wtorek 8.02.2005
Gazeta Współczesna - Komornicy liczą kasę Gazeta Współczesna - Urzędnik nie podpowie Gazeta Współczesna - Nieciasne i własne Gazeta Współczesna - Brrr, aż strach wyjść z domu Gazeta Wyborcza - Stołówki na bakier z klientem Gazeta Wyborcza - O Podlasiu w siedmiu językach
Szpitale w Łomży i Kolnie próbują podnieść się po ciosie, jakie zadały im spółki miejskie, sprzedając długi placówek firmom windykacyjnym. – To znaczące kwoty, które będziemy musieli spłacić w krótkim czasie – podkreśla Marian Jaszewski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży.
Firma windykacyjna z Sosnowca wystąpiła o egzekucję długu łomżyńskiej placówki, która zalegała Miejskiemu Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji w Łomży.
– Staramy się rozłożyć zobowiązania na raty – mówi dyrektor Jaszewski. – Gdyby MPWiK poczekał kilka tygodni, zapłacilibyśmy. Końcówka roku była trudna, bo nie mieliśmy kredytu obrotowego. A tak konsekwencje poniesie szpital.
Rada Społeczna Szpitala wystosowała ostre wystąpienie w tej sprawie. „Spółka podległa miastu (...) nie powinna podejmować tego typu decyzji, które mogą pociągnąć za sobą podobne roszczenia innych firm” – napisali członkowie RS, m.in. do prezydenta miasta.
Pod koniec stycznia z kasy kolneńskiego szpitala komornik zabrał wszystkie pieniądze, w tym wynagrodzenie dla pracowników. Firma windykacyjna ściągnęła dług, który sprzedała jej miejska spółka Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej i Gospodarki Wodno-Ściekowej. Dyrekcja szpitala złożyła zażalenie na komornika – uważa, że nie można było zająć pensji.
– Będzie rozprawa w sądzie – zapowiada Krystyna Bargielska, dyrektor kolneńskiego szpitala. – Pracownicy otrzymali już wynagrodzenie, ale cały czas grożą nam zajęcia komornicze. Złapać oddech moglibyśmy tylko dzięki kredytowi.
więcej: Gazeta Współczesna - Komornicy liczą kasę
Gazeta Współczesna - Urzędnik nie podpowie
Zofia Jasik pół roku temu kupiła przy ul. Poświątne w Zambrowie działkę rolną z myślą o przekształceniu jej w działkę budowlaną i postawieniu domu. Do tej pory nie może dowiedzieć się co powinna zrobić, by wydano jej zezwolenie na budowę. W Urzędzie Miasta wędruje od pokoju do pokoju.
– Z góry mi zapowiedziano jedynie, że nie mogę wybudować tam domu, tylko postawić budynek usługowy – mówi Zofia Jasik.
Ulica Poświątne jest podzielona na trzy części. Najbliżej centrum są działki budowlane, w okolicach zakładów mięsnych dzielnica przemysłowa, a poza jej granicami, na peryferiach rozciągają się grunty rolne. Mieszkańcy wielokrotnie sprzeciwiali się podziałowi. Urzędnicy uważają jednak, że wydawanie pozwoleń na budowę może zakończyć się skargami np. na uciążliwość masarni lub stacji paliw.
więcej: Gazeta Współczesna - Urzędnik nie podpowie
Gazeta Współczesna - Nieciasne i własne
- Wspaniale, że otrzymałyśmy mieszkania, a zwłaszcza że mieszkamy obok siebie. Pomagamy sobie w opiece nad dziećmi, czasem gotujemy razem - opowiada Renata Lewandowska-Niklas, 28-letnia wychowanka rodziny zastępczej, która dzięki pomocy starostwa zamieszkała w Marianowie. - Gdyby udało się zdobyć mieszkanie także dla naszego brata Tomka, byłybyśmy najszczęśliwsze.
Od 1991 r., po tragicznej śmierci rodziców Renaty, jej babcia Irena Pikulińska stała się rodziną zastępczą także dla rodzeństwa Renaty: Mariusza, Marty, Tomasza oraz Łukasza. Teraz opiekuje się już tylko najmłodszym wnuczkiem, który w maju skończy 18 lat. W usamodzielnieniu pomaga rodzeństwu Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Łomży. Dzięki staraniom władz powiatu i dyrekcji Zespołu Szkół w Marianowie dwójka rodzeństwa ma już swoje mieszkania, każde ok. 50 mkw., na których mieszczą się dwa spore pokoje, kuchnia i łazienka. W jednym mieszka 28-letnia Renata z mężem i dwójką dzieci. Do drugiego, po sąsiedzku, wprowadziła się siostra Renaty, Marta Lewandowska-Filipkowska, także z rodziną.
- Powinniśmy pomagać młodym ludziom, którzy się usamodzielniają po pobycie w rodzinie zastępczej czy domu dziecka - tłumaczy Wojciech Kubrak, starosta łomżyński. - Te dwa mieszkania są pierwszymi, które mogliśmy przekazać rodzinom.
więcej: Gazeta Współczesna - Nieciasne i własne
Gazeta Współczesna - Brrr, aż strach wyjść z domu
- Stałam na przystanku autobusowym tylko dziesięć minut, ale tak zmarzłam, że pobiegłam na postój taksówek - opowiada Monika Kuklińska, 25-letnia mieszkanka Łomży. - Samochód odmówił mi posłuszeństwa - dodaje Maciej Bronowicz. - Postawiłem go teraz na noc do warsztatu, bo boję się, że kolejnej fali mrozów akumulator by nie "przeżył”.
Mróz dawał się we znaki głównie przechodniom, którzy opatuleni, ślizgali się po oblodzonych chodnikach i poboczach jezdni.
Niektórych mieszkańców Łomży zimno pozbawiło nawet pracy. Stanęły budowy, a targowisko miejskie wczoraj kompletnie opustoszało. Nieliczni, którzy nie zrezygnowali z pracy, wypatrywali klientów, ale tych wczoraj także było niewielu.
- Na taki mróz najlepiej ubrać się ciepło, na tak zwaną cebulkę, czyli zakładać jedno ubranie na drugie - tłumaczy Andrzej, sprzedawca artykułów gospodarstwa domowego. - Na sobie mam oprócz kurtki sweter i dwie bluzy. Konieczne są mocne, ciepłe buty. Najgorzej bywa rano. Nie sposób wytrzymać.
20 stopni mrozu spowodowało, że wielu samochodów nie udało się uruchomić. Najwytrwalsi kierowcy próbowali tzw. rozciągania. Niektórzy nie mogli nawet otworzyć auta, nie wystarczało podgrzewanie zamka zapalniczką. Bardziej zapobiegliwi wcześniej osłonili szyby aut tekturą i kocami, aby poranka nie zaczynać od ich skrobania.
więcej: Gazeta Współczesna - Brrr, aż strach wyjść z domu
Gazeta Wyborcza - Stołówki na bakier z klientem
Prawie 50 proc. zakładów kulinarnych na Podlasiu, serwujących ciepłe posiłki, nie spełnia wymagań inspekcji handlowej
Ten smutny wniosek wynika z najnowszego raportu Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej. W ubiegłym roku inspektorzy skontrolowali 125 punktów gastronomicznych na Podlasiu: miejskie jadłodajnie, przydrożne bary, stołówki zakładowe, a także popularne w okresie letnim sezonowe fast foody.
Niestety, aż w 47 proc. stwierdzili niewłaściwą jakość produktów. Oznacza to, że zamawiając jakąś pozycję z menu, możemy otrzymać coś, co tylko wizualnie przypomina nasze danie. Przykładowy kotlet może być zrobiony niezgodnie z recepturą. A na przykład kawa kolorem może przypominać prawdziwą, ale w smaku to prawdziwa lura.
więcej: Gazeta Wyborcza - Stołówki na bakier z klientem
Gazeta Wyborcza - O Podlasiu w siedmiu językach
Nareszcie o największych atrakcjach turystycznych naszego województwa będą mogli poczytać nie tylko Polacy, ale także Anglicy, Niemcy, Francuzi, Rosjanie, Włosi i Hiszpanie oraz wszyscy ci, którzy znają te języki
Ukazało się właśnie 26-stronicowe wydawnictwo "Województwo Podlaskie. Największe atrakcje turystyczne". Folder ukazał się w siedmiu językach, w nakładzie 10 tys. egzemplarzy. Kosztował ok. 55 tys. zł, pieniądze wyłożył Podlaski Urząd Marszałkowski oraz Polska Organizacja Turystyczna.
Czego dowie się z bogato ilustrowanego folderu Jean-Pierre z Paryża albo Juan z Malagi? Podstawowych informacji na temat województwa, pozna najważniejsze miasta i ich atrakcje (oprócz Białegostoku są tu m.in.: Augustów, Białowieża, Drohiczyn, Hajnówka, Tykocin i Supraśl) oraz cztery parki narodowe i trzy krajobrazowe.
więcej: Gazeta Wyborcza - O Podlasiu w siedmiu językach