Przejdź do treści Przejdź do menu
środa, 18 grudnia 2024 napisz DONOS@

Ksiądz Grabowski odchodzi z Muzeum Diecezjalnego do pracy duszpasterskiej

Główne zdjęcie
Ks. Tomasz Grabowski (fot. Elżbieta Piasecka-Chamryk)

Ks. dr Tomasz Grabowski, twórca i dyrektor Muzeum Diecezjalnego, po 11 latach opuszcza Łomżę. Po stworzeniu muzeum i doprowadzeniu go do rozkwitu, ceniony w środowisku artystycznym oraz lubiany przez wiernych, kapłan-miłośnik sztuki wraca do pracy duszpasterskiej na cały etat, obejmując od 1 lipca parafię w nieodległej od Łomży miejscowości.

Ks. Tomasz Grabowski (fot. Marek Maliszewski)
Ks. Tomasz Grabowski (fot. Marek Maliszewski)

Wojciech Chamryk: Jak doszło do tego, że został ksiądz dyrektorem powstającego w Łomży Muzeum Diecezjalnego?

Ks. Tomasz Grabowski: Już kiedy biskup Stanisław Stefanek przydzielił mi, jako świeżo wyświęconemu księdzu, pierwszą parafię, już wtedy powiedział, że idę tam na jakieś trzy miesiące, aby przyjrzeć się, jak wygląda duszpasterstwo, mam zaprzyjaźnić się z proboszczem, bo ma dużo książek dotyczących historii sztuki, ale później pójdę na studia. Czyli te plany wobec mojej osoby były sprecyzowane od początku, ale później potoczyło się to tak, że nie przypominałem się odnośnie tej propozycji studiów, a ksiądz biskup o niej zapomniał. I w drugim roku mojego kapłaństwa biskup przyjechał do naszej parafii, w ramach oddawania obwodnicy Wyszkowa, po czym po tych wszystkich uroczystościach zapytał przy obiedzie, jak idą mi studia. Trochę skonsternowany opowiadałem, że uczę dzieci w szkole i ta praca daje mi dużo satysfakcji, ale biskup nie dawał za wygraną, aż w końcu zapytał: to ksiądz nie jest na studiach? Odpowiedziałem, że nie, ale miałem być, a biskup na to: to proszę szybko szukać uczelni! I tak się stało. Otwarcie obwodnicy było jesienią 2008 roku, a ja w trzecim roku kapłaństwa zacząłem studia w zakresie konserwatorstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Studiowałem tam w systemie zaocznym i po roku, akurat w czasie wakacji, odebrałem telefon stacjonarny w kancelarii parafialnej. Zadzwonił ktoś o miłym głosie, znanym mi, ale nie mogłem go rozpoznać, bo telefon był lekko trzeszczący. Mój rozmówca musiał się zorientować w sytuacji, bo w pewnym momencie zapytał, czy wiem z kim rozmawiam. Okazało się, że to biskup Stanisław, który zaproponował mi przejście na studia dzienne i wzięcie dodatkowego kierunku z zakresu dziennikarstwa. Tej propozycji nie przyjąłem, bo już i miałem bardzo duże obciążenie godzinowe, a w czwartym roku kapłaństwa diecezja łomżyńska podjęła decyzję o realizacji projektu, związanego z Muzeum Diecezjalnym. Byłem w Łomży, załatwiając w kurii sprawy parafialne i spotkałem wtedy biskupa Tadeusza Bronakowskiego, który zapytał mnie, na którym roku studiów jestem. I po jakimś czasie zostałem zaproszony na rozmowę do biskupa Stanisława, który poprosił mnie, abym przyszedł do Łomży i zorganizował muzeum, z uwagi na fakt, że projekt, w sensie budowlanym, był już kończony, gmach muzeum już był, ale nie było pomysłu na ekspozycję, na to, w jaki sposób ją przygotować i zagospodarować te obiekty, które były już zgromadzone.

Wojciech Chamryk: I tu pojawiło się pierwsze zadanie dla księdza, stworzenie koncepcji wystaw stałych i całej idei funkcjonowania muzeum?

Ks. Tomasz Grabowski: Była przestrzeń do zagospodarowania i muszę powiedzeć, że przystąpiłem do tego zadania z dużą otwartością i młodzieńczym entuzjazmem, bo nie miałem wtedy jeszcze 30 lat, nie stawiając żadnych pytań i traktując to wszystko na zasadzie takiej życiowej przygody. Nie miałem żadnego doświadczenia w tworzeniu placówek muzealnych, tym bardziej ekspozycji, ale studia i wcześniejsza edukacja w liceum plastycznym, bardzo mi w tym pomogły. Na tym pierwszym etapie relacje ze szkoły średniej i kapłańskie w duszpasterstwie również były niezmiernie ważne. Przyszedłem do Łomży w sierpniu 2011 roku i od września rozpocząłem zbieranie eksponatów, bo na pierwszym etapie musiałem wiedzieć z czego zbuduję daną ekspozycję. Wtedy też powstał statut muzeum, został wydany dekret, ustanawiający placówkę muzealną oraz dokument upoważniający mnie do tego, aby dokonać  w parafiach zbiórki dzieł wycofanych z obiegu liturgicznego. Jesienią zacząłem więc wędrówkę od parafii do parafii, aby niektóre rzeczy tutaj przywieźć. Były tu też sytuacje trudne, bo niekiedy starsi księża nie godzili się, aby obiekty z ich parafii znalazły się w przestrzeni muzealnej – były z ich strrony obawy, że do tego utworzenia muzeum nie dojdzie. 

 

Wojciech Chamryk: Takich podejść było wcześniej kilka, ostatnie przerwała śmierć ks. Kruczyńskiego...

Ks. Tomasz Grabowski: Były trzy takie podejścia, ale trzy razy zakończyły się one fiaskiem. Rozumiałem więc obawy tych starszych kapłanów, ale podszedłem do sprawy rzeczowo: przygotowałem umowy użyczenia tych eksponatów, które mnie interesowały, żeby była pełna przejrzystość, kto je bierze i w jakim celu; wszystko zostało zaprotokołowane, obiekty zinwentaryzowane, a protokoły złożone w muzeum. Kiedy wiedziałem już, czym wstępnie dysponuję, zacząłem na kartce rozrysowywać, znając układ pomieszczeń, jak można te obiekty zagospodarować. Uznałem, że w głównej sali warto wyeksponować rzeźby i obrazy, natomiast w długim, wąskim pomieszczeniu, został zrealizowany skarbiec, gdzie wystawione są przedmioty złotnicze. W kolejnej wolnej sali zaaranżowałem przestrzeń dawnej plebanii, z trzema wydzielonymi strefami, co istnieje do dzisiaj. Udało się to wszystko przygotować w dość szybkim tempie, bo przyszedłem tu pod koniec sierpnia 2011 roku, a muzeum zostało otwarte 16 kwietnia roku następnego, ale całość ekspozycji była gotowa już w połowie marca. 

Wojciech Chamryk: Tempo błyskawiczne....

Ks. Tomasz Grabowski: I wszystko się udało, mimo krótkiego czasu, jakim dysponowaliśmy. Na pewno napisał tutaj swój scenariusz Pan Bóg, ale trzeba też podziękować ludziom: księżom, którzy z otwartością podeszli do tego projektu i po małym oporze, który był na początku, chętnie udostępniali eksponaty oraz tym, którzy wsparli tworzenie ekspozycji w sposób materialny, bo projekt realizowany przez naszą diecezję był dość ekspansywny finansowo i trzeba było pozyskać dodatkowe środki – tu księża z ogromnym sercem wsparli muzeum, fundując niektóre elementy wyposażenia, jak na przykład krzesła na salę konferencyjną, itd., za co serdecznie im dziękuję. Z dużą wdzięcznością wspominam też pana Antoniego Mieczkowskiego, wieloletniego wicedyrektora liceum plastycznego; serdecznego człowieka, który na tym pierwszym etapie budowania ekspozycji pomógł mi bardzo – pamiętam, jak staliśmy w tej głównej sali i tworzyliśmy tę koncepcję, która jest tam do dziś. 

_MG_8945.JPG
Ks. Tomasz Grabowski 

 

Wojciech Chamryk: Stworzenie muzeum nie wykluczało zmian, również w zakresie poszczególnych wystaw, szczególnie tej głównej; zaczął też ksiądz pisać projekty, czego efektem była konserwacja kolejnych obiektów?

