Przejdź do treści Przejdź do menu
czwartek, 19 grudnia 2024 napisz DONOS@
Gazeta Bezcenna nr 186

Zakaz przyzwyczajania

- Ja chcę być wiceprzewodniczącym, bo jestem przyzwyczajony – w taki oto sposób jeden z moich kolegów argumentował niegdyś chęć zajmowania określonego stanowiska w samorządzie studenckim. Pracowaliśmy właśnie nad składem gabinetu cieni. Zbliżały się wybory przewodniczącego i chociaż nie było w naszym gronie, żadnych Dochnali, Rywinów czy chociażby Kuny z Żaglem, koledzy wykazywali się dość daleko idącą znajomością ekwilibrystyki w lobbowaniu. Wiadomo, stanowiska to prestiż i uznanie, od czasu do czasu darmowa pizza, a co najważniejsze na uczelni: praca przy egzaminach wstępnych, dająca możliwość wyprzedzenia konkurencji w oględzinach kandydatek na pierwszy rok studiów.

Dziś jednak nie o stosunkach panujących na uniwersytetach, nie będzie też o polityce, przynajmniej nie wprost, nie o studiach nawet, a o przyzwyczajeniach naszych narodowych. To ponoć druga natura człowieka. Obok standardowych przyzwyczajeń, pojawiających się przy wyborze zarówno samochodu jak i skarpetek, obok ulubionych smaków, mieszkania i pracy, rzeczy namacalnych i idei, do których też możemy się przyzwyczaić, ostatnio doszło jeszcze jedno. Jesteśmy z jednej strony przyzwyczajeni do wydawania nakazów i zakazów, z drugiej zaś, powoli przyzwyczajamy się je łamać. Weźmy choćby najpopularniejsze w Polsce prawo. Chociaż raz w życiu każdy z nas zapoznawał się z Kodeksem Ruchu Drogowego, przynajmniej we fragmentach. Pytanie nasuwa się samo – i co?! Odpowiedź: niecenzuralna. Jeżeli byłby na drodze chociaż jeden kierowca, który literalnie stosowałby się do przepisów, należałoby go zamknąć. Zagrożenie, jakie powodowałby na drodze taki delikwent, mogłoby się skończyć katastrofą w ruchu lądowym. Jako kierowcy uważamy najczęściej, że zakazy, a coraz częściej i nakazy drogowe, formułuje ktoś złośliwy, względnie wszędobylskie lobby paliwowe. Inną formą wtrącania się w nasze przyzwyczajenia jest panująca moda na niepalenie. Również w naszym kraju coraz częściej można trafić do baru, gdzie obowiązuje bezwzględny zakaz palenia papierosów, chociaż z drugiej strony nikt nikomu nie zabrania palić głupa, co najczęściej uwidacznia się w przypadku pierwszego kontaktu z osobnikiem płci przeciwnej.
Podchodząc do tematu chwilowo poważniej, nie można chyba pominąć faktu, że z zakazami spotykamy się już w wieku dziecięcym i ciągnie się to później za nami przez całe życie, przyjmując tylko inne formy i obwiązując w innych sytuacjach. Przyzwyczajamy się też do nakazów i podobnie jak grawitację traktujemy jak coś nieodzownego do prawidłowego funkcjonowania w danej rzeczywistości. W ogromnej liczbie przypadków – to dobrze. Daje to nam poczucie bezpieczeństwa. Odzwierciedlone w zwyczajach i normach prawnych nakazy i zakazy są bowiem często spuścizną po doświadczeniach minionych pokoleń. Czasami też sami dochodzimy do określonych wniosków, a te pozwalają nam godnie przeżyć, względnie wyjść z twarzą z niezwykłych sytuacji. Najbardziej znane i cenione (?) są jednak te najstarsze unormowania, chociażby Dekalog czy prawo rzymskie, którego zwyczaje i zapisy znajdziemy również we współczesnych kodeksach. Ogólnie nakazy i zakazy wychodzą więc nam na dobre. Problem w tym, że występująca od czasu do czasu impotencja twórców tkwi w szczegółach. Głośno ostatnio o nauczycielach, którzy do unormowań długoterminowych nie mają szczęścia. Ta grupa zawodowa musi być dynamiczna i w ciągłym ruchu. Jak wojownicze żółwie ninja muszą być  czujni i gotowi na atak z każdej strony. O formę nauczycieli zadbało ostatnio ministerstwo edukacji. Kuratoria mają bowiem nakaz wręczenia nauczycielom i dyrektorom szkół uwag niezależnie czy jest się do czego przyczepić czy niekoniecznie. Uwagi owe, redaktor naczelny 4lomza.pl/Gazeta Bezcenna, wizjonersko nazwał żółtymi kartkami. Pomysł był już w mieście wykorzystywany w stosunku do handlujących alkoholem z nieletnimi. Może przynajmniej w tym wypadku mógłby spełnić pokładane w nim nadzieje. W myśl ministerialnych zasad, kartoniki byłyby przyznawane w przypadku, kiedy kontrolerzy znajdą uwagi co do sposobu nauczania dziatwy, prowadzenia placówki i samych nauczycieli ,a nawet wtedy, kiedy nie znajdą. Istniałby również zakaz sprzeciwiania się przyjęciu żółtego kartonika.
Do lamusa odeszłyby hospitacje dyrektora, który, siedząc na końcu sali, drzemał na lekcji biologii. Już wkrótce wyposażony w gwizdek sam mógłby energicznie odgwizdywać spalone i faule.
Dla wyjaśnienia zawiłości systemu przyznawania żółtych kartek, zamiast żmudnych szkoleń wystarczyłoby obejrzeć transmisje ze spotkań Ligii Mistrzów. Po tym wszystkim nauczycielom pozostałoby tylko czekać na nowe rozporządzenia.

Mariusz Rytel

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę