„Rudy”, Potter i kocioł bałkański na egzaminie gimnazjalnym
Znają się z czasów podstawówki w „Siódemce”, ale przyjaźnią się nadal w Publicznym Gimnazjum numer 1 imienia Noblistów Polskich w Łomży. W słoneczny poniedziałek po pierwszych testach z historii i wiedzy o społeczeństwie na egzaminie gimnazjalnym uśmiechnięta trójka sympatycznych 16-latków: Natalia Chmielewska, Piotr Abramek, Adam Pietruszewski. - Test wydaje się łatwiejszy, niż rok temu, a jaki był naprawdę, to się okaże – mówi Natalia. Na 25 stron zadań z odpowiedziami do wyboru a, b, c i pytaniami prawda / fałsz najwięcej trudności zrobiły mapki z Unii Europejskiej. W Łomży 8 gimnazjów zamówiło dla uczniów w Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej 617 arkuszy.
Przed godziną 10. wokół PG nr 1 i na korytarzach zupełnie pusto. Panie woźne czujnie obserwują drzwi wejściowe, a gości kierują wprost do dyrektor Teresy Kurpiewskiej. Młodsi uczniowie mają wolne, starsi skończyli pisanie pierwszego egzaminu z pięciu lub sześciu, jakie czekają podczas 3-dniowego maratonu: we wtorek biologia, chemia, fizyka i geografia oraz matematyka, zaś w środę – język obcy oraz rozszerzony, jeśli uczyli się go w szkole podstawowej. - Bardzo tym egzaminem się stresowałam, miałam bóle głowy i ból brzucha – opowiada Maja Gregorek, której po zabraniu się do pisania testu z historii i WOS nerwy szybko przeszły. Maja z polskiego spodziewała się CV - curriculum vitae / życiorysu. - Wyszłam na świeże powietrze, pomogło. Do testów przygotowałam się samodzielnie. Korzystałam z repetytoriów. Egzamin jest bez sensu, każdy może się zestresować.
„Na lekcjach co tydzień mnóstwo egzaminów”
Podobne zdanie ma Adam Pietruszewski, śmiejąc się w jasnym rozległym holu, którędy przechodzą dziesiątki gimnazjalistów „Pierwszego”. Dołącza też przewodnicząca samorządu szkolnego Justyna Bogumił, z tej samej klasy co jej gospodyni Maja. - Pierwszy egzamin był w miarę łatwy, polski to dopiero będzie zagadka – zastanawia się Justyna w otoczeniu gwarnej, podekscytowanej młodzieży.
- Egzamin gimnazjalny to niepotrzebnie wprowadzany dodatkowy stres do szkoły, gdzie i bez tego nie brak nerwów – obstaje przy swoim Adam. - Na lekcjach co tydzień mamy mnóstwo egzaminów.
- Moim zdaniem, jednak jest potrzebny, można się sprawdzić, czy te trzy lata nie poszły na marne – polemizuje Natalia. - Na lekcje przygotowujesz się z okresu czy działu, a tutaj jest całość materiału. Aby tej całości wiedzy i umiejętności sprostać, uczyli się samodzielnie i w grupie koleżeńskiej oraz korzystali w pomocy nauczycieli. Niełatwo było sprostać stresowi: niektórzy budzili się wcześniej, nie mogli spać, cały czas myśleli o chwili, gdy zasiądą przy pojedynczych stolikach lub ławkach w rzędach, a po zakodowaniu arkuszy egzaminacyjnych przystąpią do analizy poleceń i... odpowiedzi.
Najtwardszym orzechem do zgryzienie był „kocioł bałkański”. Należało określić w czasie, kiedy to miało miejsce – bo chyba nie w czasie wojny secesyjnej, a może w trakcie ekspansji kolonialnej...?
Komentujący stresy dziecięce rodzice czasem kontestowali sens prowadzenia złożonej i kosztownej operacji egzaminacyjnej na zdrowym ciele młodego narodu. Przede wszystkim, zauważali, że nauka traci przez to walor bycia fajnym, ciekawym zajęciem w w spokojnym i radosnym świecie dziecka.
- Sprawdziany nauczycielskie i dyrektorskie potwierdzają się w wynikach egzaminu gimnazjalnego – potwierdza dyrektor PG 1 Teresa Kurpiewska, organizatorka i obserwatorka wszystkich edycji w szkole. - Nie ma rozbieżności, że ktoś bardzo ładnie zdaje egzamin, a przez nas nie był dostrzeżony.
„Wolność jest lekceważona w Polsce...”
Julia Chocholska z nogą w gipsie i o kulach stoi przed „Katolikiem”. Nie jest jej wygodnie, lecz nie traci humoru. Dobrze poradziła sobie z historią i wosem, natomiast z polskiego pisała o Antygonie. Charakterystyka to nie opowiadanie czy rozprawka: miała ukazywać bohatera, broniącego wolności jako najwyższej wartości. Antygona nie słucha woli władcy Kreona. Kazał ciało jej brata wyrzucić bez pochówku. Martyna Brzeziak i Dominik Bajorek dyskutują w holu „Katola” o testach. 16-latka rozpromieniona, 16-latek przygnębiony. Pomylił się, zaczął rozprawkę na temat Harry'ego Pottera, a potem był tak rozproszony, że niepewien efektu. - Nie słuchałem muzyki, mało z kim rozmawiałem, żeby się koncentrować... – kiwa smutno głową. - Pisaliśmy dużo różnych prac – pociesza chłopca Martyna. - Jeśli ktoś sumiennie się przykładał, czytał lektury, nie będzie problemu. Pani Katarzyna Duchnowska to najwspanialsza polonistka na świecie: ma poczucie humoru, dobry kontakt i umie nas zachęcić do czytania, pisania, myślenia.
- Nie cofnę czasu - konstatuje Dominik. Zastanawia się, czy za dużo było stresu, czy za mało weny, a może - „za bardzo mi zależało”...? Słucha go ze współczuciem Ola Maliszewska. Z nerwów jadła na okrągło winogrona i orzechy: słyszała, że są dobre na mózg. Zadziałały: bez problemu napisała o Tadeuszu „Zośce” Zawadzkim, ratującym najlepszego przyjaciela Janka „Rudego” Bytnara w akcji pod Arsenałem w Warszawie. Duże zaskoczenie: w Roku Sienkiewiczowskim nie dano rozprawki z „Krzyżaków” czy „Quo Vadis?”. - Wolność jest lekceważona w Polsce... – martwi się Ola. - Wielu uważa, że jak jest niepodległość, wolność słowa i nie ma cenzury, to suwerenności nic nie zakłóci...
Mirosław R. Derewońko