„Ja tej chwili życia nie mogę zmarnować...”
Księżyc w pełni nisko lśnił nad horyzontem. Przed północą Jadwiga Solińska z duszą na ramieniu i z suczką Uzią uszła od domu ledwo z pięć kilometrów. Zapragnęła znaleźć w lesie kwiat, który tylko raz zakwita w roku. Czarowny kwiat paproci. Wkoło było ciemno, a do kobiety skradał się jakiś czarny potwór...
Po dwudziestu latach nie zatarły się straszne szczegóły: Uzia, zamiast bronić swojej 60-letniej pani, tuliła się do jej nóg. Dopiero wtedy obie odetchnęły z ulgą, kiedy wielki czarny pies obwąchał je i zniknął w mroku. W gęstwinie paproci coś cudownie błyszczało...
Dzisiaj Jadwiga Solińska śmieje się z własnego, wymyślonego na poczekaniu żartu. Anegdotę o poszukiwaniu kwiatu paproci, który ma złote płatki i srebrne pręciki, opowiedziała dociekliwemu dziennikarzowi, którego ciekawiło, czy kwiaty na wystawę „Rajski ogród” mają pierwowzór w naturze, czy powstają z wyobraźni wszechstronnej artystki ludowej z Wąsosza Grajewskiego. 80-letnia artystka znana jest bowiem nie tylko z fantazyjnych i misternych jak koronka wycinanek, ale także z wielu książeczek z wierszykami dla dzieci i poruszającego zbioru nie zawsze wesołych wspomnień „Sybiraczka”, gdy podczas II wojny światowej była z rodziną na zesłaniu w Kazachstanie.
- Miałam jedenaście lat, jak na Syberii pasłam cielęta i w stepie broniłam je od wilków – opowiadała w sobotę, 4 kwietnia A.D. 2009 podczas wernisażu wystawy „Rajski ogród” w drozdowskim Muzeum Przyrody, o której marzyła od kilku lat. - Jak wiosną zakwitał step i trawy, to tam cudownie było... Zbierałam kwiaty i układałam kompozycje, a mama mnie chwaliła...
Teraz sama z wdzięcznością chwali mamę Franciszkę i babcię Paulinę, że „zasiały w moim sercu twórcze ziarno, które po latach wydało obfity plon. Cieszę się, że moje życie jeszcze trwa, że kwitnie rozchodnikiem, pachnie macierzanką i złoci się dziewanną.”
W „Rajskim ogrodzie” z setkami swoich wycinanek i zabawek ze słomy utalentowana dziarska staruszka nie kryła wzruszenia: „Czuję miły zapach kwiatów, słyszę trzepot anielskich skrzydeł i pianie kogutów słomianych...”
Wernisaż Jadwigi Solińskiej zgromadził w Drozdowie ponad 130 harcerzy, opiekunów, nauczycieli i zaprzyjaźnionych z harcerską bracią ludzi, m.in., z Zawad k. Białegostoku, Szczuczyna, Jedwabnego, Zambrowa i Łomży.
- Po raz czwarty przybyliśmy na wiosenny zlot harcerzy pod hasłem „Przed Palmową Niedzielą” - mówi Dorota Górska, komendantka Hufca ZHP Łomża. - Oprócz robienia palm z Jadwigą Solińską, mieliśmy zajęcia w glinie, metaloplastykę i malowanie na szkle. Potem część dzieci poszła na zwiad przyrodniczy i przenosiła żaby przez drogę do Drozdowa, a pracownica Muzeum Przyrody opisywała im tego płaza. Inni poszli na zwiad historyczny, aby poznać dzieje rodu Lutosławskich. W międzyczasie było ognisko z kiełbaskami, a na koniec apel podsumowujący i wręczenie wszystkim dyplomów uczestnictwa. Każdy mógł zabrać zrobiona przez siebie palmę i rękodzieło do domu.
Przybyłe dzieci odśpiewały Jadwidze Solińskiej radosne „Sto lat!”, zaś Jubilatka wyznała, dlaczego z taką pieczołowitością i oddaniem zajmuje się sztuką: „Muszę to robić, bo uważam, że życie jest tylko chwilą i ja tej chwili nie mogę zmarnować. A jeśli posiadłam taki dar, który mi babcia i mama przekazały, to pragnęłam te wszystkie kwiaty mieć”.
Tekst: Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski