Zaczęło się od ... ciemnej strony księżyca
To była magia, tak po koncercie mówili słuchacze radiowej trójki, którzy na antenie na gorąco opowiadali swoje wrażenia. Występ Dawida Gilmoura to dla fanów Pink Floyd niesamowite przeżycie. Przyjechali tu z całej Polski, aby zasmakować...
Deszczowy dzień, wielu ludzi kręcących się po starym mieście, oczekiwanie. W PUBie grupa ludzi ogląda kwalifikacje Kubicy. Po zakończeniu nieśmiałe pytanie, a w jakim celu jesteś w Gdańsku. Odpowiedzi wyzwalają dyskusję – dla Gilmoura dla Pink Floyd. Jaki będzie ten koncert, co zagra, jakie to będzie show, czy będzie latające łóżko, a może samolot, dmuchane postacie? Fani z Polski, ale nie tylko, bo także widać sporo Niemców, Rosjan, wszyscy czekają .
Już wieczór, Stocznia Gdańska, miejsce szczególne dla historii Polski wypełnione jest już fanami Davida Gilmoura legendy muzyki, wokalisty i gitarzysty Pink Floyd. Występ jest zakończeniem trasy promującej nową płytę „On An Island” a także odbywa się w rocznicę powstania Solidarności.
Przed stocznią ogromne tłumy, organizatorzy mówią o 60 000, przekrój wiekowy imponujący od starszych rówieśników Gilmoura po młodych, którzy pomimo innych czasów nadal słuchają i rozkoszują się w dokonaniach Pink Floyd.
Koncert rozpoczyna się punktualnie .. biciem serca z „Dark Side Of The Moon”. Później kompozycje z najnowszej płyty „On An Island”. Gitara Gilmoura, to brzmienie, ten klimat, na tę magię wszyscy czekali. Cała płyta jest spokojna, przyjemna w odbiorze. Ci, którzy nie znali tego wcześniej byli trochę znudzeni, ale większość rozkoszowała się dźwiękami. W pracach nad płytą uczestniczyli polscy artyści Leszek Możdżer i Zbigniew Preisner, który także dyrygował Orkiestrą Bałtycką. Jak mówi David Gilmour w wywiadzie dla Dziennika Bałtyckiego – praca z nimi była fantastycznym doświadczeniem, z pewnością będę jeszcze z nimi współpracować.
Druga część koncertu to już Pink Floyd. Kompozycje z pierwszych płyt, czasem przykurzone świetnie zabrzmiały. Największe wrażenie na mnie zrobił utwór „Echoes” z 1971r. Zabrzmiało na nowo, niesamowite przeżycie. Szkoda, że nie trwał do rana. Co działo się scenie nie da się opowiedzieć. Ten koncert miał sens nawet jakby muzycy zagrali tylko ten utwór.
Artysta zrobił ukłon zmarłemu niedawno byłemu członkowi Pink Floyd Sydowi. Pięknie zabrzmiały „Wish You Were Here” z prostym ale jakże niesamowitym wstępem no i „Shine On You Crazy Diamond” - Syd musiał to słyszeć.
Przy wszystkich utworach Pink Floyd publiczność reagowała wyśmienicie. Nie było fajerwerków (ponoć za późno zaczęto załatwiać formalności), nie było wybuchającego łóżka ... nie było show. Dawniej koncerty Pink Floyd to muzyka połączona ze spektaklem, dziś była muzyka, która nie potrzebowała rekwizytów. Nic nie rozpraszało, nic nie przeszkadzało, muzyka dokończyła dzieła. Magia gitary Gilmoura sprawiła, że ten czas i to miejsce będzie dla mnie ważnie nie tylko jako „Przestrzeń Wolności”, gdzie rodziła się Solidarność, ale także ze względu na magię muzyki, magię gitary Dawida Gilmoura.
Na scenie z Davidem Gilmourem wystąpili:
Richard Wright - klawiszowiec i wokalista Pink Floyd
Phil Manzanera - gitarzysta i wokalista
Guy Pratt - basista Pink Floyd
Jon Carin - klawiszowiec i wokalista Pink Floyd
Steve Di Stanislao - perkusista Crosby and Nash
Dick Parry - saksofonista i wieloletni współpracownik Pink Floyd