Matura z polskiego - autorytety i obrazy przeszłości
W słoneczne przedpołudnie wyszły na zastawioną autami Senatorską rozpromienione, uśmiechnięte i zadowolone po pisemnej maturze z literatury i języka polskiego. Trzy przyjaciółki z jednej klasy III Liceum Ogólnokształcącego w Łomży: Kasia Ruszczyk, Magdalena Kamionowska i Klaudia Czamarecka. Po blisko trzech godzinach mocowania się z myślami nad arkuszem egzaminacyjnym, tak jak 234 absolwentów III LO i ponad 1 500 maturzystów z 29 łomżyńskich liceów i techników, mogą wreszcie odetchnąć z ulgą. Pokonały 14 poleceń na temat tekstu o postępie technologicznym ludzkości i zagrożeniach cywilizacyjnych oraz jeden z dwóch „łatwych” tematów wypracowania.
- Dzisiaj przed maturą czułam wielki stres, bo nie wiedziałam, czego się spodziewać – opowiada Kasia Ruszczyk, kiedy spacerkiem doszły na Dworną. - Ale po przeczytaniu tematów rozprawek przyszła prawdziwa ulga i poczułam się, jakbym była na jeszcze jednej klasówce z polskiego.
Albo „Przedwiośnie”, albo „Gloria victis” i „Mazowsze”
Na maturalnej „klasówce”, tyle że znacznie dłuższej i bardziej uroczystej, Kasia napisała cztery strony wypracowania. Wybrała temat obrazów przeszłości, bazując na opowiadaniu „Gloria victis” Elizy Orzeszkowej (1841 – 1910), prezentującego ślady powstania styczniowego 1863 roku, oraz do wiersza „Mazowsze” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1921 – 1944), w którym poeta sięga z nostalgią myślami do bohaterów powstań narodowych i krwawych wojen. - W podsumowaniu napisałam, że należy pamiętać o tych, którzy walczyli o wolność naszego kraju – wyjawia Kasia. - Nawet tym małym i najmniejszym należy się za ich ofiarę z życia nasza cześć, szacunek i pamięć.
- Obrazy przeszłości wracają w tych utworach jakby oczami natury – dodaje Magda Kamionowska, która także zapisała pracowicie cztery stronice rozprawki. - Świadkami tamtych historycznych i dramatycznych zmagań są ziemia, piasek, las i drzewa. A nam pozostał obowiązek pamięci...
Klaudia Czamarecka stworzyła o pół strony mniej rozprawki niż jej rówieśniczki z „Trzeciego”. Przedstawiła własne refleksje o roli autorytetu w społeczeństwie, posługując się przykładami z „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego (1864 - 1925). - Nieważne, w jakich czasach żyje człowiek, każdy potrzebuje autorytetu – twierdzi maturzystka, której autorytetem jest mama. - Potrzebujemy osoby mądrej i doświadczonej, będącej dla nas przykładem, którą będziemy mogli naśladować. W wypracowaniu o tym nie pisałam, lecz moja mama jest niezwykle dobrym człowiekiem. Stawia dobro innych ponad własne. Dużo z siebie daje i otrzymuje w dwójnasób. Jest dla mnie wzorem.
Maturzystki ze szczerym uznaniem wyrażają się o swojej wychowawczyni i polonistce Beacie Chojnowskiej: duży nacisk przez trzy lata edukacji kładła na prace stylistyczne. I to się opłaciło.
Matematyka: udręka dla humanistek, lajcik dla karateki
Sympatyczne dziewczęta wybrały egzamin z polskiego rozszerzony, więc czeka je 10. kwietnia kolejna matura pisemna z polskiego, gdyż Kasia pragnie studiować wychowanie wczesnoszkolne w Trójmieście, zaś Magda i Klaudia - historię w Uniwersytecie w Białymstoku. Podczas rekrutacji będzie liczył się każdy zdobyty na maturze punkt. Jednak o wiele, wiele więcej nerwów przysparza im środowy egzamin z matematyki. Ich kolega z „Ekonomika” o studiach humanistycznych nawet nie marzy - woli czarny pas, ponieważ od dziecka trenował karate kyokushin, zaś teraz taekwondo.
- Bardzo, bardzo dobrze mi poszło! – wykrzykuje radośnie po pierwszym dniu egzaminów Paolo Cezary Miller, absolwent Zespołu Szkół Ekonomicznych i Ogólnokształcących przy ul. Mikołaja Kopernika, gdzie maturę zdawało 201 uczniów, natomiast kilkunastu – poprawiało wyniki sprzed roku albo dopiero teraz zdecydowało się stanąć w szranki maturalne. - Do matury podszedłem na luziku, chociaż z sali wychodziłem sam, jako ostatni. Wolałem dwa, trzy razy przeczytać pytanie, żeby mieć pewność odpowiedzi, a do tego jeszcze raz wszystko sprawdziłem. Mieliśmy tez fajną trzyosobową komisję, w której w ogóle nie czuło się napięcia ani srogości. Można powiedzieć, że polski poszedł mi śpiewająco: nie na darmo przez cztery lata występowałem z gitarą w szkolnym zespole Eko Song pod opieką pana Krzysztofa Domalewskiego. A matematyka to dla mnie lajcik!
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski