Wyklęty z Bronowa
- Pochodzę z wiejskiej chaty ze wsi Bronowo, pomiędzy Piątnicą a Wizną, nad Narwią w powiecie łomżyńskim. Jestem z rodziny „Wyklętych”... - opowiada 92-letnia Halina Gerwat, nauczycielka z Łomży. - W czasie okupacji niemieckiej moi rodzice: Piotr i Czesława Orzechowscy oraz brat Janek Olszewski byli zaangażowani w konspiracyjnej organizacji Armia Krajowa. W naszym domu był na strychu szpitalik. Ukrywaliśmy AK-owców po walkach z Niemcami. Mama, tata i sąsiad Bronisław Nitkiewicz, który zginął w obozie Dachau, opatrywali rany i opiekowali się partyzantami. Miałam 12 lat i byłam posłuszna rodzicom. Nosiłam wodę i zupę, trzymałam świeczkę i lampę, gdy rannym zmieniano opatrunki. Po wojnie w PRL powołano Urząd Bezpieczeństwa. Wszystkich aresztowano.
Pani Halina wspomina, że w 1945 r. działał bardzo surowy wojskowy sąd doraźny. - Sądy i wyroki były wykonywane od ręki. Były maltretowania, rozstrzeliwania, wieszanie, wywożenie w nieznane. Zanim nastąpiło ujawnienie, urzędy robiły czystki wśród podejrzanych. 18. grudnia przed świętami przed nasz dom zajechał samochód z UB-owcami z Łomży. Był z nimi Antoni Sikorski z Bronowa. Służył w UB. Często do rodziców przychodził „dla ciekawości”. Okazało się, że zdradził i donosił na nich. W grudniowy dzień wywieźli 18 ludzi z naszej wsi. Sikorski znęcał się nad ojcem, uderzał, pobił, zażądał kary śmierci. Po aresztowaniu i maltretowaniu byli sądzeni przez ten sąd, zapewne w 1946 r. Tato usłyszał wyrok kary śmierci, brat 15 lat, mama 2 lata.
8 lat więzienia
Na szczęście, wyroku przez powieszenie czy rozstrzelanie na Piotrze Orzechowskim (1905-1963) przed 77 laty nie wykonano. - Trzy razy był sądzony. Ostatni wyrok taty to 8 lat więzienia – ociera łzę Pani Halina. W archiwum rodziny zachowało się kilka zdjęć Piotra: jako żołnierza kawalera i po wypuszczeniu z więzienia, gdy pracuje przy budowie ogrodzenia kościoła w Bronowie. Dalsze losy AK-owca przechowała tradycja ustna. - Najpierw po aresztowaniu przez pół roku maltretowali tatę na przesłuchaniach UB-owcy, a później wywieźli go do szpitala więzienia we Wronkach. Zwolnili go chyba po około dwóch latach, dokładnie nie pamiętam. Ale zwolnili warunkowo, żeby nie mieć trupa w więzieniu... Bardzo się zmienił, tak go bili. Wcześniej był wysoki, przystojny, miał ciemne włosy. Prosty rolnik, bez wykształcenia, lecz umiał czytać i pisać. Skromny, religijny, patriotyczny.
Halinka miała 12, 13 lat, gdy Niemicy krążyli po wsi. Starsi i młodzi ukrywali się po łąkach, gdzie okupanci porozciągali druty z kłębów. - Biegłam, skakałam i pokonałam druty. Partyzanci za rzeką obserwowali przez lornetki. Ostrzegłam: nie mogą wracać, bo są Niemcy. Moje dzieciństwo to była bieda i strach, posłuszeństwo rodzicom i wielka miłość Ojczyzny. Brat mamy Antoni Jurkowski był komendantem Polskiej Organizacji Wojskowej w Bronowie. Zmarł w 1930 r., mając tylko 36 lat. W naszym domu ludzie zbierali się na słuchanie radia, gdy ja pilnowałam, czy ktoś obcy się nie zbliża.
Czerwona kokardka
Na początku lat 50. przy alei Legionów było przedszkole, a Pani Halina po kursie w Białymstoku była 20-letnią nauczycielką w willi naprzeciwko „Kontaktów”. - Do przedszkola przyszła babcia z dwojgiem wnucząt. Poznała mnie. Pochodziła z mojej wsi. Do sweterka miała przypiętą czerwoną kokardkę jako symbol przynależności do PZPR. Zaczęła podniesionym głosem: „Cooo?! Ty z takiej więźniarskiej rodziny wychowujesz młode pokolenie?! Nie pozwolę na to!”. Posypały się skargi do UB i PZPR. Wzywana byłam kilka razy, tak samo moja kierowniczka Marta Kierażyńska. „Babcia” koniecznie chciała mnie pozbawić pracy. Kierowniczka z Komitetem Rodzicielskim mnie obronili.
- Pani Halina przyszła do mnie, żeby porozmawiać na temat upamiętnienia bolesnych wydarzeń z historii Ziemi Łomżyńskiej, sięgających Powstania Styczniowego – wspomina starosta łomżyński Lech M. Szabłowski. W Narodowym Dniu Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” złożył kwiaty na grobie Piotra Orzechowskiego (+ 58) i Czesławy (1899-1988). - Pani Halina pamiętała o zamordowanych w okolicy Wygody łomżyńskich gimnazjalistach, a była zaskoczona informacją o przygotowaniach do odsłonięcia tablicy, upamiętniającej uczestników Powstania Styczniowego Ziemi Łomżyńskiej. Opowiedziała o dramatycznych losach rodziny i o Ojcu Piotrze, który za niezłomną postawę wobec panujących rządów komunistycznych został aresztowany i skazany na 8 lat więzienia. Naród polski zawsze charakteryzował się przywiązaniem do wartości, jak wolność, wiara i tożsamość narodowa. Prawdziwi patrioci nigdy nie pogodzili się z narzuconym ustrojem przez nazistów, komunistów lub pseudoideologiami. W społeczeństwie funkcjonuje fałszywy obraz Wyklętych, wykreowany przez propagandę komunizmu i PRL. Powinniśmy robić wszystko, mam na myśli - instytucje, organizacje i media, aby pokazać prawdziwe, a nie zakłamane losy Wyklętych, gdyż tego wymaga uczciwość.
Okrutny Czas
Wicestarosta Maria Dziekońska także złożyła hołd nad grobem Państwa Orzechowskich. Zwróciła uwagę na determinację Pani Haliny, dążącej do umieszczenia w przestrzeni społecznej wydarzenia Powstania 1863. Później usłyszała o działaniach rodziców Pani Haliny, która pomagała opiekować się ukrywanymi osobami: jak Ojciec posyłał ją z wiadomością, jak szła przez pole, nie wiedząc, że było zaminowane.
- Zapadło mi w pamięć to pytanie: „I ty, z takiej więźniarskiej rodziny, a uczysz w przedszkolu?” - mówi Pani Maria. Nie wiemy, czy kobieta wtedy nie wiedziała (czy udawała), że Ojciec Pani Haliny walczył z Niemcami, za co go aresztowano. Liczył się jedynie skutek - „siedział w więzieniu”. - Komuniści osiągnęli cel. Czas i ludzie obeszli się okrutnie z Wyklętymi. Ich historie pozostają niesprostowane jak Piotra Orzechowskiego. Nie znalazłam Jego biogramu w publikacjach o Wyklętych. W konspiracji używał pseudonimu "Strach". Żołnierza AK inwigilowano jako członka "bandy" za przechowywanie żołnierzy AK WiN. Aresztowało go UB w 1945, a sąd skazał w 1946 r.
We wrześniu 2018 r. Halina Gerwat została członkinią Korpusu Weteranów Walk o Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej. 1. marca 2023 ze wzruszeniem dziękowała Starostwu Łomżyńskiemu za pamięć o jej Ojcu „Wyklętym” na ojczystej ziemi, o której wolność walczył z rodziną i sąsiadami.
Heroizacja
Profesor Krzysztof Sychowicz z IPN w Białymstoku ocenił, że żołnierzy w podziemiu antykomunistycznym, którzy w wojnie 1939 – 45 walczyli z okupantem niemieckim i rosyjskim, sowieckim, mogło być w zdobytej przez Armię Czerwoną Polsce ponad 100 tysięcy. Publikacje podają rozmaite liczby od ok. 30 – 40 tysięcy do nawet około 300 tysięcy w latach 1945 – 56. W latach 1945/46 powtarza się ok. 20/25 tysięcy ludzi z bronią. W roku amnestii 1947 większość AK-owców się ujawniła. Komuniści „darowali” szeregowym żołnierzom, mszcząc się na oficerach, zwłaszcza wywiadu i łączności.
Dziś Żołnierze Wyklęci to zbiorowa etykieta 4 grup powojnia: AK/WiN z kręgów Piłsudskiego; NSZ z endecji Dmowskiego; szubrawców, którzy w mundurach podawali się za przedstawicieli podziemia, AK i NSZ; konspirujących uczniów, studentów. W PRL rzucono ich do worka z etykietą „bandyci”, ale wahadło historii poszło w drugą stronę - heroizacji, zgodnej z obecną polityką historyczną PiS.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146