Tanie państwo
Tania? Dlatego, że takie imię czy dlatego, że mało bierze? - pytał Andrzej Zaborski w filmie „U Pana Boga za piecem”. Aktor jest odtwórcą roli komisarza policji w małym miasteczku nieopodal Białegostoku, tylko bliżej Białorusi. Zdanie to przychodzi na myśl w związku przedwyborczymi zapowiedziami kandydatów i chwilę powyborczymi zapowiedziami już rządu. Sporo się mówi o wdrożeniu pakietu działań pod hasłem „Tanie Państwo”. I tak jak filmowa bohaterka, rodem z krajów WNP, również w Polsce sytuacja: petent-urzędnik, ma być tania. W skutkach, oczywiście dla tego pierwszego.
W założeniach miało być też odchudzane administracji. Biorąc jednak pod uwagę najnowsze osiągnięcia w dziedzinie urzędów wojewódzkich, których delegatury miały być zlikwidowane oraz w sferze mediów, gdzie po drastycznym zmniejszeniu ilości członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wydatki na to gremium lekko wzrosły, trzeba będzie niedługo zamiast administracji odchudzić obywateli. Przynajmniej po to, by zachować pozory. Z założeń nie pozostaje nam więc wiele. Nawet becikowe to tylko podpucha dla młodych, bo rodzice ze stażem wiedzą już, że latorośl sporo kosztuje. I niech nikt nie myśli, że mowa o rodzinnych sknerach finansowych. Niektórzy po porostu wiedzą, jak dużo ich to kosztuje nerwów i wysiłku psychicznego. Przeliczeniu swoich zabiegów wychowawczych na pieniądze mogą się pokusić co najwyżej ojcowie dorastających córek. Jak się ma syna, to się pilnuje jednego. Jak córkę, to należałoby wszystkich w mieście – mawiał kiedyś, mój znajomy ojciec, kiedy jego ukochana księżniczka, udawała się na swoje pierwsze wyjście do 20-stej. Z taniego państwa nie zostaje nam więc wiele. Po tradycyjnych zapewnieniach przedwyborczych, dzisiaj przyszedł czas na szarą rzeczywistość. Większości z nas pozostaną dalej sklepy typu second hand, pakiet podstawowy w telewizji kablowej i bardziej wysublimowana rozrywka za pośrednictwem butików: Tania Książka. Trzeba też zadbać o tanie pranie bez namaczania. Po to tylko żeby nie przesadzić z wykosztowaniem się na wodę, która płynie wedle współczynników spółdzielni mieszkaniowych. W pociągach dalekobieżnych, będziemy wybierać tanie kuszetki bez pościeli. SMS-y tylko z taniej bramki a krezusi wezmą sobie pakiet socjalny w Szeptelu. Nawet jeżeli kiedyś będzie nas stać na tanie linie lotnicze to i tak zostanie nam tylko z dumą prężyć pierś z napisem na koszulce: tania siła robocza.
Mariusz Rytel