Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 27 grudnia 2024 napisz DONOS@

wtorek 17.10.2006

Gazeta Współczesna - Mija dziesięć lat a wyroku nie ma Gazeta Współczesna - Wolą niszczyć, niż dać Gazeta Współczesna - Czy KGB zabiło księdza? vKurier Poranny - Zginęło dziecko Gazeta Wyborcza - Nieatrakcyjne Podlasie Gazeta Wyborcza - ŁKS nadrabia zaległości

Gazeta Współczesna - Mija dziesięć lat a wyroku nie ma
Ponad rok sąd w Ostrołęce i łomżyńska prokuratura nie mogą się doczekać na przyjazd biegłych z Poznania. Ich przesłuchanie powinno mieć kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia głośnej sprawy chusty chirurgicznej pozostawionej w brzuchu pacjenta.
– Materia sprawy jest trudna i skomplikowana – mówi Wiesław Szloński z Prokuratury Okręgowej w Łomży. – Wierzę, że sąd zamierza wszystkie okoliczności dogłębnie przeanalizować.
Zimą 2003 roku do szpitala w Łomży trafił przeszło 70-letni mieszkaniec gminy Zambrów, uskarżający się na uporczywe bóle brzucha. Podczas operacji, w jamie brzusznej chorego lekarze znaleźli fragmenty materiału, dosłownie powrastane w wewnętrzne narządy. Tkaninę jednak wyrzucili, niszcząc w ten sposób najważniejszy dowód rzeczowy. Pacjent po kilku dniach zmarł.
Śledztwo wszczęte po interwencjach jego rodziny zakończyło się aktem oskarżenia skierowanym przeciwko trzem lekarzom i pielęgniarce ze szpitala w Zambrowie. W ocenie prokuratury, pozostawili oni w 1997 roku przez nieuwagę chustę chirurgiczną w brzuchu operowanego mężczyzny, czym narazili go na „ciężką, długotrwałą i realnie zagrażającą życiu chorobę”. Zespół operacyjny z Zambrowa do winy się nie przyznaje.
Sprawa trafiła do sądu w Ostrołęce. Ten uznał, że analizujące sprawę wcześniejsze opinie biegłych, nie wystarczają do wydania werdyktu. Zarządził powołanie kolejnych ekspertów, tym razem z Poznania. Ich opinia gotowa była w lipcu 2005 roku. Prokurator uznał jednak, że konieczne jest „dosłuchanie” ekspertów.
więcej: Gazeta Współczesna - Mija dziesięć lat a wyroku nie ma

Gazeta Współczesna - Wolą niszczyć, niż dać
Podopiecznym domów dziecka i pomocy społecznej z woj. podlaskiego brakuje pieniędzy. Przedsiębiorcy, bojąc się wysokich podatków, wolą np. zniszczyć produkty żywnościowe, niż im je przekazać.
Przedsiębiorcy w ostatnim czasie nie mają klimatu na wspieranie potrzebujących - powiedział nam Franciszek Chrzanowski, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Łomży. - Niektórzy po prostu nie chcą pomagać, inni obawiają się, że jak nas wesprą, fikus ściągnie z nich bardzo duże pieniądze. Pewien przedsiębiorca opowiedział mi niedawno, że była u niego kontrola skarbowa, ponoć przejrzała mu wszystkie dokumenty po pięć razy. Zaraz po tym zrezygnował ze wspierania potrzebujących.
Do dobroczynności przedsiębiorców zniechęcił przypadek piekarza z Legnicy (woj. dolnośląskie), który zbankrutował, bo skarbówka kazała mu zapłacić gigantyczny podatek od darowizn w postaci bochenków chleba, przekazywanych m.in. domom dziecka.
Coraz słabsze źródełko
- Źródełko pomocy osób prowadzących działalność gospodarczą zaczęło słabnąć już kilka lat temu - opowiada Krystyna Jaśkiewicz, dyrektor Domu Pomocy Społecznej "Kalina” w Suwałkach. - Jeszcze nasza placówka i podobne do niej, odpukać, jakoś sobie radzimy, ponieważ podopieczni przybywają w związku z decyzjami odgórnymi, a za każdą decyzją idą pieniądze. Niewielkie, ale są. O wiele gorzej sytuacja wygląda np. w świetlicach środowiskowych, które mogą liczyć tylko na pomoc osób fizycznych i przedsiębiorców.
Pomimo jednak tego, że wielu osobom darowizny kojarzą się z koniecznością płacenia podatków, są takie przedsiębiorstwa, które konsekwentnie wspierają domy pomocy społecznej, czy domy dziecka.
więcej: Gazeta Współczesna - Wolą niszczyć, niż dać

Gazeta Współczesna - Czy KGB zabiło księdza?
Zabójstwem księdza Popiełuszki interesowało się KGB! Takie wnioski można wysnuć z lektury materiałów, zgromadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej, w śledztwie dotyczącym tzw. sprawstwa kierowniczego tej zbrodni.
O powiązaniach KGB z zabójstwem ks. Popiełuszki informuje tygodnik „Wprost”. Powołuje się przy tym na protokół przesłuchania dyrektora Zakładu Kryminalistyki Komendy Głównej MO płk. Tadeusza Rydzka. Zeznał on, że zbrodnią bardzo interesował się przedstawiciel radzieckiego MSW, zamieszkujący willę, w której na co dzień urzędowała grupa pracowników radzieckiego wywiadu KGB. Wypytywał on Rydzka, jakie ślady i dowody zostały zabezpieczone, jakie są wyniki wykonanych ekspertyz. Pojawiał się w komendzie MO aż do momentu, gdy aresztowano bezpośrednich sprawców zabójstwa. Potem zniknął.
Zeznania Rydzka potwierdzałyby znaną od dawna tezę, iż za zabójstwem kapelana stały służby radzieckie. Według niej, celem wysokich urzędników radzieckich oraz KGB było osłabienie władzy gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Miała się do tego przyczynić zbrodnia na znanym duchownym. KGB zakładało ponoć, że zabójstwo wywoła zamieszki w Polsce i z tego powodu dojdzie do zmiany władzy. Jaruzelski ujawnił jednak zabójców i zezwolił na przeprowadzenie pokazowego procesu. Z planów KGB nic więc nie wyszło.
więcej: Gazeta Współczesna - Czy KGB zabiło księdza?

Kurier Poranny - Zginęło dziecko
Samochód wyjechał zza górki z dużą prędkością. Rzuciło go w lewo. Kierowca, mieszkaniec jednej z wsi pod Jaświłami, musiał odruchowo odbić kierownicą. Zaczepił o prawe pobocze, próbował jeszcze skręcić w lewo, wrócił na asfalt, ale nie mógł zahamować. Samochód zatrzymał się dopiero na drzewie. Na przednim siedzeniu, tuż obok kierowcy, jechała dziewczynka.
- Nie miała krzesełka - mówi Justyna Aćman, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Mońkach. - Prawdopodobnie nie była nawet przypięta pasami.
Dziecko nie miało szans. Na miejsce wypadku przyjechała matka.  Rozpaczała.
Tragedia rozegrała się na kwadrans przed godziną 10 na trasie z Dolistowa do Jaświł. Jak ustaliła policja, 48-letni ojciec miał pojechać do banku. Uparł się, że weźmie ze sobą dziewczynkę. Żona protestowała. Ale mężczyzna i tak zabrał ją do volkswagena i ruszył.
- Poprzedniego dnia pił alkohol razem z kolegami - mówią policjanci. Badanie w monieckim szpitalu potwierdziło to.
- Miał prawie 1,5 promila alkoholu - mówi Justyna Aćman. 
więcej: Kurier Poranny - Zginęło dziecko