Ks. Tomasz Grabowski: Muzeum w momencie otwarcia było gotowe, ale wiedziałem, że trzeba będzie tę ekspozycję dopracować, dopełnić i rozwinąć. Rozpoczęła się też praca typowo merytoryczna. Pisaliśmy projekty do ministerstwa, aby kolejne eksponaty poddawać konserwacji i mogły one odzyskać dawny blask, ale też trochę przebudować samą ekspozycję, żeby stała się bardziej świadoma. Udało się to zrobić, dzięki współpracy z firmą pana Przemka Gorka, Gorek Restauro; zrealizowaliśmy przez minione lata projekty na sumę blisko miliona złotych, dzięki dofinansowaniu ministerialnemu oraz wkładowi własnemu diecezji. Zostały też otwarte dwie dodatkowe sale; szybko zorientowałem się, że brakuje nam sali wystaw czasowych, bo długo na ekspozycji stałej nie będę mógł bazować. Dlatego przestrzeń, pierwotnie przeznaczona na magazyn, stała się kolejną salą wystawową, galerią wystaw czasowych, które odbywają się tam cyklicznie – obecnie do 15 września prezentujemy w niej ekspozycję „Zwycięzca. Prymas dla Kościoła i Ojczyzny”, poświęconą Prymasowi Tysiąclecia, błogosławionemu kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Uruchomiliśmy ją w roku 2013, a pierwszą wystawą była ta poświęcona twórczości pana Mieczysława Mazura, który też wykonał w stronę naszej placówki gest ogromnej serdeczności, przekazując do zbiorów Muzeum Diecezjalnego wszystkie szkice swoich projektów, które są u nas zmagazynowane i były pokazywane na dwóch wystawach czasowych. Natomiast w roku 2020 została przygotowana kameralna sala, również na wystawy czasowe, gdzie najpierw zagościła ekspozycja poświęcona, zmarłemu wówczas, biskupowi Stefankowi, a później były w niej prezentowane inkunabuły, które wracały do muzeum po konserwacji w ramach kolejnych projektów. 

Wojciech Chamryk: Nasze Muzeum Diecezjalne może też pochwalić się wydawnictwem bez precedensu, jeśli chodzi o placówki tego typu?

Ks. Tomasz Grabowski: W roku 2017 wydaliśmy „Katalog wystawy Muzeum Diecezjalnego w Łomży“ i był to pierwszy katalog muzeum diecezjalnego w Polsce, co należy podkreślić, bo nie wszyscy o tym wiedzą. Powiem więcej: żadne muzeum diecezjalne w kraju, a jest ich ponad 20, do tego momentu nie zdobyło się na tak solidne opracowanie swoich zbiorów. To wydawnictwo jest dla nas powodem do dumy, a na spotkaniach muzealników diecezjalnych widziałem, że niektórzy nam tego opracowania zazdroszczą. Ten „Katalog...“ zaistniał w sumie w całej Polsce; zaczęli się po nim zgłaszać do nas  historycy sztuki z na przykład Krakowa, Poznania i Gdańska, chcący przeprowadzić badania dzieł z naszych zbiorów, co znalazło odbicie w literaturze naukowej. Były też sytuacje bez precedensu, bo otrzymałem też list od więźnia, proszącego o przesłanie mu naszego wydawnictwa, bo bardzo lubi zgłębiać tajemnice sztuki. Oczywiście było to miłe, że odbiło się ono aż tak szerokim echem, ale jednak z obawy, żeby ów pan, po wyjściu na wolność, nie zechciał zainteresować się naszymi zbiorami również w innej formie, takiej bardziej praktycznej, książki mu nie wysłałem. (śmiech)

Wojciech Chamryk: Muzeum to nie tylko działalność wystawiennicza, pisanie projektów czy konserwacja obiektów, ale też znacznie szersza działalność, by wymienić tylko udział w kolejnych edycjach Nocy Muzeów czy różne inicjatywy kulturalne, jak spotkania autorskie, odczyty, koncerty, a nawet sytuacje unikalne, bo przecież Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego nagrała tu dwie płyty?

Ks. Tomasz Grabowski: Raz wychodziło to lepiej, raz gorzej, ale rzeczywiście współpraca z różnymi instytucjami była i jest prowadzona regularnie. Zaowocowało to wieloma projektami, dzięki którym nazwa Muzeum Diecezjalne stale się gdzieś przewija, jest obecna w świadomości społecznej. Do tego w województwie podlaskim są tylko dwa muzea diecezjalne i mamy się czym pochwalić, bo o ile Białystok ma ciekawe zbiory, to jednak tak merytorycznie przygotowanej ekspozycji stałej nie posiada. Ta nasza jest ciekawa nie tylko dla miłośników sztuki, ale też dla laika, do tego jest przygotowana tak, żeby budziła zachwyt, co potwierdzają kolejne edycje Nocy Muzeów. Przy tej okazji obserwuję, że zmienił się profil odbiorcy tej inicjatywy: nie chodzi już o to, żeby szybko zaliczyć jak najwięcej miejsc. W roku 2012 byliśmy jeszcze nową placówką, więc pojawiło się tylko trochę osób, ale z każdym kolejnym rokiem było ich więcej, a teraz coraz częściej dostrzegam osoby, które przychodzą na dłużej, żeby bardzo spokojnie zetknąć się z ekspozycją, a do tego porozmawiać na jej temat czy niektórych eksponatów. Jest to więc już bardzo świadome obcowanie ze sztuką, co bardzo mnie cieszy. 

