Koncert debiutów i niespodzianek
Najsłynniejsze przeboje filmowe zabrzmiały na kolejnym koncercie Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Głównym solistą był wirtuoz klarnetu Roman Widaszek, a towarzyszyła mu jego utalentowana uczennica Agnieszka Natanek, rokująca ogromne nadzieje na przyszłość. Orkiestrę poprowadził włoski dyrygent Stefano Teani, który w ostatniej chwili zastąpił w tej roli swego rodaka Giancarlo de Lorenzo. Dla zaledwie 15-letniej solistki był to pierwszy taki koncert w karierze, dla 26-letniego dyrygenta debiut w Polsce.
W muzyce również zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. Starsi melomani pamiętają choćby zdarzenie z roku 2011, kiedy to prowadzący już próby łomżyńskich filharmoników Tomasz Bugaj rozchorował się i z dnia na dzień zastąpił go młodziutki Michał Czubaszek. Tym razem na koncert w Łomży nie mógł dotrzeć Giancarlo de Lorenzo, dyrygent doskonale znany już tutejszej publiczności, ale w tej sytuacji poprosił o zastępstwo swego młodszego kolegę po fachu.
– Kiedy okazało się, że Giancarlo de Lorenzo nie może przyjechać do Łomży dostałem propozycję, żeby go zastąpić – mówi Stefano Teani: dyrygent, pianista i kompozytor, założyciel i dyrektor Orchestra Sinfonica della Versilia. – To stało się nagle, miałem tylko jeden dzień, ale szczęśliwie w programie było wiele utworów, które już znałem, na przykład Bartók czy Elgar i jestem bardzo zadowolony, że mogłem poprowadzić ten koncert!
Licząca ponad 30 osób publiczność (koncert był jednocześnie tramsitowany na żywo w sieci) też miała powody do satysfakcji, bowiem program „Klasycznie i filmowo” składał się z samych perełek. – Realizowałem taki projekt w Filharmonii w Zabrzu, gdzie gwiazdą wieczoru był Maciej Zakościelny – mówi Roman Widaszek, znany łomżyńskim melomanom z ubiegłorocznego koncertu Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus im. Jerzego Semkowa w ramach festiwalu Sacrum et Musica. – To był taki przyczynek do zasugerowania dyrektorowi Zarzyckiemu troszkę lżejszego programu, z muzyką piękną i przyjemną, na który publiczność zazwyczaj chętnie przychodzi. Dlatego zaczęliśmy drugą częścią koncertu klarnetowego Mozarta, niejednokrotnie wykorzystywanego w filmach, choćby w słynnym „Pożegnaniu z Afryką“, a później pojawia się już muzyka stricte filmowa, w tym z serialu „Alternatywy 4“, autorstwa Jerzego „Dudusia“ Matuszkiewicza czy wiązanka melodii z „Vabanku“ Henryka Kuźniaka.
W tych ostatnich utworach wybitny klarnecista stworzył duet ze swą uczennicą Agnieszką Natanek, podobnie jak w słynnym „Moon River” z filmu „Śniadanie u Tiffany'ego”.
– Pracujemy razem już trzeci rok, kiedy to Agnieszka przyszła do mnie do klasy Zespołu Szkół Muzycznych im. Karola Szymanowskiego w Katowicach – mówi Roman Widaszek. – Była już laureatką wielu konkursów, a przez te ponad dwa lata potwierdziła swoje predyspozycje, zdolności i niewątpliwy talent kolejnymi laurami, również międzynarodowymi. A ponieważ jest tak, że zazwyczaj promuję swoich studentów i uczniów na różnego rodzaju imprezach, to i Agnieszkę już niejednokrotnie zabierałem na koncerty jako solistkę: między innymi miała okazję zagrać z Filharmonią Zabrzańską, a nawet trafił się jej duet z aktorem Maciejem Zakościelnym, który towarzyszył jej na skrzypcach, kiedy ja pełniłem rolę dyrygenta.
– Czuję się wyróżniona, że mogę zagrać na takim koncercie z moim profesorem – dodaje Agnieszka Natanek. – Wcześniej były już takie koncerty, ale uczestniczyli w nich również inni uczniowie prof. Widaszka, ale sama jeszcze nigdy nie grałam z profesorem całego koncertu. Kiedy gram z kimś takim na pewno jest troszkę łatwiej, bo ma się zaufanie – nawet jeśli coś nie wyjdzie, to nie będzie tragedii, bo można oprzeć się, profesor od razu zareaguje, pomoże.
O czymś takim nie było jednak mowy, a młodziutka solistka potwierdziła swe umiejętności w temacie z filmu „Terminal” Johna Williamsa, urokliwym concertino na klarnet i orkiestrę.
Łomżyńscy filharmonicy też mieli pole do popisu, szczególnie w subtelnie zinterpretowanej Serenadzie e-moll na smyczki op. 20 Edwarda Elgara oraz Tańcach rumuńskich Sz. 68 Béli Bartóka, z solowymi partiami koncertmistrza Cezarego Gójskiego w „Jocul cu bâtă” i „Pê loc”.
– To bardzo dobra orkiestra! – ocenia Stefano Teani. – Maestro de Lorenzo mówił mi, że muzycy są tu na wysokim poziomie i to się potwierdziło, bo grali bardzo dobrze, współpraca z nimi to była czysta przyjemność. Co ważne nie grają tylko tego, co jest w nutach, ale zawsze starają się dodać coś od siebie, są bardzo zaangażowani w to co robią.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski