Zachmurzenie duże
W kalendarzu, jak się mu dobrze przyjrzeć, nie ma już takiego dnia przeznaczonego wyłącznie dla Ciebie. W natłoku kartek, poświęconych sprawom mniej lub bardziej ważnym nie ma gdzie wetknąć palca. Obok świąt tradycyjnych, których celem jest zachowanie pamięci historycznej i zahamowanie spadku praktyk religijnych, są też dni poświęcone spadającym kasztanom, sympatycznym prawnikom, grze wstępnej czy suchym mokradłom. Brakuje tylko dnia poświęconego płaskostopiu tygrysów naskalnych. Szkoda tylko, że odważni kreatorzy kalendarzy nie zagwarantowali, nam słońca. Pamiętacie, kiedy ostatni raz świeciło? Nie ma chyba drugiego takiego miejsca na ziemi, w którym tak długo nie można było zobaczyć promieni słonecznych. Trwało to jakieś dwa tygodnie nie licząc przerw na antenie Discovery i powtórek z wizyty premiera w Peru.
Bez słońca stajemy się rozdrażnieni. Popadamy w depresję jak krzesło, które nie ma oparcia. Niektórzy mówią, że najlepszym lekiem na depresję jest zanurzyć się po uszy w robocie. Nie wiadomo jednak, co na to ci, którzy mieszają beton. Poza tym, objawem i skutkiem załamania nerwowego jest brak możliwości skoncentrowania się na czymkolwiek, a co dopiero pracy. Praca w stanach załamania nerwowego może być niebezpieczna, co pokazuje przykład twórców tekstu i muzyki do utworu „Miłość na wybiegu”. Bez naturalnego światła jesteśmy bardziej skorzy do głupot. Przykład - naukowcy zajęli się ostatnio badaniami nad określeniem płci melona. Podobno z dobrym skutkiem. Może gdyby trochę ich naświetlić zajęliby się czymś pozytywnym. Kiedy jest ponuro, łatwiej o spiskowe teorie. Dlaczego bowiem nie wziąć pod uwagę Halloween, jako wydarzenia napędzanego przez lobby plantatorów dyni. Nasze święto odpowiadające amerykańskim wybrykom sprzyja refleksji i zadumie. Niestety jest to kolejny krok do stanów depresyjnych. Wrażliwym pomagała do tej pory złota jesień. Jak będzie w tym roku - nie wiadomo?
Wracając jednak do samego dnia. W środę obchodziliśmy Dzień Ukojenia dla Zszarganych Nerwów. Chamstwo i drobnomieszczaństwo wyłazi tu wszystkim otworami perforacji kalendarza. W związku z brakiem, względnie ograniczonymi dostawami promieni słonecznych, a co za tym idzie pogłębiającą się depresją, fundowanie nam tylko jednego Dnia Ukojenia dla Zszarganych Nerwów jest obraźliwe i uwłacza. Ten chichot cynicznych twórców kalendarza wspieranych przez lobby drukarskie nigdy nie zostanie im zapomniany! Niech się o tym dowie „Solidarność”, albo lepiej „Sierpień ‘80” to dopiero się zacznie. Takie incydentalne zwracanie uwagi na to, co trapi nas przez większość dni w roku, jeszcze bardziej może człowieka rozsierdzić. Człowiek rozsierdzony jest jeszcze bardziej zły niż taki, który nie jadł. Opieprzy cię w sklepie, wymusi pierwszeństwo, żonie nie wierzy, sam wszystkiemu zaprzecza. Nie ma się co dziwić, że w kraju tylko podsłuchy, zaniechania, defraudacja i inne fanaberie. Brak przyjemnej pogody jest dla tego kraju zabójczy. W niektórych jego rejonach ten stan się pogłębia znacznie bardziej niż gdzie indziej. Weźmy taką Łomżę. W rankingu rozwijających się miast w Polsce powoli wchodzimy do strefy trzeciego świata. Tędy, oprócz niekorzystnych frontów pogodowych, musi biec jeszcze jakiś ciek wodny!
Mariusz Rytel