Rybacki Poker
Łomżyński Okręg Polskiego Związku Rybackiego kontra Gospodarstwo Rybacko – Rolne “Projekt Rewitalizacji Rzek Pisy i Narwi”. Te dwa podmioty toczą spór o możliwość użytkowania wód na dwóch obwodach w okolicach rzek Pisy i Narwi, na odcinku: Pisz, Łomża i Nowogród. W tym roku łomżyński okręg Polskiego Związku Wędkarskiego obchodzi 25 rocznicę istnienia. Również w tym roku, organizacja może przestać istnieć na dwóch rybackich obwodach obejmujących część rzek Pisy i Narwi.
Cały czas mamy nadzieję, że coś się zmieni i jeszcze raz będziemy mogli wystartować w przetargu – mówi dyrektor Biura Zarządu Okręgu PZW w Łomży Karol Urbański. Wędkarze obawiają się, że z powodu odrzucenia ich oferty w przetargu, organizowanym przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie, możliwość użytkowania na odcinkach wspomnianych rzek przejmie prywatny właściciel. Wtedy, zdaniem PZW, może dojść do niczym nie kontrolowanej gospodarki rabunkowej. Mirosław Godula – właściciel gospodarstwa rybackiego “Projekt”, zaprzecza. Zamierzamy zarybiać rzeki i starorzecza zgodnie z opracowanymi operatywami rybackimi, a ilości wymienionego tam materiału zarybieniowego przewyższają dotychczasowe roczne zarybienia PZW.
Sprawę w odniesieniu do wód śródlądowych całego kraju rozpoczęły odpowiednie sformuowania prawne, które w 2001 roku wprowadził Sejm. Później Minister Rolnictwa wydał “rozporządzenie o konkursie ofert i oddanie w użytkowanie obwodów rybackich”.
Natomiast w ubiegłym roku zakończyły się prace nad ustaleniem granicy tych obwodów. Jeszcze w czerwcu 2004 r. zostały rozpisane konkursy ofert na ich użytkowanie. Użytkowanie również tych, w naszym regionie. RZGW w Warszawie konkursy ogłosiło za pośrednictwem Internetu. Również za pośrednictwem tego źródła, sprawę monitorował PZW w Łomży. W połowie lipca ubiegłego roku zaczęła obowiązywać nowelizacja wcześniejszego rozporządzenia ministra. O tej nowelizacji na stronach internetowych RZGW nie było śladu. Problem w tym – jak mówi dyrektor Urbański, że w trakcie trwania konkursu, zmieniono już pewne zasady. Wszystkim byłym już użytkownikom (umowa kończyła się z końcem 2004r) Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej wystawił dokumenty poświadczające, że PZW przez okres 3 lat swojego istnienia ponosił nakłady rzeczowo-finansowe na rzecz lokalnych akwenów wodnych. W przypadku braku możliwości uzyskania takich informacji Zarząd Gospodarki Wodnej również to uwzględniał. PZW działa na zasadach organizacji “non profit” - mówi Urbański. Wszystkie fundusze, jakie do nas spływają, nie tylko powinny, ale i muszą zostać wykorzystane w formie zarybień, działań ochronnych lub inwestycji proekologicznych na terenach użytkowanych przez nas wód – dodaje. Kwoty nie są małe. W ubiegłym roku pełną składkę członkowską PZW opłaciło 3,5 tys. wędkarzy. Średnio, po odliczeniu ulg dla młodzieży i innych osób, które mają taką możliwość, kwota z jednej wpłaty wynosiła ok. 70 zł. Uwzględnia się tu dwa sposoby opłat. Po pierwsze właściwa składka członkowska PZW, po drugie, składka na zagospodarowanie wód. Daje to wpływy prawie 300 tys zł. Jest to u nas dość rygorystycznie przestrzegane – mówi Karol Urbański - i kwota na zagospodarowanie wód musi wrócić “do wody”.
Zdaniem przedstawicieli PZW w Łomży stan rzek jest w bardzo dobrym stanie. Ostatnie badania przeprowadzone w 1999 r. na obszarze Narwi, na zlecenie Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego doliny Narwi wykazały, że system ichtiologiczny działa więcej niż poprawnie. W specjalnej rybackiej skali, mierzonej wskaźnikiem integralności biotycznej, określany jest na 54, w przypadku, kiedy w przedziale 52-60 uważa się ekosystemy wodne za najbardziej wartościowe.
Jak mówi Karol Urbański - od tamtej pory jego wartość jeszcze wzrosła.
Badania wykonywały dwie ekipy specjalistów z Piaseczna i Giżycka. Podczas podobnych badań 10 lat wcześniej stan zarybienia określono jako alarmowy. Badania przeprowadzał wtedy prof. Pęczak z Uniwersytetu Łódzkiego. Był do okres, kiedy Mirosław Godula kończył kadencję na fotelu dyrektora łomżyńskiej PZW.
Jeżeli gospodarstwo Mirosława Goduli wygra w przetargu nie wiadomo co się stanie z łomżyńskim okręgiem PZW. Wiele razy już przechodziliśmy zwycięsko, próby rozwiązania naszego okręgu - mówi dyrektor Urbański - jeżeli jednak stracimy możliwość użytkowania tych dwóch obwodów, nie wiem co się dalej z nami stanie. Tam znajdują się najlepsze łowiska.
Goduli strona medalu
Dyrektor Urbański utrzymuje, że prywatny przedsiębiorca oskarża PZW o prowadzenie rabunkowej gospodarki na zarządzanych przez siebie akwenach. Nigdy nic takiego nie powiedziałem mówi Mirosław Godula dyrektor gospodarstwa rybnego “Projekt”. Zostało to sfabrykowane przez redakcję “Kontaktów”. Również Karol Urbański potwierdza, że na taką wypowiedź konkurenta natknął się na łamach tego tygodnika. “Łomżyński PZW gospodarował na rzekach drogo i mało efektywnie. Właściwie była to rabunkowa gospodarka” - takiej treści fragment swojej wypowiedzi pokazuje nam Godula. Publikacja ukazała się jeszcze w ubiegłym roku, w 42 numerze tygodnika. Nic takiego nie mówiłem – stanowczo protestuje Mirosław Godula. Rybactwo to moja pasja – mówi. Nie prowadzę już firmy produkującej rolety. Teraz chcę zająć się tym co naprawdę lubię. Medialne oskarżenia o powołanie “papierowego gospodarstwa rybackiego” kwituje uśmiechem. Konkurent łomżyńskiego PZW w walce o dwa rybackie obwody przez kilka lat był jego dyrektorem. Odszedł w 1989 r. Nie mógł wytrzymać ze względu na naciski polityczne, jakim wiele razy był poddawany. Swego czasu, KC PZPR wydało specjalną dyrektywę by działacze partyjni, mając w perspektywie upadek komunizmu w Polsce, zalecili swoim “towarzyszom” w terenie obejmowanie stanowisk o charakterze społecznym. Dzięki temu mogli w odpowiedni dla siebie sposób oddziaływać na opinię publiczną. Wielu z nich znalazło swoje miejsce w Zarządzie Łomżyńskim Polskiego Związku Wędkarskiego. Atmosferą polityczną w organizacji Godula tłumaczy swoje odejście. Później jako prywatny przedsiębiorca, przez kilka lat dzierżawił od Związku i POHZ Grabowo stawy rybne w Wilamowie Glinkach w gminie Przytuły oraz w Ławsku. Nie ukrywa, że z powodzeniem. Badania, jakimi posługuje się PZW, ocenia jako tendencyjne. Ekipy specjalistów sprawdzały tylko wybrany odcinek rzeki leżący w granicach Parku Krajobrazowego Doliny Narwi, wspomina o tym dr Kucharczyk z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Za zarządem związku może przemawiać jednak fakt, że to nie oni, a “Park” płacił za przeprowadzenie badań.
Prywatny przedsiębiorca uspakaja, że nie będzie stosował żadnych form utrudnień dla wędkarzy. Chcę jedynie wprowadzić przejrzyste zasady - mówi Godula. Jeżeli obejmiemy dzierżawę, wpłaty za możliwość połowów najpierw będą przyjmowane zaliczkowo po 20 zł. Później wydawana będzie licencja w formie podobnej do karty telefonicznej, gdzie znajdzie się kod kreskowy, inny dla każdego wędkarza. Kontrolerzy wyposażeni w specjalne czytniki będą mogli szybko sprawdzić czy dana osoba ma pozwolenie na połowy. W sumie nie będzie to kwota wyższa niż w PZW. Roczny koszt zarybienia wyniesie ok. 380 tys. zł. Nie będziemy sieciami łowić ryb - uspokaja wędkarzy Bogusław Wyszyński, jeden z właścicieli gospodarstwa.
Plany gospodarstwa rybackiego obejmują jeszcze wiele innych działań. Godula nie chce na razie o nich mówić. Przed wynikiem przetargu nie chce też ujawniać kwoty jaką zamierza zainwestować w ewentualnie dzierżawione obwody. Do realizacji części przedsięwzięć chce wykorzystać unijne dotacje. We wszys-tkich planach poważną rolę odgrywa również Andrzej Sadowski, wiceprezydent centrum im. Adama Smitha w Warszawie - organizacji opiniotwórczej w skali całego kraju. Centrum zajmuje się propagowaniem idei wolnego handlu. Sprawa konkurencji prywatnego przedsiębiorcy z PZW jest więc być może starciem dwóch epok. Plany działania Mirosława Goduli i jego firmy na Pisie i Narwi zawarte w specjalnym operatywie, zostały przez RZGW skierowane do specjalistów Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego w Olsztynie. Jeżeli w ekspertyzie udowodnione zostaną uchybienia ze strony tego gospodarstwa, przetarg zostanie powtórzony. Na to liczy PZW w Łomży. Sprawa ma się rozstrzygnąć w przyszłym tygodniu.