Pułascy przez Wojciecha Kudybę przypomniani
Wojciech Kudyba powrócił do Łomży ze swą najnowszą, tym razem dwutomową książką. „Pułascy” to nie tylko wnikliwy portret zasłużonego dla Polski rodu na tle burzliwych wydarzeń XVIII wieku, ale też ukazanie losów bohatera dwóch narodów Kazimierza Pułaskiego, na którym Henryk Sienkiewicz wzorował postać Kmicica. Dlatego zorganizowane przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Hali Kultury spotkanie zostało zatytułowane „Kazimierz Pułaski – marszałek łomżyński”, ale w jego trakcie nie zabrakło też innych tematów, nie tylko historycznych.
Pisarz, poeta, krytyk i historyk literatury Wojciech Kudyba jest już doskonale znany tutejszym miłośnikom książek. Jego kolejne wydawnictwa poetyckie i prozatorskie są regularnie promowane w Łomży, nie tylko w bibliotece, ale też w placówkach muzealnych, a sam twórca ma z grodem nad Narwią związki rodzinne, dlatego bywa w nim chętnie i często. Przed ośmiu laty Wojciech Kudyba zainteresował się nową dla siebie formą. Efekt to udane, docenione nie tylko przez krytyków, ale przede wszystkim przez czytelników, współczesne powieści „Nazywam się Majdan” i „Imigranci wracają do domu”, poruszające ważkie, a obecnie nawet coraz bardziej aktualne, tematy wojny czy emigracji.
Tym większym zaskoczeniem okazała się kolejna książka Wojciecha Kudyby, dwutomowa historyczna powieść opublikowana przez Państwowy Instytut Wydawniczy, z akcją osadzoną w drugiej połowie 18 stulecia. Był to okres dla Polski niezwykle burzliwy, ponieważ z każdym rokiem coraz bardziej traciła suwerenność na rzecz Rosji. Protestująca przeciwko temu stanowi rzeczy szlachta zawiązała w Barze w roku 1768 konfederację, skierowną nie tylko przeciwko Rosji, ale też ulegającemu jej królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, a do tego mającą bronić wiary katolickiej. – W prozie szukam tematów ważnych, a rzadko poruszanych – podkreślał w czasie spotkania Wojciech Kudyba, dodając, że jedną z takich luk jest konfederacja barska, tak naprawdę pierwsze polskie powstanie narodowe w obronie niepodległości, do tego pierwsze o takim zasięgu i tak długo trwające, bo aż do roku 1772, czyli do pierwszego rozbioru Polski. Pokreślał też masowy udział w tym patriotycznym zrywie, bo uczestniczyło w nim około stu tysięcy ludzi oraz fakt poparcia go przez Turcję, której armia była już jednak znacznie słabsza niż w XVII wieku i w końcu uległa wojskom rosyjskim.
Pisarz opowiadał też o podobieństwie postaci jednego z przywódców konfederacji Kazimierza Pułaskiego i fikcyjnego bohatera „Potopu” Andrzeja Kmicica, zauważając, że Henryk Sienkiewicz mógł oprzeć tę postać na losach Pułaskiego, co potwierdza choćby wątek obrony Częstochowy, ukrycia się pod przybranym nazwiskiem czy motyw porwania króla. W powieści nie zabrakło również wątków łomżyńskich, z którą rodzina Pułaskich była związana więzami pokrewieństwa, dzięki czemu Kazimierz został wybrany marszałkiem łomżyńskim. Konfederacja nie miała jednak szans w starciu z Rosją, tym bardziej, że Polska, poza wsparciem Turcji, pozostała osamotniona. – Prosiliśmy Francję o pieniądze i armaty, a oni przysłali doradców – opowiadał Wojciech Kudyba, dodając, że mimo wszystko ten zryw zostawił w kulturze polskiej ogromny ślad, będąc pierwszym na taką skalę ruchem antyrosyjskim w Polsce. Różne też były dalsze losy rodziny Pułaskich; Kazimierz musiał opuścić kraj i stał się bohaterem walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych, gdzie zginął, śmiertelnie raniony w czasie bitwy pod Savannah w roku 1779, mając zaledwie 34 lata.
Wojciech Chamryk: Panie Wojciechu, to spotkanie miało odbyć się już jakiś czas temu, tak więc pandemii paradoksalnie zawdzięczamy to, że dzisiaj promuje pan w Łomży obie części „Pułaskich”?
Wojciech Kudyba: Pandemii zawdzięczamy promocję tej książki i w jakiejś mierze również tę książkę, ponieważ nie zdawałem sobie sprawy, że mój rytm życia jest tak przyspieszony. Dopiero pandemia uświadomiła mi, z ilu rzeczy można zrezygnować. To z kolei przekładało się na możliwość oddania się pisaniu powieści. Właśnie dlatego drugi tom jest grubszy…
W.Ch.: Skąd zainteresowanie tym tematem? Każda z pana książek jest inna, bo wcześniej była Ukraina, później problem emigracji, teraz z kolei tematyka historyczna, czego efektem jest bardzo ciekawa, wielowątkowa powieść – dlaczego akurat o Pułaskich?
W.K.: Gdybym miał szukać takiego wspólnego mianownika dla moich utworów prozatorskich, to powiedziałbym, że jest nim nadrabianie zaległości, poświęcanie pisarskiej uwagi sprawom i ludziom, zbyt słabo obecnym w zbiorowej świadomości. To mogą być zarówno postaci, jakie spotykamy na co dzień, jak i bohaterowie, którzy niemal zupełnie zniknęli z kart podręczników historii, choć zasługują na to, żeby w niej odżyć i wciąż świecić przykładem. „Pułascy” to powieść o takich właśnie bohaterach.
W.Ch.: Kazimierz Pułaski jest paradoksalnie bardziej popularny w Stanach niż w Polsce...
W.K.: To prawda. Kiedy zacząłem się nim interesować, zdałem sobie sprawę, jakie potężne luki mamy w naszej pamięci zbiorowej... Naturalnie ma w tym udział PRL i polityka pamięci wtedy prowadzona.
W.Ch.: Kościuszko nadawał się bardziej na bohatera narodowego...
W.K.: Właśnie to chciałem powiedzieć. To nie przypadek, że akurat on był przypominany. Jego biografia dawała się w pewnej mierze wpisać w oczekiwania komunistów. W przypadku Pułaskiego było to niemożliwe, więc był on wymazywany z kart historii. Nie zmienia to faktu, że PRL od dawna nie istnieje, a nasza pamięć historyczna nadal jest dziurawa. Pisząc „Pułaskich”, czułem więc, że nie tylko pracuję nad utworem literackim, ale też wypełniam jakieś istotne zdanie, jakiś społeczny obowiązek. Opracowania historyczne na temat Pułaskiego oczywiście od dawna istnieją, ale czym innym jest naukowa informacja, a czym innym barwna fabuła o żywym człowieku i jego świecie. Kiedy czytamy powieści Sienkiewicza świetnie zdajemy sobie z tego sprawę. On był wielkim reżyserem naszej zbiorowej wyobraźni i jest dla mnie niedościgłym mistrzem. Często zastanawiałem się, dlaczego życiorys Kmicica jest łudząco podobny do życiorysu Kazimierza Pułaskiego. Przychodziła mi wtedy do głowy myśl, że czytelnicy „Potopu” w XIX wieku mogli mieć świadomość, że Sienkiewicz z powodu carskiej cenzury nie mógł napisać o Pułaskim, ale Kmicic jakoś przypomina tę postać.
W.Ch.: Jednak mamy tu również innych bohaterów, bo pan świadomie pisze o Pułaskich, przedstawia różne, mniej i bardziej znaczące osoby z tej rodziny – to też nie przypadek, chciał pan ją pokazać szerzej akurat w tym ważnym dla Polski momencie?
W.K.: W czasie zbierania materiału coraz bardziej zdawałem sobie sprawę, jak bardzo konfederacja barska była kluczowym okresem dla formowania się nowoczesnej polskiej tożsamości i niepodległościowego etosu, który naznaczył dzieje naszego kraju w ostatnich dwustu latach, nieuchronnie konfrontując się z rosyjskim imperializmem. Nie da się pokazać tego złożonego procesu na przykładzie jednego człowieka. Można natomiast wybrać jakąś niewielką reprezentatywną grupę społeczną, w losach której przeglądają się te dziejowe mechanizmy. Dla mnie taką grupą stała się właśnie duża i ogromnie zróżnicowana rodzina Pułaskich
W.Ch.: Pisząc tę książkę wykonał pan ogromną pracę, docierając do różnych źródeł, pamiętników?
W.K.: Kiedy zaczynałem swoją przygodę z Pułaskimi, nie zdawałem sobie sprawy, że powieść historyczna jest aż tak wymagająca. Przygotowania do niej zajęły mi dwa lata. Dwa lata zbierania różnego rodzaju materiałów, później próba ich wykorzystania. To uczy wielkiej pokory, bo materiały i fakty nie wystarczą, potrzebna jest również wyobraźnia. Gdybym miał więc teraz ocenić ten etap, to powiedziałbym, że największą pomoc wyświadczyły mi różnego rodzaju pamiętniki z tamtych lat, napisane przez uczestników konfederacji: Józefa Wybickiego, przyszłego autora hymnu czy Jędrzeja Kitowicza. Pozostawili też po sobie ciekawe zapiski Maurycy Beniowski i francuski oficer Thesby de Belcour, który został wynajęty przez Lubomirskiego, a potem został zesłany na Syberię… Ich świadectwa były dla mnie bezcenne.
W.Ch.: Ma już pan jakieś sprecyzowane plany co do kolejnych powieści?
W.K.: Ostatnie lata były tak intensywne, że na razie marzę o wakacjach. Po Pułaskich, niejako z rozpędu napisałem trochę nowel i chciałbym domknąć ten zbiór opowiadaniem poświęconym Ukrainie. Mam to jednak cały czas przed sobą. Wciąż uważam, że za mało o tym wiem; zbieram więc materiały, rozmawiam z ludźmi, bo mam przecież przyjaciół w Ukrainie. Chciałbym zrobić to jak najlepiej, daję sobie trochę czasu. Będzie to więc mała forma, zbiór opowiadań – na razie czuję się zbyt zmęczony, żeby brać na warsztat kolejną powieść historyczną.
Wojciech Chamryk