni, a poza tym i tak nie powtórzę wszystkiego, dlatego są one, w jakimś tam stopniu, inne, przez co, moim zdaniem, każdy jest oryginałem.
Dzięki różnym wydarzeniem, tym znaczącym, ale też i błahym, Rafał Kowalski przypomina to, co wydarzyło się w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, zestawia anarchię z normalnością („Anarchiści wyglądają zupełnie normalnie” głosi podpis), ale jednocześnie owa przeszłość jednocześnie płynnie przechodzi w teraźniejszość. Pojawia się też temat przemijania i upływu czasu, co nader dobitnie ukazuje postać kobiety tracącej kształty, rozpływającej się w niebycie.
- Artysta traktuje ten temat bardziej jako punkt wyjścia do eksperymentów, w których w wartościach formalnych znajduje się powielenie, mechaniczność, ingerencja, powidok - podsumowuje Kaja Kozon. - Zestawione zostają one z kwestią pozostania autentycznym, bo przecież pozbawione zostają ekspresji malarskiej czy celowej narracji. Nie wpływa to jednak na charakter tych przecież oryginalnych dzieł, które pozostają formą własnej wypowiedzi. Artysta, czerpiąc z tradycji, tworzy inną jakość obrazu poprzez odejście od znanego nam sposobu malowania, stwarza ją na nowo.
Wystawę „Odbicia” Rafała Kowalskiego można oglądać w Galerii Pod Arkadami na Starym Rynku do 9 lutego.
Wojciech Chamryk