Warszawianka z Łomży przez Katarzynę Drogę przypomniana
Hanka Bielicka została bohaterką kolejnej książki. „Dziunia, ale dama” to biograficzna powieść autorstwa Katarzyny Drogi, wcześniej przybliżającej losy innych nietuzinkowych kobiet, Hanki Ordonówny i Aleksandry Piłsudskiej. – Hanka Bielicka wypłynęła naturalnie, jako poniekąd moja krajanka – mówi Katarzyna Droga. – Wydawnictwo Znak ustawiło mnie sobie jako pisarkę od silnych osobowości kobiecych i ja z przyjemnością tę misję spełniam. Ale kiedy napisałam o Szczerbińskiej, ktoś, chyba nawet z rodziny, powiedział: „a Hanka Bielicka? Przecież ona jest z Łomży”. A ja mieszkam 30 kilometrów dalej, stąd zajęłam się Hanką i była to bardzo przyjemna przygoda. Jej kolejnym etapem było dla pisarki spotkanie autorskie w Łomży, zorganizowane przez Miejską Bibliotekę Publiczną.
Niezapomniana Hanka Bielicka (1915-2006) była jak dotąd współautorką i bohaterką trzech książek: wspomnieniowych „Urodzona na wozie, czyli pamiętnik Hanki Bielickiej” Barbary Kazimierczyk i „Uśmiech w kapeluszu” Marii Sondej oraz typowo biograficznej „Umarłam ze śmiechu” Zbigniewa Korpolewskiego, jej wieloletniego przyjaciela i współpracownika. „Dziunia, ale dama” jest powieścią, bazującą na powyższych pozycjach oraz innych źródłach, bowiem Katarzyna Droga nie miała okazji poznać ani najsłynniejszej łomżynianki, ani też wielu innych osób z kręgu jej znajomych, ze wspomnianym Zbigniewem Korpolewskim na czele.
– Osobiście nie poznałam pani Hanki – mówi Katarzyna Droga. – Ja ją tylko widziałam, że tak powiem, w akcji i na scenie, ale nie zdążyłam – my się zwykle spóźniamy, historycy i biografiści zwykle się spóźniają – kiedy wzięłam się za tę pracę, to było już dość długo po jej śmierci. Było sporo źródeł, do tego sporo ludzi ją pamięta. Na przykład taki Jerzy Filar, z którym zawarłam bliższą znajomość przy okazji pisania książki, bardzo dużo koncertował z Hanką Bielicką w jej ostatnich latach i był dla mnie nieocenionym źródłem. Są też trzy książki biograficzno-autobiograficzne, które pozwalają upleść cały ten świat, zobaczyć jak ona patrzyła na życie, na ludzi, bo jak się pisze o sobie, to takie rzeczy też się zdradza. Tak więc źródeł nie brakło, chociaż ja zawsze mam poczucie niedosytu, że nie złapałam jeszcze kiku osób, które chciałabym złapać. Teraz niedawno byłam w radiu u pani Małgosi Kron, która, okazało się, znała ją długie lata, robiła z nią wywiady – trochę się tych anegdot nazbierało, ale jednak jest ich więcej w ludzkiej pamięci.
Podczas spotkania w Hali Kultury, odbywającego się w ramach tegorocznych obchodów Dni Łomży, pisarka opowiadała o zauroczeniu postacią bohaterki swej kolejnej książki. Podkreślała, że w budowaniu postaci Hanki Bielickiej właśnie jej słowo, znane z licznych publikacji, jest dla niej najważniejsze. Wyjaśniała, że dialogi są co prawda fikcją literacką, ale dołożyła wszelkich starań, by były zgodne z faktami i brzmiały jak najbardziej wiarygodnie, co nie do końca okazało się prawdą. Przybliżała kulisy życia uczuciowego gwiazdy, to jest, zakończonego rozwodem z powodu jego licznych zdrad, małżeństwa z filmowym amantem Jerzym Duszyńskim i przypłaconego próbą samobójczą romansu z żonatym mężczyzną, który co prawda w końcu rozwiódł się, ale poślubił inną kobietę. Wtedy Hanka Bielicka poświęciła się wyłącznie pracy na scenie teatralnej i na estradzie, a była już wtedy gwiazdą Teatru Syrena czy „Podwieczorku przy mikrofonie”.
– Dowiedziłam się o niej dużo nowych rzeczy – mówi Katarzyna Droga. – Nie znałam dokładnie jej biografii, więc wiele spraw: na przykład cała kwestia jej urodzin, bo nie znałam tej historii, że należała do rodziny bieżeńców, że urodziła się w tej Kononowce, czy też Konowce, bo nie dotarłam do tego, jaki ten źródłosłów jest rzeczywiście prawdziwy. Nie wiedziałam też o jej zawodzie miłosnym, chociaż pewnie osoby interesujące się biografiami wiedziały te rzeczy. Natomiast bardzo ciekawą sprawą było da mnie odkrycie takiego poważniejszego oblicza Hanki – to nie była jedna Hanka, którą widzieliśmy ze sceny; wydaje mi się, że to był trochę kostium, kostium z kapeluszem, ale w głębi to była inna kobieta, bardziej refleksyjna – to było dla mnie odkrycie i to też chciałam pokazać, nieznaną twarz Hanki Bielickiej, bo zawsze szukam nieznanej twarzy.
