czwartek 30.08.2007
Gazeta Współczesna - Nowości i stare biedy Kurier Poranny - To przez huśtawkę Kurier Poranny - Czas zająć miejsce Gazeta Wyborcza - Nie wszyscy nauczyciele dostaną kasę za matury Gazeta Wyborcza - ŁKS odpadł z rozgrywek Pucharu Polski
Gazeta Współczesna - Nowości i stare biedy
Białystok.Umundurowani uczniowie będą czytali inne niż dotychczas lektury, a nad ich bezpieczeństwem będą czuwali koordynatorzy. Ocena z religii zostanie wliczona do średniej, a rodzice zaopiniują plany finansowe szkół – to tylko niektóre zmiany, jakie przyniesie nowy rok szkolny.
Religia będzie wliczana do średniej ocen na świadectwie – to najnowsza i budząca najwięcej kontrowersji zmiana, która czeka uczniów już w najbliższym roku szkolnym. Takie rozporządzenie wydał były minister edukacji Roman Giertych. I choć nowy minister Ryszard Legutko próbował odroczyć termin wprowadzenia tego rozporządzenia – podejrzewając, że może ono nie być zgodne z Konstytucją RP – hierarchowie Kościoła skutecznie wpłynęli na to, że będzie ono obowiązywało już od 1 września.
– To rozporządzenie ma dobre i złe strony – komentuje Maciej Listowski, wicedyrektor gimnazjum nr 3 w Łomży. – Z jednej strony może pomóc katechetom utrzymać dyscyplinę, ale z drugiej strony kwestia wiary to kwestia wychowania w rodzinie i jak uczeń nie wyssie tego z mlekiem matki, to go żadna szkoła wiary nie nauczy!
– Ja poszłabym w tym rozporządzeniu jeszcze dalej, bo skoro religia ma być wliczana do średniej, to może etyka też powinna... – sugeruje Anna Skolmowska, wicedyrektor gimnazjum nr 6 w Suwałkach.
W tym roku szkolnym we wszystkich szkołach muszą też zostać powołane rady rodziców.
– Chodzi o uaktywnienie rodziców, o to, by włączali się oni w życie szkół – tłumaczy Małgorzata Palanis, rzecznik podlaskiego Kuratorium Oświaty. – Rodzice będą mieli wpływ m.in. na program wychowawczy szkoły i będą też opiniować plan finansowy placówki, do której chodzi ich dziecko.
więcej: Gazeta Współczesna - Nowości i stare biedy
Kurier Poranny - To przez huśtawkę
Na takiej huśtawce już nigdy nie będę się bawił - mówi siedmioletni Bartek. W poniedziałek miał pierwszy raz pójść do szkoły. Nie pójdzie.
Spędzi kilka tygodni w szpitalu. Ma złamaną podstawę czaszki, krwiaka mózgu i pęknięty oczodół. Wszystko przez huśtawkę.
Kiedy dobiegłam do huśtawki, Bartek leżał już na ziemi. Leciała mu krew z głowy i z nosa - opowiada pani Barbara, mama chłopca.
Huśtawka stała na podwórku przy ulicy Przechodniej w Wysokiem Mazowieckiem. Raptem od dwóch tygodni. Mieszkańcy starali się o nią od dziesięciu lat. W końcu dostali starą, zdezelowaną. I to z niej spadł Bartek.
- Odłamał się z niej metalowy kątownik - twierdzi pani Barbara. Jej mąż, na wszelki wypadek, zrobił zdjęcie huśtawki. Ma posłużyć jako dowód.
Chciałby już wstać
Kiedy doszło do wypadku, pani Barbara była na podwórku, przed klatką.
- Baliśmy się go ruszać, żeby mu bardziej nie zaszkodzić. Ale znajoma pielęgniarka z tego samego bloku pozwoliła go wziąć na ręce i wnieść do domu, zanim przyjedzie karetka - mówi matka.
Bartek trafił do kliniki chirurgii białostockiego dziecięcego szpitala klinicznego. Uraz był poważny, ale życiu dziecka nie grozi niebezpieczeństwo.
- Musi leżeć. Ale nie wymaga operacji - tłumaczy docent Wojciech Dębek, szef kliniki.
Bartek niewiele pamięta. Był nieprzytomny.
- Rozciąłem sobie głowę. Ale wtedy nic nie czułem. Spałem. Chciałbym już wstać i normalnie chodzić - mówi.
więcej: Kurier Poranny - To przez huśtawkę
Kurier Poranny - Czas zająć miejsce
Minister spraw wewnętrznych obiecywał, że będziemy mieli więcej czasu na wymianę dowodów osobistych. Nic z tego. Wszyscy, którzy jeszcze nie złożyli wniosku w urzędzie, muszą zdążyć do końca roku.
Nic nie wyszło z głośnych zapowiedzi, że na wymianę dowodów mamy czas do końca marca. To ministerstwo ma czas. Na wyprodukowanie nowych.
Łaskawi dla siebie
- Tak czy siak muszę swoje odstać - mówi Ewa Zdanowicz, którą wczoraj spotkaliśmy w kolejce do wymiany dowodu. - Skoro wniosek trzeba złożyć do końca grudnia.
MSWiA tłumaczy, że jednak idzie na rękę zapominalskim. Bo zamierza wydłużyć okres posługiwania się starymi dowodami. Właśnie do 31 marca.
- Chodzi o to, aby osoby, które złożą dokumenty pod koniec grudnia, mogły załatwić różne sprawy w banku czy przychodni - wyjaśnia Patrycja Hryniewicz, rzecznik prasowy MSWiA.
Dlaczego ministerstwo jest tak łaskawe? Bo nie wyrabia się z drukowaniem dokumentów. I daje sobie trzy miesiące zapasu.
więcej: Kurier Poranny - Czas zająć miejsce
Gazeta Wyborcza - Nie wszyscy nauczyciele dostaną kasę za matury
Do końca miesiąca na nauczycielskich kontach powinno pojawić się wynagrodzenie za ustne matury. W Łomży nauczyciele będą musieli na te pieniądze jeszcze poczekać, jak długo - tego nie wiadomo.
Od maja były minister edukacji Roman Giertych zapewniał, że środki dla nauczycieli są zabezpieczone, ale do przekazania pieniędzy samorządom nie dochodziło. Dopiero po przekazaniu odpowiedniego wniosku ministerstwu finansów - to przyznało pieniądze. Nauczyciele wypłatę za pracę przy ustnym egzaminowaniu podczas matur powinni dostać do końca sierpnia.
Tego terminu na pewno nie dotrzyma Łomża. Dlaczego? Na wczorajszej sesji radni miejscy odrzucili szereg poprawek do budżetu. Wśród nich te dotyczące przesunięcia i przekazania pieniędzy na szkolne boisko przy Szkole Podstawowej nr 5, modernizację basenu przy I LO i właśnie na nauczycielskie płace za ustne matury.
- Nawet jeżeli dostaniemy coś z ministerstwa, musimy wcześniej nanieść korekty w budżecie miasta - powiedział nam wczoraj Marcin Sroczyński, wiceprezydent Łomży, jeszcze w czasie trwania sesji. - Co będzie z pieniędzmi dla nauczycieli? Nie wiem. Następne posiedzenie rady jest połowie września, może wcześniej zorganizujemy jakieś nadzwyczajne spotkanie.
W Łomży więc nauczyciele nie dostaną na razie pieniędzy za majowe nadgodziny. Miasto będzie musiało też oddać do ministerstwa sportu dotację przyznaną na szkolne boisko.
więcej: Gazeta Wyborcza - Nie wszyscy nauczyciele dostaną kasę za matury
Gazeta Wyborcza - ŁKS odpadł z rozgrywek Pucharu Polski
Piłkarze ŁKS-u Łomża niespodziewanie przegrali w środę 1:3 z IV-ligowym Jeziorakiem Iława. Tym samym odpadli z rozgrywek Pucharu Polski. - Jest mi wstyd za to spotkanie, przekonałem się, że w zasadzie do dyspozycji mam tylko 12 zawodników, a reszta to nawet nie wiem po co jest w naszej kadrze - denerwuje się trener łomżan Grzegorz Lewandowski.
Zespół z Łomży jechał do Iławy podbudowany trzema ostatnimi występami w II lidze, w których zdobył siedem punktów. Jednak jak się okazało zawodnicy za szybko uwierzyli w swe umiejętności i dostali srogą lekcję. Co prawda trener Lewandowski dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom, ale to nie tłumaczy porażki w koszmarnym stylu z IV-ligowcem.
- Strasznie żałuje, że dokonałem zmian w składzie - mówi szkoleniowiec. - Biorę tę porażkę oczywiście na siebie, bo to ja tak zestawiłem zespół, ale to, co działo się na boisku, to był dramat. Żałuje, że nie zagraliśmy w najsilniejszym zestawieniu, bo wtedy przyjechalibyśmy do Iławy wpieprzyli rywalom i wrócili do domów. A tak oglądaliśmy żałosne spotkanie, a to co wyprawiał bramkarz to po prostu dramat.
Bramki łomżan bronił wczoraj Maciej Kudrycki, chociaż określenie bronił za bardzo nie pasuje do jego postawy. Zawinił przy stracie wszystkich trzech goli. Najpierw podał piłkę wprost po nogi Sławomira Święckiego, potem sfaulował Dawida Kowalskiego, a na koniec kolejny z jego prezentów wykorzystał Daniel Jędrychowski.
- To był chyba mój najsłabszy mecz w życiu - przyznaje Kudrycki. - Ale cały zespół nie spisał się najlepiej. W naszej grze zabrakło jakiejś determinacji.
więcej: Gazeta Wyborcza - ŁKS odpadł z rozgrywek Pucharu Polski