Kolejna sensacyjna wystawa w Muzeum Północno-Mazowieckim
Jedyną w swoim rodzaju wystawę czasową otwarto w Muzeum Północno-Mazowieckim w Łomży. „Abakanowicz” to prezentacja rzeźb jednej z najwybitniejszych polskich artystek Magdaleny Abakanowicz, rzeźbiarki znanej na całym świecie. Pochodzą one z prywatnej Kolekcji Rytel, jak dotąd nie były pokazywane zbyt często, a w takim zestawieniu nigdy. Do tego kolejne rzeźby obrazują poszczególne etapy twórcze artystki, gdyż powstały w latach 1975-2005, a wystawę dopełnia dokumentalny film „Magdalena Abakanowicz. Wracanie do siebie”, wykorzystujący również unikalne materiały z prywatnego archiwum rzeźbiarki.
W marcu tego roku w Muzeum Północno-Mazowieckim otwarto wystawę czasową „Jaćwieskie eldorado-najbogatsze cmentarzysko Jaćwingów” i był to wydarzenie bez precedensu, z racji unikatowości, nawet na skalę światową, prezentowanych na niej obiektów, pochodzących z cmentarzyska Jaćwingów w Krukówku. Raptem po trzech miesiącach łomżyńskie muzeum zaskoczyło miłośników sztuki kolejną, równie wartościową ekspozycją, pokazującą twórczość słynnej Magdaleny Abakanowicz (1930-2017), znanej przede wszystkim z monumentalnych form i cykli, z zupełnie innej strony. Stało się to możliwe dzięki nawiązaniu przez dyrektor Paulinę Bronowicz-Chojak współpracy z Robertem i Mariuszem Rytlami, właścicielami Kolekcji Rytel. Wystawę „Abakanowicz” przygotowały Joanna Chludzińska i Alicja Kamieniczna, a składa się na nią sześć rzeźb z lat 1975-2005, rzadko dotąd prezentowanych publicznie, a w takim zestawieniu po raz pierwszy. Pięć z nich wykonano z z juty utwardzonej żywicą, co dopełnia stal, żelazo bądź drewno, tylko jedna jest z brązu.
– To wystawa wyjątkowa również pod tym względem, że jest ona zupełnie inna niż wcześniejsze wystawy Abakanowicz – wyjaśnia Joanna Chludzińska. – Było bowiem tak, że większość z nich projektowała sama, niemalże ustawiała każdą figurę w odpowiedniej odległości. Tutaj nie było takiego zamysłu kuratorskiego, ale chęć prezentacji Kolekcji Rytel, połączona z pracą, jak odpowiednio te rzeźby zakomponować. Nie są więc pokazywane chronologicznie, bo nie o to tutaj chodzi, ale raczej o taką dialogiczność, że Abakanowicz jest najbardziej znana z abakanów, jakichś mięsistych tkanin, takich tkaninorzeźb, które mają nawet osobną nazwę od jej nazwiska oraz z bezgłowych tłumów.
Prezentujemy więc pojedyncze rzeźby, dające możliwość stanięcia z nimi twarzą w twarz, począwszy od pierwszej pracy, odlewu twarzy samej Abakanowicz, jakby totemu czy pośmiertnej maski, co już jest nietypowe. Z kolei taką chyba najbardziej przytłaczającą rzeźbą jest tu „Mała postać w Żelaznym Domu”, gdy Abakanowicz zazwyczaj tworzyła postacie znacznie większe niż ludzkie, coś, co nas przerasta. Tymczasem ta małość oddaje kruchość ludzkiej egzystencji, szczególnie w zestawieniu z tą żelazną klatką-domem, gdy dom kojarzy nam się zwykle z czymś przyjaznym.
