Wesołe Centrum Chemii w Małej Skali w „Mechaniaku”
- Bardzo ciekawe są takie praktyczne eksperymenty z chemii, ponieważ nie mamy podobnych zajęć na co dzień – chwalił z przekonaniem Mateusz Dębowski (lat 18), drugoklasista Technikum Mechatronicznego w Łomży, wykładowców z toruńskiego Centrum Chemii w Małej Skali, którzy poprowadzili warsztaty i pokazy chemiczne z udziałem młodzieży. Jak zapowiadała inicjatorka spotkania naukowców z uczniami Małgorzata Jastrzębska, ucząca chemii w „Mechaniaku”, było kolorowo, wybuchowo i ogniście. Przede wszystkim, było wesoło i ciekawie na lekcji trudnego przedmiotu.
Warsztaty chemiczne dla uczniów „Mechaniaka” wykładowcy z Centrum Chemii w Małej Skali, działającym przy Pracowni Dydaktyki Chemii Wydziału Chemii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, poprowadzili w dwóch blokach: najpierw w pracowniach chemicznych „Mechaniaka” młodzi adepci mogli sami eksperymentować z probówkami, roztworami i gazami, zaś następnie w auli ZSMiO nr 5 Jerzy Wróblewski poprowadził zabawny wykład, pełen efektownych pokazów z udziałem słuchaczek i słuchaczy.
Eksperymenty chemiczne jak w pracowni alchemika
I pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji chemiczno-towarzysko-scenicznej, gdyż prowadzący ma duży talent i poczucie humoru dobrego aktora kabaretowego. Szybko zyskał sympatię młodzieży, klarownie objaśniając prowadzone działania i wciągając do zabawy w eksperymenty chemiczne całą salę. Czegóż tam nie było: płonący blat stołu, który się nie spalił; miotacze ognia z wódki, denaturatu i spirytusu – 40 procent, 70 procent i 90 procent alkoholu - wzmacnianych dla uzyskania ognistego efektu odpowiednio wapniem, strontem i magnezem, co dało pomarańczowe, karminowe i zielone płomienie. Fachowy komentarz w połączeniu z dowcipną narracją i efektami specjalnymi jak w filmach grozy albo fantasy zyskał żywiołowy aplauz uczestniczek i uczestników, których nie trzeba było siłą wyciągać na środek. Czasem współczesne eksperymenty chemiczne przypominały procedury niczym rodem ze średniowiecznej alchemii, kiedy z kolby nad palnikiem dobywały się barwne płomienie albo kiedy tworzyły łańcuchy języków, baniek czy kropelek.
Można połączyć suchą teorię z fascynującą praktyką
Dominika Panek i Piotr Wróblewski prowadzili wcześniej eksperymenty z 25-oma uczniami klasy mechatronicznej, z których nikt – przynajmniej na razie – nie wybiera się studiować chemii bądź biochemii. - Mieliśmy doświadczenia z kwasami, żeby sprawdzić, który jest najbardziej kwaśny – opowiada Mateusz, przygotowując probówki do kolejnego eksperymentu. - Do podgrzanego w probówkach nad zniczem kwasu bornego z apteki, roztworu kwasu cytrynowego i octu, czyli kwasu octowego, wrzucaliśmy kawałki magnezu.
- I wyniki eksperymentu były dla młodzieży dość zaskakujące – włącza się Dominika Panek. - To, co w teorii i obiegowych wyobrażeniach wydawało się najkwaśniejsze, a więc ocet, wcale nie okazało się najmocniejszy i przegrało ze zwykłym kwaskiem cytrynowym.
Mateusz w spinaczu do bielizny zaciska kolejne probówki, tym razem z nadtlenkiem wodoru 3 procent, czyli wodą utlenioną: będzie do niej wpuszczał po dwie kropelki fioletowego nadmanganianu potasu, aby sprawdzić, czy w efekcie reakcji chemicznej wydzieli się tlen do rozpalenia pełnym płomieniem żarzącego się patyczka. Udało się, co dla wszystkich zapisuje na tablicy Marcin Mikucki: H2O2 i KMnO4 jako katalizator dały 2 H2O i dwie cząsteczki tlenu, niezbędnego do procesu spalania.
- Warsztaty chemiczne zorganizowaliśmy po raz drugi, bo już rok temu cieszyły się wśród uczniów popularnością - podsumowuje chemiczka Małgorzata Jastrzębska, która sama również ciągle doszkala się na kursach dla nauczycieli. - Chcieliśmy, aby nauka była połączona z zabawą, aby zainteresować młodzież chemią i upowszechniać praktyczną wiedzę chemiczną. Sympatyczni i kompetentni naukowcy z Torunia pokazali naszym uczniom, że można połączyć suchą teorię z fascynującą praktyką.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski