Podlaskie gadżety
Znajomy opowiadał mi kiedyś o pomyśle na skuteczne budzenie. Połączenie tradycji ze współczesną, innowacyjną myślą. Tradycyjny jest tu element budzika. Taki zegar, z pozoru zwyczajny, uwzględniający tylko postępujący opór do codziennego, wczesnego wstawania. Innowacyjny bez wątpienia jest dźwięk wydobywający się z urządzenia. Bez żadnych tam drrryn- trrryn.
Na początek dźwięk ulicy. Konkretnie na przykład drogi krajowej nr 61. Ruch samochodowy, dla każdego kto przynajmniej raz w życiu starał się nie zasnąć za kierownicą powinien być powodem do tego, by szybko otworzyć oczy. Istnieje jednak zagrożenie, że kiedy budzony zorientuje się w swojej sytuacji zaśnie ponownie. Miękka, ciepła jeszcze pościel okraszona światłem wydobywającym się gdzie nie gdzie zza niedociągniętych zasłon robi swoje. Nasz budzik nie ma być przyjazny środowisku śpiochów. Ma być skuteczny. Tak więc, kiedy budzony nie skorzysta z kilku sekund darowanych mu na wyłączenie sennej miarki ruch uliczny staje się wyraźniejszy. Na końcu, uparty przeciwnik wstawania na czas, musi zmierzyć się z odgłosem nadjeżdżającego tira, którego klakson wcale nie odbiega mocno od odgłosu okrętu cumującego do gazoportu w hiszpańskiej Hualvie. Jeżeli i to nie pomoże na koniec słychać jak kilkunastokołowa ciężarówka pokonuje na drodze jakiś wybój. Nie sposób się nie domyśleć. Nie sposób się też do tego budzika przyzwyczaić. Jest stuprocentowo skuteczny. Przed użyciem zaleca się jednak zapoznanie z treścią ulotki dołączonej do opakowania. Szczególnie dla osób z ryzykiem zawału i tych co nie zamykają okien.
Wspomnienie opowieści o niebanalnym urządzeniu przyszło mi do głowy, po informacji o zamówieniu jakie Podlaski Urząd Marszałkowski wystosował w ramach przetargu na gadżety promujące w regionie Unię Europejską. Niestety, na potrzeby felietonu jest to temat bardzo trudny. Sam w sobie zawiera bowiem znakomitą większość elementów, których ten gatunek potrzebuje by zaistnieć. Przede wszystkim zaskakuje i bawi. Inaczej, chyba nie jest się w stanie odebrać takich kwiatków jak skrzyżowanie budzika z helikopterem. To budzik ze „śmigiełkiem”, które odlatuje w trakcie budzenia. Nie wiadomo, czy razem z zegarkiem, czy samo lata po pokoju i skrzeczy „Kaiser idiot! General idiot!” Niebagatelny problem będzie miał jednak ten, kto podejmie się zadania stworzenia niezbędnika w kształcie karty kredytowej. Powinno tam być kilkanaście narzędzi potrzebnych do życia każdemu mieszkańcowi regionu. I tak, gadżet musi być wyposażony między innymi w metrówkę, calówkę, śrubokręty – sztuk cztery, latarkę, poręczny kozik, nożyczki, lupę, pęsetę, i co najważniejsze nierdzewną szpilkę. Chyba tylko amerykańscy naukowcy mogą znaleźć sposób jak to wszystko zmieścić w plastikowej karcie i oznakować symbolem UE. Praca takim zestawem przyczyni się bez wątpienia do poprawy rozpoznawalności wspólnoty w całym województwie. Żeby wzmocnić wrażenie można będzie jeszcze porzuć krówki mordoklejki z logo i machać pomponikami na pożegnanie odlatującym na wiwat balonikom. W zamówieniu brakuje jeszcze tylko jednego, wydaje się bardzo ważnego gadżetu. Takiego małego, zgrabnego młoteczka. Takie proste rzeczy często wyrażają więcej, przydają się częściej i są bardziej skuteczne.
Mariusz Rytel