Osią wystawy jest swoista linia: witająca zwiedzających zaraz po wejściu symboliczna „Głowa”, to jest maska artystki, wykonana w roku 2005, sąsiadujące z nią zdjęcie Abakanowicz oraz wyświetlany w ostatniej sali na zapętleniu dokument „Magdalena Abakanowicz. Wracanie do siebie” sprzed blisko 30 lat, dzięki któremu można poznać artystkę nieco bliżej. Pomiędzy nimi można obejrzeć przejmującą, „Małą postać w Żelaznym Domu” z przełomu lat 80. i 90., budzącą różne tropy i interpretacyjne skojarzenia „Androgyne II” (1984), równie wieloznaczną, starszą o dziewięć lat, „Figurę siedzącą”, jedyny w tej ekspozycji fragment cyklu („Mędrcy” z roku 1988), to jest „Figurę na Żelaznym Siedzeniu” oraz „Piccola” z wczesnych lat 90., gdzie artystka oddała w brązie wyjątkową kruchość dziecięcej postaci. Wszystko to prezentowane jest w minimalistycznej aranżacji wnętrza i takim też oświetleniu, co daje możliwość dogłębnego poznania prac.
– Jestem rzeźbiarką, tak więc zaprezentowanie tych rzeźb w taki właśnie sposób było jedyną słuszną opcją – mówi Alicja Kamieniczna, również autorka opracowania plastycznego wystawy i portretu Abakanowicz, zreprodukowanego w jej katalogu. – Dyrektor Paulina Bronowicz-Chojak słusznie powiedziała, że rzeźby potrzebują przestrzeni oraz odpowiedniego oświetlenia. Do tego dobrałyśmy to wszystko tak, żeby poszczególne rzeźby nie były samotne, żeby były pomiędzy nimi relacje, żeby nie były w jakiś sposób wyobcowane, bo myślę, że Abakanowicz właśnie o coś takiego chodziło: o zależności, nie tylko o same obiekty, ale też o przestrzeń pomiędzy nimi. Ważne jest również to, żeby odbierać to emocjonalnie, można więc obejść daną rzeźbę dookoła, w takiej intymnej atmosferze, przy minimalistycznym oświetleniu, co wszystko razem daje możliwość medytacji.
Wystawę „Abakanowicz”, przygotowaną przez Muzeum Północno-Mazowieckie we współpracy z Kolekcją Rytel oraz Fundacją Marty Magdaleny Abakanowicz Kosmowskiej i Jana Kosmowskiego, można oglądać aż do 30 września.
– Pomijając Muzeum Narodowe we Wrocławiu, które ma największą w Polsce kolekcję dzieł Magdaleny Abakanowicz, to inne muzea oraz instytucje kultury, które starały się o jej wystawy, czekały na to kilka lat – podsumowuje dyrektor muzeum Paulina Bronowicz-Chojak. – Dlatego jestem ogromnie szczęśliwa, że Muzeum Północno-Mazowieckiemu w Łomży udało się to niemal od razu, kiedy tylko podjęłam rozmowy z właścicielami Kolekcji Rytel. Ich otwartość i gotowość, żeby użyczyć nam część zbiorów w celu przygotowania wystawy, były wyjątkowe. Wspólnie wybraliśmy datę aż za rok, żeby wszystko jak najlepiej przygotować oraz otworzyć wystawę przed wakacjami, kiedy Łomża gości wiele osób przyjezdnych. Wystawa została zaaranżowana tak, aby dać osobom zwiedzającym komfort, możliwość spokojnego, niespiesznego podziwiania tych rzeźb w otwartej, minimalistycznej przestrzeni. Mam też nadzieję, że jest to nasza pierwsza wspólna, ale nie ostatnia wystawa, ponieważ Kolekcja Rytel należy do najdynamiczniej rozwijających się prywatnych zbiorów polskiej sztuki. Myślę więc, że będzie jeszcze okazja, by zaskoczyć zwiedzających czymś równie unikalnym. Stawiamy też jednak na wystawy z własnych zbiorów, wystawy tożsamościowe, które przez lata budowały to muzeum i ten region, starając się obudować je odpowiednią warstwą wizualną, multimediami czy działaniami edukacyjnymi, żeby osoby odwiedzające nasze muzeum mogły spędzić w nim czas przyjemnie i pożytecznie.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Joanna Klama/Muzeum Północno-Mazowieckie w Łomży