Gazeta Wyborcza - Nieatrakcyjne Podlasie
Renomowana firma analityczna PMR z Krakowa opublikowała raport o Polsce. Autorzy badań podzielili regiony na cztery kategorie: bardzo atrakcyjne, atrakcyjne, mało atrakcyjne i nieatrakcyjne. Jak już pisaliśmy, Podlasie znalazło się w czwartej grupie. Co na to nasi włodarze?
Z raportu wynika, że jesteśmy regionem, którym inwestorzy prawie w ogóle się nie interesują. Naszą największą wadą jest słaba infrastruktura transportowa. Nie potrafimy również wykorzystać walorów przyrodniczych i podnieść atrakcyjności turystycznej regionu.
Janusz Krzyżewski, marszałek województwa: - To, na co w swoim raporcie zwróciła uwagę firma analityczna, nie jest dla mnie nowością. Inwestorzy nie chcą na Podlasiu inwestować, ponieważ rzeczywiście brakuje nam infrastruktury komunikacyjnej. Po pierwsze - nie mamy porządnych dróg, a po drugie - lotniska. Oczywiście chciałbym, by to się zmieniło. I gdy ktoś zapyta, gdzie leży Białystok, można było odpowiedzieć: półtorej godziny za Warszawą. Wiem również, że mieszkańcom województwa, turystom i kierowcom podróżującym drogą nr 8 należą się wreszcie obwodnice, bo to człowiek jest najważniejszym elementem przyrody i to jemu należy się w pierwszej kolejności ochrona zdrowia. Robię wszystko, co mogę, by tak się właśnie stało. Dążyłem, by na Krywlanach powstało lotnisko. Lobbowałem również za Via Baltica. Pierwszym krokiem do tego są obwodnice Wasilkowa i Augustowa. Wierzę, że bieżące nasze działania oraz te w latach 2007-2013 (program operacyjny "Rozwój Polski Wschodniej") będą szansą dla Podlasia. 
więcej: Gazeta Wyborcza - Nieatrakcyjne Podlasie

Gazeta Wyborcza - ŁKS nadrabia zaległości
Beniaminek z Łomży dopiero w środę rozegra zaległe spotkanie z pierwszej kolejki z zespołem Polonii Bytom. Przed tym pojedynkiem trudno być optymistą. Łomżanie przegrywają mecz za meczem i nie widać przesłanek, żeby miało się to zmienić
Co gorsza - najprawdopodobniej jutro nie zagra najlepszy piłkarz ŁKS-u, Mariusz Marczak. Po sobotnim spotkaniu z Lechią Gdańsk, przegranym 1:3, narzeka na bóle pachwiny.
- Będzie ciężko, żebym wystąpił w Bytomiu, chociaż jeszcze jest trochę czasu i zobaczymy, jak się będę czuł - mówi zawodnik. - Jeżeli jednak nie dojdę do siebie, to nie będzie sensu ryzykować. Zagram bowiem w jednym spotkaniu, a potem uraz może się pogłębić.
Brak pomocnika w składzie ŁKS-u to poważny problem. Od niego zaczyna się bowiem praktycznie każda akcja drużyny. Wszystkie piłki są do niego kierowane, a on stara się dokładnymi podaniami obsługiwać kolegów. Jak choćby w ostatnim meczu, gdy zagraną przez niego piłkę skierował do siatki Jacek Dąbrowski.
- Sypie nam się zespół - martwi się Czesław Jakołcewicz, szkoleniowiec łomżan. - Wcześniej z powodu kontuzji wypadli Petasz i Adamski, ostatnio Strózik. A wszyscy ci piłkarze to byli podstawowi zawodnicy. Już sam nie wiem, co mam mówić przed kolejnym spotkaniem. W Gdańsku przeżyliśmy kolejny dramat.
więcej: Gazeta Wyborcza - ŁKS nadrabia zaległości

cz
wt, 17 października 2006 06:26
Data ostatniej edycji: wt, 17 października 2006 10:13:40

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę