Większość ratowników z łomżyńskiego pogotowia złożyła wypowiedzenia z pracy, problemy mogą też być w Białymstoku
Większość ratowników medycznych z łomżyńskiego pogotowia zatrudnionych na umowy cywilno-prawne złożyła w czwartek (26.08) wypowiedzenia z pracy.
To kilkadziesiąt osób - potwierdza dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łomży, Sławomir Szajda. - Jeżeli chodzi o ratowników na umowy cywilno-prawne to musimy powiedzieć o 58 pracownikach medycznych, którzy z nami w tej chwili współpracują. Dostaliśmy w sumie 45 wypowiedzeń, jeżeli chodzi o ratowników mających takie umowy. Mają w tej chwili miesięczny okres wypowiedzenia.
Złożone wypowiedzenia to efekt braku porozumienia podczas rozmów ratowników z dyrektorem na temat podniesienia wysokości ich wynagrodzenia. Sławomir Szajda wierzy jednak, że uda się osiągnąć kompromis.
- Nie mówmy w ten sposób, że większość odeszła, ponieważ jesteśmy w trakcie rozmów z naszymi ratownikami medycznymi. Prowadzimy rozmowy, które pozwolą nam na dojście do wspólnych porozumień, wspólnych wniosków, które pozwolą dalej realizować naszą współpracę. Jesteśmy w trakcie postępowania kontraktowego, w związku z tym na razie nie przekreślajmy tej całej sytuacji.
Ratownicy medyczni, którzy złożyli wypowiedzenia umów, chcą podniesienia stawek za ich pracę, które teraz są według nich zbyt niskie. Chcą też, żeby część wynagrodzeń była taka sama jak te, o które walczą ich koledzy z białostockiego pogotowia.
Białostockie pogotowie też ma trudną sytuację
Wojewódzka Stacja Pogotowia w Białymstoku też może mieć poważne problemy kadrowe - ostrzegają ratownicy. I dodają, że od początku września co najmniej 30 procent karetek może nie mieć obsady. Dyrektor placówki i ratownicy - domagający się podwyżek - nie doszli do porozumienia.
Miesiąc temu w białostockim pogotowiu umowy kontraktowe wypowiedziało ponad 120 osób. W piątek rano (27.08) mija termin składania ofert w kolejnym już konkursie dla ratowników medycznych. W pierwszym do pracy zgłosiło się kilkanaście osób, drugi unieważniono, teraz kończy się trzeci i jak na razie swoje oferty złożyło około dwudziestu osób.
Dyrektor placówki Bogdan Kalicki zapowiada, że następnego konkursu nie będzie, ponieważ jak mówi: "protestujący po każdym spotkaniu zmieniają swoje postulaty i wysuwają kolejne żądania".
Z kolei przedstawiciel ratowników Paweł Zaworski wskazuje, że prawie wszystkie osoby, które miesiąc temu złożyły wypowiedzenia, nie wystartowały w konkursie, a niektóre z nich znalazły już nowych pracodawców.
Dodaje, że ratownicy są zdeterminowani w walce o podwyżki, a głównym powodem, dla którego do tej pory nie złożyli ofert, był brak kompromisu co do wynagrodzeń. Dyrektor Bogdan Kalicki mówi, że swoimi metodami już teraz łata kilkudziesięcioosobową dziurę kadrową.
Czas na składanie ofert mija o 9:00 rano. Protestujący ratownicy ostrzegają - co najmniej 30 procent karetek wojewódzkiej stacji w Białymstoku od początku września nie będzie miało obsady.