Inna w walce o człowieczeństwo i godność
Poznały się przed laty na warsztatach teatralnych. Pięć lat temu założyły własny teatr, nazwany BaWiMo od pierwszych sylab imion Barbary Niewińskiej, Wioletty Karczewskiej i Moniki Wiśniewskiej. Kiedy dołączyły do nich kolejne pasjonatki teatru przygotowały pod kierunkiem cenionego reżysera Dariusza Szady-Borzyszkowskiego pierwszy spektakl „Inna” Aleksieja Słapowskiego. W sobotni wieczór zaprezentowały go w Hali Kultury ponad stu widzom, potwierdzając, że mimo formalnego amatorskiego statusu są w pełni profesjonalnym teatrem z prawdziwego zdarzenia. Reżyser zadedykował ten pokaz „Innej” Słapowskiemu i scenografowi Przemysławowi Karwowskiemu, zmarłym na początku tego roku artystom-rówieśnikom.
„Inna” od momentu białostockiej premiery w roku 2019 zachwyciła też publiczność choćby w Sejnach czy w Ciechanowcu, podobnie stało się również w Łomży. W momencie rosyjskiej agresji na Ukrainę pojawiły się pytania o zasadność dalszego wykorzystywania tekstu rosyjskiego dramaturga, jednak broni się nie tylko antysystemowa i zarazem uniwersalna wymowa „Innej” – jak wyjaśnia Dariusz Szada-Borzyszkowski, humanista Słapowski błyskawicznie zaprotestował przeciwko tej wojnie, inicjując akcję zbierania podpisów pod specjalnym listem. Skutkiem tego było natychmiastowe zdjęcie z afisza, cieszących się sporym powodzeniem w całym kraju, jego sztuk; wątpliwości budzą też niejasne okoliczności śmierci dramaturga, zaledwie dzień po wyjściu ze szpitala. Dlatego łomżyńskie wystawienie „Innej” reżyser zadedykował przyjacielowi oraz kolejnemu, wieloletniemu scenografowi Teatru Lalki i Aktora, Przemysławowi Karwowskiemu.
A spektakl to nad wyraz udany, z ciekawie zarysowaną dramaturgią i bardzo wiarygodnym ukazaniem cech charakteru poszczególnych bohaterek, który można też odczytywać znacznie szerzej niż tylko historię kilku Rosjanek, osadzonych w ciężkim więzieniu. To kobiety w różnym wieku i o różnym statusie, które na lata w jednej celi połączyły popełnione zbrodnie, przede wszystkim morderstwa. Starają się jednak zapomnieć o przeszłości, przedstawiając znacznie mniej drastyczne wersje tych wydarzeń. Nastii (Anna Krywko) właśnie kończy się wyrok i z ulgą opuszcza celę. Brygadzistka Manajłowa (Wioletta Karczewska), Ciocia Kocia (Marta Pawełko), Weronika (Patrycja Locman) i Ania (Barbara Niewińska) zastanawiają się kto trafi do nich na jej miejsce. Okazuje się, że to tytułowa Inna (Monika Wiśniewska), 21-letnia studentka z Moskwy, skazana z „paragrafu chuligańskiego”, to jest buntująca się przeciwko opresyjnemu systemowi, w którym przyszło jej żyć. Młodziutka idealistka szybko przekonuje się, że człowiek w więzieniu nie ma żadnych praw, a współosadzone przechodzą nad tym do porządku dziennego – jedyne, co je interesuje, to wykonanie dziennej normy. Produkują zaś biało-czarne chorągiewki (czytelny symbol zniewolenia) i muszą wykonać ich 600 dziennie. Inna próbuje im wytłumaczyć, że praca w celach to bezprawie, że obowiązuje je 8-godzinny dzień pracy, a fakt odbywania kary nie sprawia, że przestały mieć prawa, ale spotyka się z niezrozumieniem, wręcz agresją. Potrafi jednak znaleźć wspólny język z Anią i Weroniką, dowiaduje się też ze zdziwieniem, że Manajłowa, o co trudno byłoby ją podejrzewać, czytała Czechowa. W takiej atmosferze postanawiają napisać pismo „o tym całym dziadostwie”, chociaż starsze więźniarki są początkowo bardzo negatywnie nastawione do konieczności podpisania się – popierać mogą, jasna sprawa, ale o tym nie ma mowy. Skarga utyka na biurku Wiery Pawłowny (Ewa Wawrzyniak), a cała sytuacja kończy się, przez nią zainspirowanym, pobiciem Innej przez koleżanki z celi. Ofiara samosądu zamyka się w sobie, czego pozostałe kobiety nie mogą znieść, a ponieważ jednocześnie podniesiono im normę do 800 chorągiewek, dochodzi do kolejnego aktu przemocy. Inna znika z celi: możemy domyślać się, że już nie żyje, jednak łudząc się, że została tylko gdzieś przeniesiona.
Kiedy pojawia się Wiera Pawłowna z dużym pudłem można przez chwilę odnieść wrażenie, że może dzięki postawie Innej bezduszna strażniczka została skazana, ale nie; po prostu przyniosła małe chorągiewki, które trzeba przerobić na duże. I nie do wiary, osadzone buntują się – co prawda tylko na chwilę, ugłaskane obietnicą wstawienia do celi telewizora, ale pierwszy krok został zrobiony, a Inna odniosła, mimo wszystko, zwycięstwo.
Wszystko to zostało zagrane i opowiedziane tak, że pewnie nikt z widzów nie pomyślał o tym, że ogląda spektakl w wykonaniu amatorskiej grupy: wartka akcja, świetne role, pełne życia, nierzadko nawet błyskotliwe dialogi, momenty wyciszenia w scenach spowiedzi-przesłuchań, a nawet umiejętność improwizacji, kiedy jedna z aktorek zapomniała kolejną kwestię, to tylko niektóre z jego atutów. Warto więc pomyśleć o ponownym zaproszeniu BaWiMo do Łomży, bowiem ta wyśmienita, cały czas pracująca pod kierunkiem Dariusza Szady-Borzyszkowskiego, grupa ma w repertuarze również inny spektakl oraz przygotowuje kolejny.
Wojciech Chamryk