Dwadzieścia lat bez Jana Kulki
30. grudnia 2000 roku zmarł Jan Kulka, wybitny poeta, prozaik i eseista, autor blisko 30 książek. W roku 1977 zamieszkał w Łomży, rewolucjonizując życie kulturalne małego miasta licznymi inicjatywami, choćby Łomżyńskimi Wiosnami Poetyckimi. To dzięki niemu w roku 1981 Łomżę odwiedził zdobywca literackiego Nobla Czesław Miłosz, co było wydarzeniem epokowym i pamiętanym do dziś. Dwa tygodnie przed śmiercią obchodził 40-lecie pracy artystycznej i był to ostatni wieczór autorski poety. Jego twórczość propaguje doroczny Konkurs Poetycki im. Jana Kulki; wciąż też ukazują się kolejne książki, jak pisana pod koniec życia autobiograficzna powieść „Pod dobrą gwiazdą” czy poetycki tomik „Kropla prawdy”.
Jan Michał Kulka urodził się 11. września 1937 roku w Katowicach. Uczył się w liceum ogólnokształcącym, po czym szybko podjął pracę: był konwojentem, bibliotekarzem, a następnie archiwistą i dziennikarzem w „Wiadomościach Sosnowieckich”. Jako poeta debiutował na łamach prasy w roku 1956, publikując wiersz „Jesień i dziewczyna” w „Trybunie Robotniczej”. W roku 1958 przeniósł się do Kłodzka, podejmując pracę w poszukującym dziennikarzy „Głosie Ziemi Kłodzkiej”. Spędził w tym mieście blisko 20 lat, pracując również jako kierownik świetlicy, instruktor w domu kultury, a od 1964 roku jako pomocnik muzealny w Muzeum Ziemi Kłodzkiej. Razem z poetką Anną Zelenay (1925-1970) był inicjatorem organizowania dorocznych zjazdów poetów i krytyków literackich, które pod nazwą Kłodzkich Wiosen Poetyckich odbywały się w latach 1961-1974, z przerwą w roku 1973. Okres kłodzki to również liczne nagrody, w tym ministra kultury i sztuki, działalność w Klubie Literackim oraz urozmaicona twórczość: nie tylko wiersze (pierwszy tomik „Projekt zachodu słońca” z roku 1962, po czym pięć kolejnych), ale też poemat „Niedaleko twierdzy”. Jednak w połowie lat 70. Jan Kulka czuł się w Kłodzku coraz gorzej, również fizycznie, miał tam też coraz mniejsze możliwości rozwoju jako twórca.
– Zadecydowały względy zdrowotne, bo w Kotlinie Kłodzkiej klimat jest taki malaryczny – mówi Barbara Kulka. – Jan mieszkał tam już 20 lat i lekarz powiedział mu, że może go uratować tylko zmiana klimatu, przeprowadzka tam, gdzie są piaski. Rozważaliśmy, pod wpływem przyjaciela Władysława Żesławskiego, współautora powieści radiowej „Matysiakowie”, Płock lub Łomżę. Ta pierwsza lokalizacja odpadła dość szybko z racji „Petrochemii” i pan Żesławski powtarzał: tylko Łomża, tylko Łomża! Jan oszalał z radości, bo w Kłodzku nie było już szansy jakiegoś zarobku, województwo zmieniło się z Wrocławia na Wałbrzych i perspektywy były coraz gorsze. Kiedy przyjechaliśmy do Łomży latem 1977, zobaczyliśmy ucięte tory kolejowe, nigdzie nie było taksówki, bo to była niedziela. Nie wiedzieliśmy też, gdzie jest hotel „Polonez”, ale jakoś do niego dotarliśmy. Przyjechaliśmy tylko we dwójkę: maleńką Natalię zawiozłam do moich rodziców i przez jakiś czas wyglądało to tak, że dwa tygodnie byłam z Janem w Łomży, dwa tygodnie z córką w Mogilnie, a dwa tygodnie pakowałam rzeczy w Kłodzku i tak to trwało.
Na drugi dzień zostaliśmy przyjęci z otwartymi ramionami przez wicewojewodę Kazimierza Cłapkę, Jan od razu dostał pracę w bibliotece, organizował spotkania autorskie – rozszalał się. Najpierw dostaliśmy lokum w bursie na Kopernika, obok mieszkał choreograf Kazimierz Pawczyński z żoną. Ten pokoik był nad kotłownią i codziennie rano dozorca pukał z pytaniem, czy jeszcze żyjemy. Mieszkanie dostaliśmy w grudniu, dwupokojowe na Reymonta 2 i tak to się zaczęło.
W Łomży Jan Kulka najpierw pracował jako organizator imprez literackich w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej, następnie w Wojewódzkim Domu Kultury. Założył i opiekował się Klubem Pisarzy SD, organizującym liczne spotkania, wieczory autorskie, warsztaty poetyckie, sesje i sympozja literackie, wydającym też cyklicznie „Łomżyńskie Zeszyty Literackie”. Był niezwykle aktywny w niemal każdej dziedzinie związanej z szeroko rozumianą kulturą, ustawicznie też pisał, jako dziennikarz oraz poeta (tylko do roku 1987 opublikował siedem kolejnych wydawnictw książkowych: nie tylko wiersze, ale też poematy). Dokonał też rzeczy niebywałej, organizując w czerwcu 1981 roku przyjazd do Łomży Czesława Miłosza. Wybitny poeta odwiedził wtedy tylko cztery, znacznie większe miasta: Warszawę, Kraków, Lublin i Gdańsk; Łomża była tym najmniejszym na trasie jego podróży, ale zapamiętał tę wizytę nie tylko z racji spotkań z twórcami czy czytelnikami, ale też ze swymi wileńskimi przyjaciółmi, zaproszonymi przez Jana Kulkę.
– Wszystko zaczęło się, kiedy Czesław Miłosz został laureatem literackiej Nagrody Nobla w 1980 roku – wspomina Barbara Kulka. – Jan był człowiekiem niepokornym, zaraz zaczęły się więc spotkania w szkołach, przybliżanie jego twórczości młodzieży. Miał kilka takich spotkań w liceach, ale któregoś dnia powiedział do mnie: „to co, mam pozostać tylko przy tych spotkaniach? Może by zrobić sesję? A może bym zaprosił Miłosza?” I tak to się zaczęło. Myślał o tym już od lutego. Całe biuro było w naszym domu, na Reymonta. Przez to mieszkanie przewijały się prawdziwe tłumy: Solidarność, księża, ale i ludzie piszący czy lubiący poezję. To był niesamowity czas, nie mówiąc już o tym, że Jan zastanawiał się cały czas, jaką drogą dojść do Czesława Miłosza. Jan nawiązał jednak jakoś kontakt z jego bratem, panem Andrzejem, który mieszkał w Warszawie i pośredniczył w rozmowach z poetą. Ale dwa dni przed przyjazdem Miłosza do Łomży był telefon od pana Andrzeja Miłosza, że do tego spotkania nie dojdzie, bo pan Czesław był już bardzo zmęczony – reporterami, tłumami ludzi, ciągłymi podróżami. Ale przyjechał i nie żałował: mówił, że w najśmielszych marzeniach nie myślał, że spotka tutaj swoich wileńskich przyjaciół, co nastąpiło z incjatywy Jana. Była to dla niego niesamowita niespodzianka. Program wizyty był jednak tak napięty, że na wszystko brakowało czasu. Spotkanie w Nowogrodzie też było niesamowite. Grała kapela kurpiowska, Czesław Miłosz tańczył powolniaka. Zaśpiewał też pan Jan Kaczmarek – moim zadaniem było przywiezienie go do Nowogrodu – śpiewał piosenkę o kolejce po książki Miłosza. Poczęstunek był także: chleb specjalnie pieczony, miód i piwo kozicowe. Były tam poruszane sprawy, o których nie mówiło się gdzie indziej, również z udziałem opozycjonistów.
Udział w imprezie Adama Michnika i Zbigniewa Bujaka nie umknął uwadze monitorującej łomżyńską wizytę Miłosza Służby Bezpieczeństwa, dlatego poeta miał później z tego powodu wiele przykrości ze strony władz. W latach 80. i 90., pomimo pogarszającego się stanu zdrowia, wciąż był bardzo aktywny. Nie tylko tworzył (kolejne zbiory wierszy, ale też oratorium „Tajemnice wytrwania” o bł. Honoracie Koźmińskim, tom opowiadań „Obcym wstęp wzbroniony”, eseje „Romanse z historią”), ale też udzielał się w różnych inicjatywach kulturalnych. Pracował też nad pierwszą powieścią „Pod dobrą gwiazdą”.
– Pisaliśmy tę powieść cztery ostatnie lata przed jego śmiercią – mówi Barbara Kulka. – Namówiłam do tego Jana, żeby mi ją podyktował, bo ciągle odkładał to na później, mówił, że jeszcze jest czas, zresztą zawsze miał coś ważniejszego, kolejną sesję czy spotkanie. Udało się to w końcu sfinalizować, z czego bardzo się cieszę, ale ciągle nie daje mi spokoju ta wizyta Miłosza w Łomży, bo są z niej nigdzie nie wydrukowane, wspaniałe materiały: poeta nigdzie się tak pięknie nie wypowiadał, jak w Łomży. Jan nagrywał tę sesję i potem ja to wszystko spisywałam, więc na 40. rocznicę w przyszłym roku dobrze byłoby to w końcu wydać.
„Pod dobrą gwiazdą” ukazała się dzięki staraniom Barbary Kulki w roku 2011, dwa lata później wyszedł tomik „Kropla prawdy”. Planowane są kolejne wydawnictwa Jana Kulki, między innymi nowy wybór jego poezji. – Mam nadzieję, że dzięki współpracy z MDK-DŚT uda się w przyszłym roku wydać kolejną edycję „Wierszy wybranych” Jana, gdzie trafią utwory obecne dotąd tylko na łamach prasy, albo w tomiku „Łowca złudzeń”, który rozszedł się błyskawicznie i od 1999 roku jest niedostępny – zapowiada Barbara Kulka.
Żonę poety cieszy, że pomimo tego, iż od śmierci Jana Kulki upłynęło już 20 lat, to jego twórczość wciąż wzbudza zainteresowanie, jest doceniana i dociera do kolejnych pokoleń czytelników.
– Wciąż jestem zaskakiwana sytuacjami, że ktoś odkrywa i czyta wiersze Jana, że się nimi zachwyca – podsumowuje Barbara Kulka. – Okazuje się, że ta poezja po tylu latach jest wciąż aktualna, dlatego staram się doprowadzać do wydawania kolejnych pozycji, jak ta powieść „Pod dobrą gwiazdą”. Cieszę się też z tej pośmiertnej Nagrody Glogera, bo ona się Janowi należała. Bardzo cieszy mnie również to, że już od 18 lat odbywa się w MDK-DŚT ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Jana Kulki. Jest tu również taki sympatyk poezji Jana jak nieoceniony Witold Długozima, który ze swoim „Logosem” popularyzuje ją od kilkudziesięciu lat, robi z dzieciakami wspaniałe rzeczy. Na grudzień tego roku była zaplanowana 35. edycja Łomżyńskiego Konkursu Recytatorskiego Polskiej Poezji Współczesnej, gdzie wiersze Jana miały być tymi obowiązkowymi, ale impreza musiała zostać odwołana – liczę, że odbędzie się za rok, podobnie jak konkurs Kulki, który odbył się w maju tylko w formie online. Bardzo chcielibyśmy też z panią Magdą Muchą i Muzeum Północno-Mazowieckim zorganizować kontynuację niedawnej sesji Miłoszowskiej na ten przyszłoroczny jubileusz i liczę, że uda się przygotować taką imprezę, odsłonić pamiątkową tablicę, może też opublikować okolicznościowe wydawnictwo. Pracy związanej z Janem Kulką mam więc wciąż dużo: ciągle porządkuję archiwum po nim, myślę o jakichś wspomnieniach, mam też archiwum Anny Zelenay, która też zasługuje na książkę, więc nie nudzę się, chociaż niekiedy najzwyczajniej brakuje mi na to wszystko czasu.
Wojciech Chamryk