Muzyka jest święta
Ze znakomitą, inteligentą i śliczną skrzypaczką Katarzyną Duda, która występowała m.in. w nowojorskiej Carnegie Hall, po koncercie z Łomżyńską Orkiestrą Kameralną "W krainie baśni" rozmawia Mirosław R. Derewońko
Mirosław R. Derewońko: - Dyrektor Jan Miłosz Zarzycki, podobnie jak Jego zasłużony dla kultury muzycznej w Łomży poprzednik Tadeusz Chachaj, również zaprasza na koncerty gwiazdy...
Katarzyna Duda: - Pan mi pochlebia, ale bardzo dziękuję. Z łomżyńską orkiestrą wystąpiłam kilka razy, po raz pierwszy na zaproszenie pana dyrektora Chachaja, zdaje się, w 2001 roku. Ale z panem dyrektorem ŁOK i dyrygentem Zarzyckim grałam już wcześniej i to poza Polską, w Macedonii.
MRD: - Co obu tych dyrygentów, oprócz wieku, różni?
Katarzyna Duda: - Wiek jednak sporo determinuje. Są z innego pokolenia, reprezentują różne szkoły dyrygenckie i inne mają podejście do zawodu. Różni ich temperament i poczucie humoru, ale wolałabym nie omawiać tego w szczegółach.
MRD: - Bo tam tkwi diabeł...?
Katarzyna Duda: - Diabeł tkwi w każdym z nas, niezależnie od tego, czy jest dyrygentem, skrzypkiem czy - dziennikarzem!
MRD: Ale diabła można wziąć na..., przepraszam - za rogi.
Katarzyna Duda: - I przeanielić!
MRD: - Poznała Pani przez te lata choć trochę Łomżę?
Katarzyna Duda: - Raczej ludzi. O dyrektorach i dyrygentach wspomnieliśmy, a przecież miło kojarzy mi się również łomżyńska publiczność - zasłuchana, serdeczna, ciepła...
MRD: - To powie mi Pani jednak, czy zna Łomżę?
Katarzyna Duda: - Artysta zna lotniska i hotele. Opowiem Panu, co robiłam ostatnio. We wtorek wieczorem miałam recital w Warszawie. W środę rano przyjechałam do Łomży, prosto do hotelu, dosłownie na kwadrans, żeby zostawić walizki. Potem próba z orkiestrą. Później pojechaliśmy do Drozdowa z pilotującym nas dyrektorem Zarzyckim. Ależ tam pięknie! Byliśmy tam z mężem (Michałem Styczyńskim, który jest także menedżerem skrzypaczki - MRD) po raz pierwszy w życiu! Możecie się tym dworem rodowym Lutosławskich i jego wybitnym przedstawicielem Witoldem absolutnie szczycić!!! To prawdziwa perełka - historyczna, patriotyczna, kulturalna, architektoniczna... Cudowne miejsce!
MRD: - I "cudowna" awaria ogrzewania!
Katarzyna Duda: - Goście salonu w Drozdowie przybyli słuchać o muzyce i muzyki. Siedzieli więc w okryciach, a ja się rozebrałam i zagrałam, m.in., trochę z Grażyny Bacewicz.
MRD: - Nie było Paniom zimno?
Katarzyna Duda: - Skrzypcom najbardziej! W czwartek rano grałam z orkiestrą koncert dla słodkich i cudownych przedszkolaków...
MRD: - Łomżyńskie maluchy są rozśpiewane...
Katarzyna Duda: - I przygotowane przez swoje nauczycielki, że skoro gramy, to raczej słuchamy.
MRD: - Pani nam pochlebia!
Katarzyna Duda: - No cóż, Pan zaczął. Po południu grałam już dla głównie dorosłej publiczności i po naszej wspaniałej rozmowie wracam do Warszawy.
MRD: - Skoro o powrotach mowa, to wracam do Pani mistrzów.
Katarzyna Duda: - Było i jest ich wielu.
MRD: - Wybierzmy tego jedynego...
Katarzyna Duda: - Maestro Tibor Varga. Węgier, artysta i pedagog, który wywarł na mnie namacalonie największy wpływ. Zmarł trzy lata temu. Uczyłam się u Niego w Szwajcarii, bo po jednym z dziesięciu najważniejszych międzynarodowych konkursów skrzypcowych w Sion w 1991 r. miałam stypendium i dość pieniędzy z kilku nagród, żeby mieć na podróże do Niego.
MRD: - Jakie to były studia?
Katarzyna Duda: - Nietypowe. Maestro Varga prowadził w Szwajcarii międzynarodową szkołę skrzypcową. Jeszcze jako uczennica warszawskiej średniej szkoły muzycznej zaczęłam u Niego studia w szkole mistrzowskiej. Studiowali tam ludzie z różnych krajów: Niemcy, Francuzi, Japończycy... Szwajcarów było trzech, ja byłam jedyną Polką. Studiowały i ośmioletnie dzieci, i dorośli przed trzydziestką. To był niezwykły czas... POnad pięć lat studia 24-godzinne! Kiedyś Maestro zadzwonił, że będzie mieć czas pomiędzy Bożym Narodzeniem a sylwestrem, więc niewiele później siedziałam w samolocie. To się w głowie nie mieści! W Polsce studia są spokojniejsze, bezpieczniejsze, mniej wyczerpujące... Maestro przygotował nas do prawdziwego życia koncertowego. Na przykład poinformował mnie innym razem, że za 12 godzin gram koncert z repertuaru, który wykonywałam rok wcześniej! Prawdziwy tyran, ale i tytan pracy! Osobowość z klasy tych, których nie ma już chyba na świecie. Prawdziwy humanista, muzykolog, zajmował się i pedagogiką, i psychologią. Szanował klasyków-kompozytorów
Studiował nawet medycynę. Uratował naszą koleżankę, u której rozpoznał białaczkę i nakłonił do leczenia... Muzyka była dla Niego sferą świętą.
MRD: - A dla Pani?
Katarzyna Duda: - Oczywiście! Dziennikarka w filmie z okazji jubileuszu Mistrza zadała Mu pytanie, czy boi się śmierci. Maestro Varga odpowiedział: "Jak mogę bać się śmierci, jeżeli pójdę tam, gdzie w tej chwili przebywa Mozart?!"
MRD: - Jak spędzi Pani Boże Narodzenie?
Katarzyna Duda: - W wigilię pójdziemy na wigilię do rodziców na dwie godziny. Pierwszego dnia świąt będę grać koncert w Berlinie.
MRD: - Życzę Państwu Wesołych Świąt i dziękuję za rozmowę.
P.S. Wywiad nieautoryzowany. Fot. Marek Maliszewski.
Więcej o skrzypaczce na stronie: www.katarzynaduda.pl