Pożegnanie karnawału z jedyną w swoim rodzaju Grażyną Brodzińską
Aż trzema bisami zakończył się wieńczący karnawał koncert Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Jego gwiazdą była uwielbiana w Łomży pierwsza dama polskiej operetki Grażyna Brodzińska, która zaprezentowała kompletowi publiczności ponadczasowe przeboje musicalowe i operetkowe. Utytułowanej artystce z powodzeniem towarzyszył, a do tego śpiewał też solo, baryton Maciej Bogumił Nerkowski. Byli też inni soliści: koncertmistrzyni Izabela Bławat-Leofreddi, drugi w hierarchii orkiestry skrzypek Piotr Sawicki i występujący w nietypowej roli wiolonczelista z Turcji Can Kehri, ale niespodzianek podczas prowadzonego przez Jana Miłosza Zarzyckiego koncertu było znacznie więcej.
Koniec karnawału wypada co prawda w tym roku we wtorek 21 lutego, ale w dwutygodniowym cyklu koncertowym łomżyńskich filharmoników najbliższy termin przed tą datą był 12 dni wcześniej. Publiczności w niczym to jednak nie przeszkadzało, bilety rozeszły się błyskawicznie, co nie dziwi w kontekście popularności Grażyny Brodzińskiej, która już od lat wyprzedaje koncerty nie tylko w Łomży. Po raz pierwszy śpiewała z poprzedniczką Filharmonii Kameralnej, Łomżyńską Orkiestrą Kameralną, jeszcze w roku 1981, a ostatnio przed blisko czterema laty. Tym razem zaskoczyła swych fanów i miłośników operetki nie tylko doborem repertuaru, ale również scenicznego partnera, bowiem po występach z tenorami, choćby Wojciechem Sokolnickim i Krzysztofem Zimnym, zaprezentowała łomżyńskiej publiczności barytona Macieja Bogumiła Nerkowskiego.
Sopran gwiazdy wciąż zachwyca, szczególnie w zestawieniu z niskim, mocnym głosem Nerkowskiego, co było doskonale słyszalne w pełnych temperamentu, wspólnych wykonaniach „Granady” i „Funiculì, Funiculà” oraz nostalgicznym „To świt, to zmrok”. Jednak w wybranych na bis „Już nie zapomnisz mnie” i „Amigos para siempre” soliści byli wyraźnie niezgrani, zrekompensowali to jednak słuchaczom wcześniej. Grażyna Brodzińska zaczęła od Czardasza z operetki „Perła z tokaju”, nie zapomniała o „Tango Jalousie”, „Bésame mucho” czy „La Spagnoli”, a do tego wróciła do słynnej Arii ze śmiechem, której jest niezrównaną i kto wie, czy nie najlepszą interpretatorką, nie tylko w Polsce. Maciej Bogumił Nerkowski pokazał się najpierw z jak najlepszej strony jako śpiewak operowy, sięgając po Arię szampańską z pierwszego aktu opery „Don Giovanni” Mozarta, by od arii operetkowych przejść do repertuaru rozrywkowo-musicalowego. W tym wydaniu szczególnie zachwycił publiczność, zwłaszcza panie, jako Elvis Presley w „Only You” i „My Way” z repertuaru Franka Sinatry oraz we fragmentach wciąż popularnych musicali „Południowy Pacyfik” oraz „My Fair Lady”.
Ten drugi to również jedna z popisowych ról Grażyny Brodzińskiej jako Elizy, tak więc nie mogło zabraknąć porywającego wykonania „Przetańczyć całą noc”. Była też jednak zmiana, bowiem przy okazji wcześniejszych koncertów solistka porywała do tańca zza pulpitu dyrygenckiego Jana Miłosza Zarzyckiego, ale tym razem wybrała partnera z widowni. Okazał się nim Jan Boćniewicz, puzonista łomżyńskiej orkiestry od jej powstania oraz wieloletni inspektor, nie kryjący po koncercie zaskoczenia, ale też i radości, bowiem, jak podkreślał, grał na tej scenie kilkadziesiąt lat, ale nigdy nie tańczył, szczególnie z taką partnerką.
Pełen humoru, o co dbali nie tylko soliści, ale również maestro Zarzycki, koncert miał też jednak i innych bohaterów. Pierwszym była 24-osobowa orkiestra, brylująca w swobodnym walcu „Nad pięknym, modrym Dunajem” Johanna Straussa syna czy imponująca typową dla amerykańskich orkiestr lekkością w utworach tamtejszych kompozytorów, w których o warstwę rytmiczną dbała niezrównana sekcja Bogdan Szczepański/Łukasz Zamaryka. Solowe popisy mieli też choćby pianista Adam Januszkiewicz („Tico-Tico”) czy trębacz Michał Adamin („Sleigh Ride”), ale tego wieczoru na plan pierwszy zdecydowanie wysunęli się skrzypkowie. Grający jako koncermistrz Piotr Sawicki popisał się w Czardaszu z operetki „Perła z tokaju”, zaś sekundująca mu tym razem koncertmistrzyni Izabela Bławat-Leofreddi olśniła słuchaczy w drugiej wersji „Tico-Tico”, w której towarzyszył jej nie tylko skład orkiestry, ale też grający na marakasach wiolonczelista Can Kehri.
Wojciech Chamryk