Wojciech Chamryk: Pandemia była próbą dla nas wszystkich, ale muzeum cały czas działało, a kiedy tylko było to możliwe, w momentach poluzowania ograniczeń, udostępniało swoje zbiory i przygotowywało kolejne wystawy czasowe?

Ks. Tomasz Grabowski: Tak było, a do tego mogę powiedzieć, że w jednym aspekcie pandemia nawet nam pomogła. Było bowiem tak, że w styczniu 2020 roku przystąpiliśmy do malowania placówki, żeby ujednolicić kolorystykę, dość rozbieżnych pod tym względem, ścian. Dlatego w czasie tych pierwszych lockdownów muzeum zostało zrobione, można powiedzieć, na szaro (śmiech), co wygląda znacznie lepiej. Poza ujednoliconą szatą kolorystyczną zostały też przebudowane kolejne elementy ekspozycji i w ten sposób udało nam się ten trudny czas pandemii wykorzystać w konstruktywny sposób. 

Wojciech Chamryk: Jednak po stworzeniu muzeum i doprowadzeniu go do rozkwitu, po 11 latach owocnej, pełnej sukcesów pracy, docenionej choćby nagrodą prezydenta Łomży za szczególne dokonania w dziedzinie kultury, opuszcza ksiądz Łomżę, wracając do pracy typowo duszpasterskiej?

Ks. Tomasz Grabowski: Kiedy wybierałem drogę pójścia do seminarium w podaniu wyraziłem takie pragnienie, żeby służyć ludziom. Praca w muzeum też jest formą służby ludziom, niemniej tożsamość księdza realizuje się przy ołtarzu, przy takim codziennym byciu z drugim człowiekiem. Uczestniczyłem przez te lata w duszpasterstwie, pomagając głównie w parafii pw. św. Franciszka z Asyżu w Ostrołęce i to właśnie parafia dawała mi, i wciąż daje, taką tożsamość bycia księdzem. Funkcja dyrektora muzeum może być równie dobrze sprawowana przez osobę świecką, która może nim zarządzać, może napisać projekt. Jednak dla mnie od strony ludzkiej realizacja kapłaństwa potrzebuje, tak jak już wspomniałem, codziennego bycia z drugim człowiekiem i to było moje pragnienie, żeby na jakimś etapie życia wrócić do czynnej pracy duszpasterskiej. Jest to zupełnie inny zakres, powiedzmy funkcjonowania, są też na pewno inne, wynikające z tego problemy czy zadania, natomiast jest to taka praca, która bardzo szybko daje taką wiadomość zwrotną, że jest się komuś potrzebnym. Choćby niedawno miałem sytuację, że zadzwoniła do mnie dziewczyna, przedstawiła się i pyta, czy ją pamiętam. A pamięć mam całkiem niezłą, odpowiadam więc, że tak, doskonale. Okazało się, że chcieli mnie zaprosić z narzeczonym na ślub, na co zareagowałem zaskoczeniem, mówiąc, że tyle lat mnie już w tej parafii nie ma, gdzie byłem wikariuszem, a oni mnie jeszcze pamiętają? Odpowiedziała: nie wezmę ślubu, jeśli ksiądz mi go nie udzieli! A to była Madzia, którą przygotowywałem do pierwszej komunii i tak mnie zapamiętała, że nie było wyjścia, pojechałem i pobłogosławiłem ten związek małżeński. Bardzo się z tego ucieszyłem i pomyślałem: jeżeli ktoś po 12 latach odszukuje mnie w takim celu, żebym był z nimi w najważniejszym dniu ich życia, to czas wracać na parafię. Zgłosiłem się więc z prośbą do księdza biskupa, aby w jakimś możliwym czasie przewidział sytuację przeniesienia mnie do pracy duszpasterskiej. I ksiądz biskup przedłożył mi propozycję, którą przyjąłem – od 1 lipca obejmę dziekańską parafię pw. św. Anny w Kolnie. Symboliczne jest dla mnie to, że idę do św. Anny, bo wiele aspektów w moim życiu ma z nią związek – jestem więc bardzo zadowolony, bo to wyjątkowa święta, a przestrzeń kościoła jest przez obecnego proboszcza, księdza dziekana Stanisława Uradzińskiego, zagospodarowana i uporządkowana, nie tylko sama świątynia, ale też teren wokół niej. Wchodzę więc w pewne dziedzictwo, bardzo merytorycznie prowadzone, zarówno od tej strony gospodarczej, jak też duszpasterskiej, co jest dla mnie i miłe, i zachęcające, żeby jak najlepiej to kontynuować. 

 

Wojciech Chamryk

Zdjęcia: Marek Maliszewski, Elżbieta Piasecka-Chamryk

 

10 lat Muzeum Diecezjalnego

 

 


 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę