Powinniście Go usłyszeć!
Młody, zdolny i ujmująco skromny pianista Marcin Kowalczyk wystąpił dzisiaj w auli Państwowej Szkoły Muzycznej w Łomży, której jest ubiegłorocznym absolwentem. Finalista ogólnopolskiego konkursu pianistycznego uczniów szkół średnich w Krakowie zagrał przy pełnej sali równie porywająco i z fantazją swój pierwszy recital w "rodzinnym" mieście. Publiczność nagradzała go gorącymi brawami i w trakcie koncertu, i serdecznymi gratulacjami po zakończeniu.
W programie recitalu Marcina Kowalczyka znalazły się: suita angielska J.S. Bacha, sonata F-dur W.A.Mozarta i preludia C. Debussy'ego o niemal tak poetyckich nazwach, jak nastroje wyczarowane pod palcami łomżyńskiego pianisty: "Przerwana serenada", "Wiatr na równinie" i "Ślady na śniegu". Nie narzekał na stary, rozstrajający się i źle strojący fortepian w szkole muzycznej, który czeka, aż zastąpi go wreszcie profesjonalny instrument.
- Nawet jak ma się Steinway'a pod palcami, to można na niego ponarzekać, usprawiedliwiając własną nieudolność - tłumaczy ambitny pianista. - Nasz wysłużony szkolny fortepian był całkiem dobry, dobrze nastrojony, widać, że po wielkiej korekcie...
Napisałem o Łomży w cudzysłowie, że jest "rodzinnym" miastem utalentowanego młodzieńca z tego tytułu, iż Marcin pochodzi ze wsi Cieloszka k. Turośli w powiecia kolneńskim. Jego pierwszą nauczycielką muzyki była Tatiana Baranowska w Kolnie. Zaczynał jako 12-latek. Pod czyim wpływem zaczął przygodę z fortepianem? Marcin zwleka z odpowiedzią.
- Chyba głównie pod wpływem wewnętrznym...? - mówi z wahaniem po chwili. - Czułem, że chcę grać...
Od trzeciej klasy średniej szkoły muzycznej aż do dyplomu, tj. cztery lata, uczył się pod kierunkiem Doroty Czarnieckiej-Fus w PSM II stopnia w Łomży.
- Na trzecim roku spytał mnie, czy mógłby pomarzyć, żeby studiować muzykę - opowiada przed koncertem bardziej stremowana od chłopaka nauczycielka. - Naprawdę nie wiedziałam, jak zareagować, żeby nie sprawić mu przykrości... Teraz naprawdę wiem, że można przeskoczyć prawa fizjologii i prawa psychologii, jeśli ma się wymarzony cel i zapał, żeby go osiągnąć.
Po czym wylicza jednym tchem, jaki jest Marcin: wspaniały, oddany pasji, mający niezwykłe samozaparcie, pracowity, kulturalny...
- Urodzony do muzyki - podsumowuje po latach nauczycielka Marcina. - Od razu czuło się, że chce grać!
Kiedy go pytam, czy pójdzie w ślady Rafała Blechacza, ubiegłorocznego zwycięzcy XV Konkursu Chopinowskiego, Marcin wybucha śmiechem. I tłumaczy swoje nagłe rozbawienie:
- Ależ porównanie! Rafał Blechacz to wielki talent... Może nie mówmy o takich rzeczach?
Jednak na moje wyczekujące milczenie reaguje ostrożniej:
- Ale może...? Zostawmy tę sprawę otwartą...
Jak sobie życzysz, Nasz Młody Maestro. Poczekamy.
Mirosław R. Derewońko