Sindbad, Aladyn i Ali Baba gubią się w baśni – mówi reżyser Pero Mioč
Mirosław R. Derewońko: - O czym będzie jubileuszowa, 50. premiera Teatru Lalki i Aktora w Łomży? Pero Mioč: - Będą to „Opowieści tysiąca i jednej nocy”, przedstawione w sposób widowiskowy i zabawowy. Mam nadzieję, że także dowcipny. Zakładamy, że i pięcioletnie dzieci, i dorośli będą dobrze się bawić. W oryginalnym tytule tekstu jest „Trzech bohaterów z Bagdadu, o Szeherezadzie nie mówiąc” - „Tri junaka iz Bagdada, o Szeherezadie ne goworacz”. Bagdad to już nie jest to miasto, kiedy my byliśmy dziećmi: metaforą odległej i egzotycznej krainy, baśniowego wyobrażenia Wschodu. Teraz jest metaforą nieszczęścia, tragedii narodowej i niszczenia wielkiej, starej kultury arabskiej. Dlatego z nazwy Bagdad w spektaklu zrezygnowaliśmy. Mówimy ze sceny „tam, gdzieś na Wschodzie”, to sugeruje scenografia i muzyka. Oraz, oczywiście, bohaterowie.
MRD: - Jakie postacie pojawią się na scenie?
Pero Mioč: - Postaci jest aż 22, zagranych przez zaledwie pięcioro aktorów: Marzannę Gawrych, Marka Janika, Zdzisława Reja, Tomasza Rynkowskiego i Bogumiłę Wierzchowską-Gosk. Spektakl potrwa ponad godzinę. A zaczyna go scena na bazarze, gdzie wśród straganów jedna sprzedawczyni potem przemieni się w Szeherezadę, a druga we wróżkę. Postacie będą powstawały w wyniku animacji zbiorowej, np. sułtana aktorzy zbudują z owoców.
MRD: - Proszę uchylić rąbka tajemnicy, o czym jest ta sztuka?
Pero Mioč: - Ali Baba, Sindbad i Aladyn są już starymi ludźmi i przychodzą do swojej duchowej matki Szeherezady. Ale mylą im się opowieści: Aladyn opowiada historię Ali Baby, więc ten się buntuje, po czym sam opowiada przygody Sindbada – ten się buntuje i tak dalej. To jest taka komedia pomyłek, jakie powstają w naszej pamięci na starość.
MRD: - Nie tylko jako pojedynczy ludzie tracimy obraz własnej przeszłości, ale tracimy pamięć również jako narody, jako cywilizacje i jako ludzkość...?
Pero Mioč: - Spektakl miał być głównie okazją do beztroskiej zabawy, ale i taką myśl pewnie z niego da się wyczytać... To normalne, że się mylimy, ale robimy wszystko, aby z figlami, jakie płata nam pamięć, sobie poradzić. Bo nasze „imię” i to, co z nim się wiąże, jest bardzo ważne. Imię jest człowiekiem. Aktorzy mają trudne zadanie. Na przykład Ali Baba gra i Sułtana, i Ducha. Ponadto gra jakby trzech Ali Babów: siebie jako aktora oraz starego i młodego Ali Babę. Stary jest żywą postacią,a kiedy wraca wspomnieniem do młodości, posługuje się lalką.
MRD: - Można w niecały miesiąc przygotować udaną premierę teatralną?
Pero Mioč: - Można, jeśli - tak jak w Łomży - aktorzy mają zapał i podoba im się sztuka, którą napisał młodszy ode mnie o kilka lat Igor Mrduljaš, ceniony chorwacki dramaturg, teatrolog i krytyk teatralny. Pomiędzy nami coś zaiskrzyło, powstało pozytywne napięcie, no... i mamy szczęście! Dekoracje i lalki zaprojektował znakomity scenograf, z którym się przyjaźnimy od kilku lat, Przemysław Karwowski. Dzięki Panu Bogu, przypadkowi albo dyrektorowi Jarosławowi Antoniukowi dostałem jak na moją miarę, nieskromnie mówiąc, świetnego kompozytora. Jest nim Bogdan Szczepański. Dyrektor w Gdańsku znalazł także choreografa. Przemysław Grządziela przybył ze swoim pieskiem Ciacho. Po raz pierwszy w swojej praktyce zaproponowałem, żebyśmy razem zrobili ten spektakl. Jako reżyser jestem tym, który organizuje, ale razem z aktorami tworze kolejne sceny i rozwiązania. Pierwsze spotkanie z zespołem aktorskim było 26 sierpnia, potem łomżyński teatr pojechał na tydzień na festiwal do Ljubljany w Słowenii, a 28 września jest premiera! Pracownia przygotowała dekoracje w miesiąc, a gdzie indziej zajęłoby to pewnie ze trzy. Ten spektakl zaczęliśmy robić od niczego, od zera. Mieliśmy tylko chorwacki tekst, który przetłumaczyliśmy z moją przyjaciółką Iwoną Kamińską. Jest prawdziwym cudem, że w mniej niż miesiąc mamy gotowy spektakl. Pięknie mi się z artystami w Łomży pracowało! A jak im pracowało się ze mną, to nie wiem. Ja w życiu się nie spóźniłem się nawet minutki do pracy!
MRD: - Jak zaczęła się Pańska przygoda z teatrem?
Pero Mioč: - Po pierwszej klasie szkoły podstawowej „wyrzucono” mnie na scenę i zostałem na niej na stałe. Reżyseria jest obok grania jakby czymś dodatkowym, chociaż wyrezyserowałem ponad 40 spektakli lalkowych, z czego trzy w Polsce: w Bielsku Białej, Wrocławskim Teatrze Lalek i krakowskim Teatrze Dramatycznym. Łomżyńska premiera jest moją czwartą sztuką w Polsce. Mam 66 lat i od niespełna roku jestem emerytem. Ostatnie 20 lat pracowałem w Teatrze Dramatycznym w Szibeniku, a z tamtejszym bardzo słynnym festiwalem jestem związany od 38 lat! W Łomży byłem jurorem Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego WALIZKA w 2005 i 2007 r. A teraz przyszedł czas na premierę – sam jestem ciekaw, jak „Opowieści tysiąca i jednej nocy” przyjmie publiczność.
MRD: - Życzę, aby przyjęła jak najlepiej i dziękuję za rozmowę.
PS. Premierową sztukę można zobaczyć w niedzielę, 28 września 2008 o godz. 11 w TLiA przy pl. Niepodległości 14 w Łomży. O godz. 16 – właściwa premiera (wstęp z zaproszeniami).