Wiślane powidoki Jacka Marczewskiego
– Woda zawsze była w moim życiu i jakoś mnie do niej ciągnęło – mówi wybitny fotograf Jacek Marczewski. – Zaczynałem żeglować po morzach, bo Mazury były dla mnie za małe i za ciasne, a na morzu była ta wolność i przestrzeń. I nagle, siedem lat temu, też troszeczkę z racji zawodu, bo słyszałem, że jest jakaś pielgrzymka łodziami, odkryłem Wisłę. Kiedy już wsiadłem na łódkę, to utonąłem, bo okazało się, że jest to tak piękne i tak niesamowite! Efekt to robiąca wrażenie wystawa „Powidoki wiślane” ukazująca Wisłę od nieoczywistej strony i w całej jej krasie, którą można już oglądać w Galerii Pod Arkadami na Starym Rynku.
Jacek Marczewski nie jest w polskim świecie artystycznym, fotograficznym i prasowym postacią anonimową. Starsze pokolenie bez wątpienia pamięta plakat „Głosuj znami”, który stworzył razem z Aleksandrą Król, obok pracy Tomasza Sarneckiego „W samo południe” prawdziwy symbol przełomowych dla Polski wyborów 1989 roku. Jako fotoreporter publikował choćby w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, „Newsweeku”, „Polityce”, ale też w „L'Express”, „Die Zeit” oraz „New York Times”, przygotowywał kolejne wystawy, zdobywał też nagrody w licznych konkursach fotografii prasowej, z BZ WBK Press Foto włącznie. I nieoczekiwanie siedem lat temu odkrył Wisłę jako nader wdzięczny, liczący bowiem blisko 1100 kilometrów długości, fotograficzny obiekt, pełen życia, jedynych w swoim rodzaju krajobrazów i oryginalnych ludzi.
– Od razu zacząłem szukać możliwości pływania po Wiśle – mówi Jacek Marczewski. – Na początku chciałem kupić łódź, ale mój przyjaciel zaproponował, że mi ją zbuduje. Postawiłem jednak warunek, że zgodzę się na to tylko wtedy, jak będę ją budował razem z nim i w ten sposób powstała moja pierwsza łódka, na której przepłynąłem całą Wisłę. Teraz mam już na niej zaliczone jakieś siedem tysięcy kilometrów, czyli jest jak, że przepłynąłem ją jakieś siedem razy.
Zdjęcia Jacka Marczewskiego pokazują Wisłę z innej perspektywy: od strony pięknych plaż, wysp czy piaszczystych łach, ukazują bogactwo świata roślinnego i zwierzęcego, ale też ludzi takich jak choćby Jarosław Kałuża, pływający Wisłą trasą dawnych flisaków, który dał nazwisko do orygonalnego tytułu wystawy „Powidoki wiślane szypra Kałuży”, pokazywanej nie tylko na wiślanym szlaku w kraju, ale też podczas Festiwalu Loary we Francji.
– Pływając fotografowałem zawsze, bo to jest mój zawód, ale najpierw przede wszystkim pasja – wyjaśnia Jacek Marczewski. – Nie rozstawałem się więc z aparatem i tak jest do tej pory, bo cały czas fotografuję tę Wisłę. I mimo tego, że ta wystawa powstała już jakiś czas temu, bo pierwszy raz była pokazywana na początku zeszłego roku, to cały czas robię nowe zdjęcia, wskutek czego niektóre odpadają i dodaję nowe – w żadnym razie nie jest to temat zamknięty.
Z perspektywy rzeki zaskakująco prezentuje się też sama Warszawa, nabierająca zupełnie innego charakteru. – To coś niesamowitego, bo pokazuję ludziom Warszawę z poziomu Wisły – opowiada Jacek Marczewski. – I nagle okazuje się, że tej betonowej Warszawy już nie ma, ona znika, bo na pierwszym planie są drzewa i zieleń, znad czego wyrastają tylko niektóre, wyższe budynki, widać tę Starówkę tak, jak na obrazach Canaletta, tylko w tle wystaje Pałac Kultury i Nauki, który jednak z tej perspektywy przypomina trochę większy kościół.
Jacek Marczewski chce też uzmysłowić oglądającym wystawę, że Wisła nie jest już tą samą rzeką co przed laty, nie można oceniać jej stereotypowo, że jest brudna, brzydka i niebezpieczna.
– Rzeka bez problemu radzi sobie z organicznymi zanieczyszczeniami – podkreśla Jacek Marczewski. – Natomiast to, co było dawniej, czyli wielki przemysł nad Wisłą, zniknęło, nie ma już w niej ścieków z tych wielkich zakładów. Wisła oczyszcza się więc sama, jej woda jest czysta, wbrew pozorom można się w niej kąpać, na co jestem żywym dowodem – mam skórę, nie mam parchów, a kąpię się w niej przez cały rok. Ona ma oczywiście taki trochę burawy kolor, ale on bierze się z tego, że ta rzeka niesie masy drobnego piasku, więc ten kolorek zawsze będzie taki brązowawy. Warto więc nad nią być, bo jest niesamowita, uspakaja, daje wytchnienie – warto nią pływać nawet na krótkich odcinkach, choćby kajakiem, ale z tak zwaną głową, bo to jest jednak rzeka, która nawet płynąc leniwie, ma olbrzymią siłę i trzeba uważać.
Wojciech Chamryk