Dla części uczestników spotkania było to również zaskoczeniem, że Hanka Bielicka była na scenie i dla świata kimś zupełnie innym niż w życiu prywatnym: bardzo spokojną, zrównoważoną osobą. Marzyła o scenie dramatycznej, ale nigdy nie zagrała upragnionej roli Ofelii; potrafiła za to wykorzystać swoje warunki zewnętrzne i charakterystyczny głos do stworzenia czegoś nowego, postaci ponad miarę gadatliwej, przebojowej i pewnej siebie Dziuni Pietrusińskiej.
Dlatego, chociaż od śmierci artystki minęło już 16 lat, jest ona wciąż pamiętana, liczne, zwykle epizodyczne, ale charakterystyczne, role w filmach i serialach nadal budzą zainteresowanie kolejnych pokoleń widzów, a jej monologi są nie tylko chętnie oglądane w sieci, ale też sięgają po nie młodzi wykonawcy, choćby podczas organizowanego w Łomży Ogólnopolskiego Konkursu Krasomówczego im. Hanki Bielickiej „Radość spod kapelusza”. Katarzyna Droga cieszy się z tego zainteresowania, zauważa też, że po jej książkę sięgają czytelnicy w różnym wieku, tak więc może ona doczekać się kolejnego wydania. Gdyby do tego doszło warto byłoby poprawić ewidentne błędy – dziwne, że renomowane Wydawnictwo Znak Jednym Słowem firmuje swą nazwą książkę z tyloma nieścisłościami, nawet jeśli jest to tylko powieść. Najwidoczniej zabrakło redakcji tekstu z prawdziwego zdarzenia, chociaż w stopce książki ktoś taki jak redaktor tekstu figuruje. Tymczasem wielokrotnie w „Dziunia, ale dama” można przeczytać, że nie tylko Łomża, ale też rodzinny Zambrów Katarzyny Drogi leżą na Podlasiu, co jest ewidentnym przekłamaniem, wprowadzającym w błąd czytelników z innych regionów kraju, nie mających pojęcia, że to tak naprawdę Mazowsze. – Być może ten wątek należało bardziej zbadać, ale to jest w takiej scenie, która się chyba broni – mówi Katarzyna Droga. Jednak wkładanie we wspomnianej scenie, opisującej przypadkowe spotkanie aktorki z dziewczętami z Zambrowa na warszawskim Starym Mieście, w usta Hanki Bielickiej patetycznych okrzyków „Ach! (…) Zambrów, Łomża! Pogadajmy zatem o naszym Podlasiu!” i swoistej odpowiedzi „Pani jest przecież nasza, podlaska!” wydaje się zabiegiem co najmniej chybionym, jeśli nie nadużyciem, bo administracyjna przynależność danej miejscowości nie znosi automatycznie jej położenia geograficznego czy historycznego.
Zupełnie niedorzecznie została też przedstawiona historia powstania saloniku Hanki Bielickiej w Centrum Katolickim im. Jana Pawła II przy parafii Krzyża Świętego, a w sentymentalnych wędrówkach artystki po Łomży pod koniec jej życia pojawiają się nazwy nieistniejących ulic, jak choćby Zambrowska. Jest również wiele przeinaczeń dotyczących innych kwestii: postępowy tygodnik „Po prostu”, symbol polskich przemian roku 1956, rychło zamknięty przez komunistyczne władze, autorka określa, nie wiedzieć czemu, mianem „wywrotowego”, a odnosząc się do roku 1980 wspomina o nowo powstałym Komitecie Obrony Robotników, który tak naprawdę zaczął funkcjonować krótko po wydarzeniach w Ursusie i Radomiu cztery lata wcześniej. Ze znajomością kulis rodzimej sceny tamtego okresu nie jest lepiej. O Annie German przeczytamy więc, że w tymże 1980 roku już „od dziesięciu lat (...) toczyła walkę o życie”, gdy ciężki wypadek samochodowy we Włoszech miała w roku 1967, a raka zdiagnozowano u niej jakieś siedem lat później. Z kolei Violetta Villas według Katarzyny Drogi w połowie lat 70. „była gwiazdą wschodzącą”, co nie jest prawdą, a do tego, już po upływie jakiegoś czasu, określa ją jako „młodą piosenkarkę”, gdy pani Cieślak, Gospodarek bądź Villas, była już po 40., a wtedy nikt takiej osoby nie nazwałby młodą. Rozbawienie budzą też niefortunne zwroty typu „uzbrojony zabójca zastrzelił Johna Lennona”, „dźwięk rytmicznych żołnierskich butów” czy „litewska polityka zamykała polskie szkoły”. Dlatego, chociaż „Dziunię, ale damę” czyta się całkiem nieźle, to jednak jest to lektura dla mniej wymagających odbiorców. Innym, zainteresowanym tym tematem, polecam wcześniejsze książki o Hance Bielickiej, powstały bowiem z jej udziałem lub zostały napisane przez osoby dobrze ją znające; dlatego, mimo pewnych niedoskonałości, jest to wciąż frapująca lektura i zarazem źródło nieocenionej wiedzy.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: MBP Łomża