Muzyczny prezent na święta
Specjalny koncert świąteczny zarejestrowała Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego w Łomży. Orkiestrę poprowadził Jan Miłosz Zarzycki, a jako solistka zaprezentowała się wybitnie utalentowana, młodziutka skrzypaczka Marta Dettlaff. Jej występ w Łomży to dodatkowa nagroda po zdobyciu Grand Prix II Konkursu Skrzypcowego Muzyki Polskiej im. Wandy Wiłkomirskiej w Częstochowie, ufundowana przez Filharmonię Kameralną. – Pracujemy intensywnie, nie chcemy przerywać działalności, bo jest ona naszym powołaniem – mówi Jan Miłosz Zarzycki, dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Kameralnej. – Dlatego musimy i chcemy koncertować dla naszej publiczności i wydawać płyty, szczególnie w tym trudnym dla wszystkich czasie.
Miniona środa i czwartek były dla muzyków Filharmonii Kameralnej nad wyraz pracowite, bo w kilkanaście godzin orkiestra zarejestrowała w Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich aż trzy koncerty z myślą o ich późniejszej prezentacji online: świąteczny, sylwestrowy i noworoczny. Koncert świąteczny, którego emisja zaplanowana jest o 18:30 drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia na stronie Filharmonii Kameralnej, miał być nagrywany w czwartek. Jednak w środę wieczorem próba orkiestry smyczkowej z udziałem solistki Marty Dettlaff, 19-letniej studentki Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi, w klasie prof. Łukasza Błaszczyka, poszła tak sprawnie, że Jan Miłosz Zarzycki podjął decyzję, że nagrania rozpoczną się od razu. Z udziałem skrzypaczki zarejestrowano Zimę, czyli jedną z czterech części słynnych „Czterech pór roku“ Antonio Vivaldiego, jednego z najwybitniejszych kompozytorów epoki baroku.
Orkiestra, wraz z koncertmistrzem Piotrem Sawickim, nagrała zaś urokliwą Serenadę niemieckiego kompozytora Romana Hofstettera, urodzonego w roku 1742, to jest akurat wtedy, gdy zmarł Vivaldi, ogromnego admiratora i kontynuatora twórczości Józefa Haydna. W tej sytuacji drugi dzień nagrań poszedł już jak z płatka, bo zostały tylko trzy kompozycje, w tym dwie krótsze.
Marta Dettlaff zaprezentowała swe, niebagatelne już umiejętności, w evergreenie „Radość miłości“ Fritza Kreislera, jednym z najpopularniejszych utworów na skrzypce i orkiestrę smyczkową.
– Jest to dla mnie coś zupełnie nowego, bo wcześniej jeszcze nigdy nie nagrywałam z orkiestrą – mówi Marta Dettlaff. – To zupełnie inny rodzaj pracy, ale wydaje mi się, że jednak nie lepszy i wolałabym grać na żywo, ale teraz nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Dlatego, kiedy dostałam telefon, ucieszyłam się bardzo, bo występ z orkiestrą, nawet w takiej formie, jest czymś niebywałym, bo można zagrać i pokazać się ludziom.
– Wielokrotnie przyznawaliśmy nagrody w różnych konkursach, bo wiele z nich zwraca się do nas z taką prośbą – dodaje Jan Miłosz Zarzycki. – Bardzo chętnie zgadzam się na to, bo dzięki temu mamy okazję zaprezentować naszym słuchaczom bardzo młodych, ale już świetnie grających muzyków, takich jak choćby Marta Dettlaff. Wkrótce wystąpi też oboistka Martyna Korzeniewska, laureatka Międzynarodowego Konkursu Instrumentów Dętych w Białymstoku. Przypomnę, iż podczas festiwalu Sacrum et Musica gościliśmy m.in. Mao Konishi z Japonii, laureatkę 5. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Karola Lipińskiego w Toruniu. Dochodzą do tego liczni dyrygenci, głównie zza granicy – mogę już zdradzić, że w przyszłym sezonie będziemy gościć znakomitego dyrygenta, Ondřeja Vrabeca, laureata międzynarodowego konkursu dyrygenckiego im. Artura Nikischa.
Program świątecznego koncertu dopełnią Uwertura słynnego oratorium „Mesjasz“ Jerzego Fryderyka Haendla oraz kolejna po fragmencie arcydzieła Vivaldiego barokowa perełka, subtelny
Concerto grosso f-moll Pietro Antonio Locatellego, młodszego o 17 lat rodaka „rudego księdza“.
Orkiestra zabrzmiała w tym koncercie nad wyraz klarownie, szczególnie w Andante, potwierdzając opinię wyśmienitych kameralistów, potrafiących przekonująco zagrać nawet bez udziału publiczności, co jest sporym wyzwaniem.
– W takiej sytuacji trzeba wyobrażać sobie publiczność, że za tą kamerą ktoś jest – mówi Marta Dettlaff. – Pomaga też świadomość, że za monitorami będą później ludzie, będą tego słuchać – może nawet z większą uwagą niż na tradycyjnym koncercie, skoro teraz jesteśmy ich pozbawieni.
Ale emocje przy graniu są takie same, chociaż innego rodzaju, bo jednak kontakt z publicznością daje zupełnie inny odzew, ale jak go sobie dobrze wyobrazimy, można sobie poradzić.
Wojciech Chamryk