Czas start
Za dwa miesiące będziemy wybierać prezydenta, radnych miasta i kilku do sejmiku. Choć przedwyborcze napięcie czuć już od dobrych kilku tygodni, a kampania oficjalnie wystartowała w środę, u nas póki co wygląda to dość niemrawo.
Od wczoraj oficjalnie można już rejestrować w Państwowej Komisji Wyborczej komitety wyborcze. Zgodnie z kalendarzem wyborczym jest na to czas do 23 września. W delegaturze PKW przy ul. Nowej 2 wszystko jest gotowe na wizyty pierwszych pełnomocników wyborczych. Antoni Dołęgowski podkreśla, że zarejestrowanie komitetu jest bardzo proste i właściwie każdemu może się to udać. Wystarczy, że zbierze się grupka co najmniej pięciu osób, które będą chciały wystartować.
Może radny
- O sile listy wyborczej świadczą ludzie, którzy się na niej znajdą – podkreślają ci, którzy w Łomży polityką zajmują się już od lat... i zapewniają, że na ich listach są ci najlepsi. Każdy z komitetów wyborczych, który będzie chciał walczyć o miejsca w Radzie Miasta może zgłosić po 46. kandydatów na radnych. To oznacza, że uśmiechać się będzie do nas kilkuset chętnych do objęcia jednego z 23. foteli.
Jest o co się bić. Poza prestiżem wiązanym z radzeniem w najważniejszych kwestiach miasta, nie bez znaczenia są także uprawnienia typu: bezpłatne parkowanie w strefie płatnego parkowania czy pieniądze, które regularnie z kasy miasta przelewane są na konto radnych - od kilkuset do nawet 2 tys. zł.
Co trzeba dać od siebie... Niewiele.Podpisać listę obecności na sesjach – raz na miesiąc - i pojawiać się na posiedzeniach dwóch komisji Rady. Radny radzi, a nie decyduje, więc żadnej odpowiedzialności związanej z niezgodnymi z prawem uchwałami, chybionymi stanowiskami czy niekoniecznie mądrymi radami dla prezydenta nie ma. Dodajmy, że aby zostać radnym w poprzednich wyborach wystarczyło zebrać 36 głosów poparcia, no i oczywiście być na odpowiedniej liście.
Najważniejszy jest prezydent
W mieście decyduje prezydent wybrany w wyborach bezpośrednich. Przekonali się o tym wszyscy, którzy obserwowali zwłaszcza pierwszy rok urzędowania Jerzego Brzezińskiego. Radni miasta, mimo przewagi liczebnej, nie zdołali wymusić na prezydencie, aby robił to, co oni chcą. Na urząd prezydenta szykuje się co najmniej kilku. Obecnie urzędujący prezydent, choć oficjalnie nie mówi „tak” i nie mówi „nie”, ale chyba będzie ubiegał się o powtórny wybór. Jako pierwszy chętny na urząd już kilka miesięcy temu zgłosił się radny Jan Bajno. W ramach przygotowań do kampanii zmienił on nawet nazwę klubu w Radzie Miasta tak aby nawiązywała ona do szyldu pod jakim ma iść na ratusz. Oficjalnym kandydatem Platformy Obywatelskiej jest obecny przewodniczący Rady Miasta Maciej Głaz. Przez kilka ostatnich lat związany był z prezydentem Brzezińskim, ale ostatnio coś ich poróżniło... Póki co sam tego nie potwierdza, ale kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Łomży będzie obecny poseł Lech Kołakowski. Przekazywaną od dawna w plotkach informację potwierdzają szefowie PiS z Białegostoku. Niewiele o prezydenckich przymiarkach słychać na lewicy. Co prawda sekretarz generalny SLD oznajmił, że partia w Łomży poprze byłego posła Mieczysława Czerniawskiego, ale on sam, choć w ubiegłym roku mówił, że się zastanawia i obiecał, że poinformuje co z przemyśleń wynika, póki co nic nie oznajmił.
To oczywiście tylko najważniejsi... Są jeszcze choćby koalicyjne Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. Obie partie zapowiadają, że będą walczyły o Łomżę, ale o konkretach ich przedstawiciele nie chcą mówić. Ponoć targują się z dużym koalicjantem. Układ miałby wyglądać mnie więcej tak: tam gdzie PiS zgłasza kandydata na prezydenta (burmistrza) lub wójta, koalicjanci go popierają, a tam, gdzie swojego wójta chce mieć Samoobrona czy LPR, PiS swojego kandydata nawet nie zgłasza.
Kandydatów będzie zapewne kilka razy więcej. Całą listę chętnych poznamy dopiero 14 października. O północy z 13 na 14 upływa bowiem termin zgłaszania przez komitety wyborcze list kandydatów.
Kampania wyborcza oficjalnie zakończy się w piątek 10 listopada o północy. Głosowanie odbędzie się 12 listopada w godz. 6.00 – 20.00. Ale w przypadku wyborów prezydenckich nie trudno domyślić się, że potrzebna będzie dogrywka - dwa tygodnie później.