Wystawa Zdzisława Beksińskiego w Łomży
Wystawa czasowa jednego z najwybitniejszych polskich malarzy współczesnych Zdzisława Beksińskiego została otwarta w Muzeum Północno-Mazowieckim. „Od fotografii do fotomontażu komputerowego“ pokazuje mniej znane, ale równie ciekawe jak malarstwo, fotograficzne dokonania Beksińskiego: czarno-białe zdjęcia z lat 50. i 60. oraz pionierskie prace z końcowego etapu jego życia, kiedy wrócił do fotografii, łącząc ją, dzięki programom komputerowym, z grafiką.
Zdzisław Beksiński (1929-2005) jest powszechnie kojarzony jako malarz i twórca niezwykle oryginalnego stylu, w którym wykreował swój własny świat z pogranicza fantastyki i horroru.
– Od jego tragicznej śmierci minęło już sporo lat, ale w tym czasie ukazały się filmy fabularne o jego życiu, dwie książki, dwie sztuki grane w teatrach, a w ubiegłym roku otworzono w Krakowie i Warszawie dwie wielkie wystawy poświęcone jego twórczości, gdzie w jednym i w drugim miejscu była oszałamiająca frekwencja; fotografię potraktowano jednak na nich w sposób marginalny, bo znany jest przede wszystkim z twórczości malarskiej – przypominał Jerzy Zegarliński.
Już w latach 70. obrazy Beksińskiego cieszyły się dużym wzięciem wśród zagranicznych kolekcjonerów. Z czasem doszło do tego wykorzystywanie jego prac na licznych płytowych okładkach, co trwa do dnia dzisiejszego i w tego typu stylistyce pod tym względem mógł konkurować z nim tylko szwajcarski artysta HR Giger (1940-2014). Beksiński zaczynał jednak od fotografii, co miało miejsce jeszcze w czasie II wojny światowej, gdy liczył 10-11 lat. Poważniej zainteresował się nią w roku 1952 jako młody inżynier architekt, kiedy wrócił do rodzinnego Sanoka. Najpierw parał się plenerową fotografią reporterską, ale już prace z cyklu „Prowincja” pokazują, że były to bardziej obserwacje obyczajowe niż typowe zdjęcia reporterskie. Robił też zdjęcia nieoczywiste, wręcz żartobliwe, ale jednocześnie szybko stał się prekursorem fotografii awangardowej w Polsce, łamał dotychczasowe standardy i wyznaczał nowe trendy.
– W ówczesnych latach istniało w Polsce tylko jedno czasopismo poświęcone temu gatunkowi sztuki, miesięcznik „Fotografia“ – opowiadał Jerzy Zegarliński, dodając, że w 21-letniej historii tego pisma lat 50./70. tylko jeden polski fotografik miał dwukrotnie na okładce swoje zdjęcia, właśnie Beksiński, co świadczyło o jego ówczesnej pozycji w środowisku fotograficznym.
Nowatorskie podejście młodego artysty widać również na studyjnych zdjęciach prezentowanych na wystawie. Ponoć fotografia była dla niego swoistą rekompensatą faktu, że nie udało mu się zostać reżyserem filmowym, dlatego traktował ją w bardzo indywidualny i oryginalny sposób, a zdjęcia niejednokrotnie były dla niego tylko punktem wyjścia do dalszej obróbki i artystycznych eksperymentów. Światło i cień były w tej pracy niezwykle istotne, dochodziło do tego nietypowe kadrowanie, zaskakujące kompozycje i dobór tematów, z elementami grozy, aktu i horroru, jak choćby w pracy „Gorset sadysty“.
Autoportrety również miał nietypowe, bo na jednym z nich zasłania twarz w sposób uniemożliwiający jej dostrzeżenie, a „Rozkład” to zdjęcie przetworzone tak, że rozpoznanie rysów twarzy, a nawet sylwetki jako takiej, jest praktycznie niemożliwe – nie wiadomo nawet, czy to na pewno Beksiński. Jednocześnie zaskakiwał subtelnymi portretami, do których pozowała mu żona Zofia. Fotografia nie pozwalała mu jednak pokazać w pełni wszystkich jego wizji i pomysłów, bo kolorowa była wówczas dla niego niedostępna, a czarno-biała, mimo niewątpliwych, artystycznych walorów, była zbyt jednostronna. Dlatego już w na początku lat 60. Beksiński przestał zajmować się profesjonalnie fotografią, przenosząc swe zainteresowania najpierw na rysunek i metaloplastykę, a później na malarstwo, które przyniosło mu sławę, uznanie i również majątek. Malując cały czas interesował się jednak najnowszymi technologiami, jako jeden z pierwszych artystów w Polsce miał komputer. Dzięki temu po wielu latach wrócił do fotografii. Był jednym z pierwszych polskich twórców zajmujących się czymś takim, łącząc fotografię z grafiką, a to wszystko wciąż w tak dla siebie charakterystycznym, unikalnym stylu.
– Beksiński wrócił do fotografii pod koniec swojego życia w połowie lat 90. ubiegłego wieku – mówił Jerzy Zegarliński. – Wrócił jednak do fotografii zupełnie innej i inaczej tworzonej, gdzie fotografia była podstawą, ale bardzo silnie, elektronicznie-komputerowo, przetworzoną. To są kolaże komputerowe i są kolorowe – już mógł wrócić do fotografii, bo dawała mu ona możliwości kolorystycznej samorealizacji.
Wystawa „Od fotografii do fotomontażu komputerowego” to łącznie 52 fotografie, z czego 12 barwnych z ostatnich lat życia artysty. Pochodzą z Muzeum Historycznego w Sanoku, mającego największe zbiory twórczości Zdzisława Beksińskiego, wystawa została przygotowana we współpracy z agencją impresaryjno-artystyczną „Zegart” Jerzego Zegarlińskiego, a w Łomży będzie można oglądać ją do 9 października.
– Do tej wystawy, podobnie jak do innych, przygotowaliśmy cały pakiet edukacji okołowystawowej – zapowiadała dyrektor muzeum Paulina Bronowicz-Chojak, dodając, że obejmie on pokaz filmu dokumentalnego „Beksińscy – album wideofoniczny” w Hali Kultury, połączony z dyskusją pod kierunkiem filmoznawczyni Joanny Chludzińskiej oraz warsztaty fotograficzne, które poprowadzi Joanna Klama.
Wojciech Chamryk