Przejdź do treści Przejdź do menu
czwartek, 26 grudnia 2024 napisz DONOS@

Mr. Pollack ponownie w Łomży

Zespół Mr. Pollack zagrał w pubie „Pod Ratuszem” koncert promujący najnowszy album „Siedem źródeł”. To pierwszy łomżyński koncert grupy od lutego 2019 roku oraz pierwszy po śmierci gitarowego wirtuoza Jacka Polaka. Zastąpił go Marek Kozik, wieloletni współpracownik i przyjaciel braci Polaków. – Jacka pamiętamy i go nie zapomnimy! – deklarowali miejscowi i przyjezdni fani, którzy wymogli na muzykach aż pięć bisów, a na koniec odśpiewali im sto lat.

Jacek Polak, gitarowy wirtuoz i współlider zespołu Mr. Pollack, zmarł 9 listopada 2020 roku. W Łomży koncertował regularnie od roku 2013, przede wszystkim w pubie „Pod Ratuszem”, w którym wraz z bratem Grzegorzem Polakiem świętował półtora roku wcześniej 30-lecie grupy. Był jednym z najwybitniejszych polskich gitarzystów, znanym w kraju i w świecie nie tylko z metalowego i rockowego grania, ale też brawurowych transkrypcji arcydzieł muzyki klasycznej, a do tego człowiekiem bardzo skromnym i bezgranicznie oddanym muzyce. Przeżył zaledwie 53 lata, stając się kolejną ofiarą pandemii koronawirusa. Wydawałoby się, że śmierć artysty tak wyjątkowego i trudnego do zastąpienia zakończy działalność grupy, stało się jednak inczej. 

– Nie mieliśmy wątpliwości, Jacek na pewno by sobie tego życzył – mówi Grzegorz Polak. – Zresztą jakbyśmy zamienili się z nim miejscami, to ja też chciałbym, żeby on dalej grał, więc to było naturalne. Jacek powiedział mi przed śmiercią tajemnicze słowa, jakby wiedział wszystko wcześniej, że wszystko i studio jest moje i obym dalej dobrze bawił się muzyką. Szybko się więc pozbieraliśmy, ale to dzięki moim kumplom, Markowi i Bartkowi, którzy się od razu odezwali, jak tylko usłyszeli o tym, że Jacek odszedł. A jeszcze na pogrzebie Mariusz Staniucha powiedział, że koniecznie wyda tę płytę, która nie była jeszcze wtedy ukończona, a dziś jest już dostępna.

– Krótko po tym, jak Jacek odszedł, Grześ zaproponował: Bartek, robimy comeback, wracamy? – dodaje Bartłomiej „Gibson” Filip. – Odpowiedziałem, że oczywiście, było to tak jasne, jak to, że Słońce świeci w ciągu dnia. 

Jacka Polaka zastąpił w Mr. Pollack Marek Kozik, doświadczony gitarzysta i przyjaciel zespołu, grający z Grzegorzem Polakiem w zespole Trzy nie 4, z którym współpracował też Jacek Polak, choćby na kolędowej płycie „Nie budźcież Go ze snu”. 

– Marek zareagował od razu – mówi Grzegorz Polak. – Nie było to dla niego aż takim szokiem jeżeli chodzi o stronę techniczną, ale mogło być to dla niego ciężkie mentalnie, bo Jacek był dla niego swego rodzaju mentorem i to na pewno było dla niego trudne, że już go nie ma i będzie musiał to wszystko robić. Ale Marek jest bardzo solidnym człowiekiem, szybko się przygotował i właściwie po kilku miesiącach byliśmy już gotowi, żeby odpalić Mr. Pollack niczym Feniksa z popiołów. 

– My w zasadzie od zawsze trzymaliśmy się razem – dodaje Marek Kozik. – Bartek powiedział, że nie było go jeszcze na świecie, jak powstawała płyta „Qń”, a ja wtedy siedziałem u nich na próbach. To Jacek nauczył mnie słuchać muzyki, słuchać gitary w muzyce, śmialiśmy się czasami, że byłem jego pierwszym uczniem. Ale dołączenie do Mr. Pollack to było zaskoczenie. Wpadliśmy na taki pomysł, że trzeba by zrobić jeden koncert upamiętniający Jacka. Natomiast, z tego co wiem od Grzesia, nie było chętnego. I on, tak jak siedzieliśmy na naszej próbie, powiedział: a wiesz co, ty to zagrasz! I pamiętam, że po powrocie do domu powiedziałem żonie: wiesz co Grzesiek wymyślił? Ja mam grać za Jacka! Mam nadzieję, że mu przejdzie. A ona na to: ale jak mu nie przejdzie, to chociaż raz się nie poddaj. Można więc powiedzieć, że gram w Mr. Pollack dzięki niej.

Piątkowy koncert był długi i podzielony na dwie części. W pierwszej doskwierały problemy z nagłośnieniem wokalu, w drugiej nic już nie stało na przeszkodzie by cieszyć się muzyką, a więc zabrzmiało w niej aż 18 utworów, a łącznie było ich blisko 30. Przeważały kompozycje z nowej płyty „Siedem źródeł”, częściowo przed laty już przedpremierowo w Łomży wykonywane, ale nie zabrało też klasycznych utworów z albumów „Black Hawk” i „Manhattan-One” oraz mniej znanych. Ciekawostką było to, że tylko Bachowska „Aria na strunie G” zabrzmiała w wersji na gitarę; „Lot trzmiela” Rimskiego-Korsakowa, „Kukułka” Daquina i „Marsz turecki” Mozarta zostały wykonane tylko przez duet Filip-Polak, gdzie solistą był basista i otrzymał zasłużone owacje. – Równo rok temu wziąłem to na klatę – mówi Bartłomiej „Gibson” Filip. – Postanowiłem, że byłoby dobrze przejąć tę klasykę, doszło też do tego trochę ambicji i spróbowałem zagrać na basie to, co Jacek wyczyniał na gitarze elektrycznej. Trochę nad tym siedziałem, na szczęście miałem dźwięki i nuty, co ułatwiło sprawę, ale i tak to było 8-9 godzin dziennie przez bite dwa-trzy tygodnie. Były nawet momenty, że już miałem ochotę lądować u rehabilitanta, bo mi siadały plecy, ale było warto – wystarczyło zacząć, a potem to już poszło samo. 

Fani byli ciekawi czy Marek Kozik sprosta wyzwaniu, grając te arcytrudne i kojarzone z Jackiem Polakiem utwory. Sympatyczny i równie skromny jak jego poprzednik muzyk wyszedł z tej próby obronną ręką, prezentując własne spojrzenie na partie rytmiczne i solowe swego mistrza, a do tego również śpiewał, dzieląc z Gibsonem partie wokalne.

– To była ciężka praca, nie oszukujmy się – podkreśla Marek Kozik. – Pierwsze próby były takie, że chciałem się ciąć. Ale podjąłem się czegoś, pochwaliliśmy się, że robimy ten koncert i trzeba było się wywiązać, ale to naprawdę nie było proste. Teoretycznie mieliśmy na to rok, ale pierwszy koncert zagraliśmy w Warszawie już po pół roku, więc tempo było mordercze. Musiałem się tu zmierzyć ze swoją psychiką, bo grałem po swoim mentorze, niedoścignionym wzorze, a trzeba było wyjść i przekonać ludzi, że to nie jest gorsze. Oczywiście to nie jest ani nie będzie takie same, bo Jacek był jedyny, miał do tego genialne prowadzenie dźwięku – jest mnóstwo wielkich gitarzystów, kochamy ich za różne rzeczy, ale dla mnie u Jacka najpiękniejsze było vibrato, takie niepowtarzalne wykańczanie każdego dźwięku, cyzelowanie go, to było po prostu genialne. I ja, żeby jakkolwiek temu podołać, walczę codzienie po kilka godzin i trwa to już rok, ale jest i przy tym zabawa.

Doszły do tego liczne covery, w których Marek Kozik z powodzeniem zmierzył się z dokonaniami J.J. Cale'a, Davida Gilmoura, Steve'a Lukathera, Kirka Hammetta czy Eddiego Van Halena. Nieprzypadkowo też grał na Ibanezie JEM JR, należącym wcześniej do Jacka Polaka. 

– Dokładnie tak chcieliśmy – mówi Marek Kozik. – Jacek lubił JEM, w ostatnim okresie grał na tej gitarze i chcieliśmy, żeby był to taki hołd na zasadzie, że jest z nami, plus to, że zachowujemy brzmienie. Mieliśmy to szczęście, że Jacek przygotował nam wszystko, tak trzeba powiedzieć: zostały gotowe brzmienia, które ja teraz modyfikuję, robiąc kolejne utwory, przez co nasz repertuar się rozszerza. Zaczynamy też grać więcej klasyki, ja również, co jest fajne. Cały czas chcemy to ciągnąć do przodu, myślimy też nieśmiało o jakichś następnych rzeczach, bo Jacek zostawił mnóstwo zajawek i kto wie, może pokusimy się o następną płytę, kiedy poczujemy ten moment. 

– Teoretycznie wszystko jest możliwe – zapowiada Grzegorz Polak. – Jacek zostawił mnóstwo pomysłów, mamy je na twardym dysku. Graliśmy wcześniej, Jacek również, w zespole Trzy nie 4 i na każdej próbie powstawała zajawka jakiegoś utworu, materiału mamy więc sporo i myślę, że nie będzie problemu abyśmy nagrali coś więcej – bazując oczywiście na pomysłach Jacka, bo jeśli ma to być Mr. Pollack, to jest to cały czas scheda po nim. Oprócz tego mamy inne plany: chcemy spróbować zrobić coś akustycznie, jest też plan naszych przyjaciół, żebyśmy zrobili to z orkiestrą symfoniczną – jest sporo dobrym pomysłów, kwestia tylko tego, czy da się to zrealizować w tych trudnych czasach. 

 

Wojciech Chamryk

Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk

Foto:
Foto:
Foto:
Foto:

 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę