Malarstwo tuszowe i muzyczne kolory lat 80. na Café Kultura
Owacją na stojąco zakończył się pierwszy koncert w ramach tegorocznej edycji Café Kultura. Kwartet smyczkowy AQuartet porywająco wykonał polskie i zagraniczne przeboje z lat 80., w tym evergreeny Michaela Jacksona, Survivor, Madonny, The Police, Lady Pank, Republiki i Maanamu. Wcześniej w Galerii Pod Arkadami otwarto wystawę malarstwa tuszowego Agaty Jóźwiak. Prace artystki, zebrane pod tytułem „Góra i rzeka”, ukazują piękno górskiej natury, oddane za pomocą oryginalnej i zarazem bardzo oszczędnej techniki tuszu dalekowschodniego.
Każda edycja Café Kultura już tradycyjnie od pięciu lat zaczyna się od wernisażu. Tym razem do Galerii Pod Arkadami zawitała malarka Agata Jóźwiak, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz studiów podyplomowych z historii sztuki w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk, zafascynowana rodzimym pejzażem i malarstwem dalekowschodnim. Zaprezentowała prace wykonane w latach 2017-19, pochodzące choćby z cykli „Karpaty polskie“ czy „Woda“, ukazując w nich piękno górskich rzek, na przykład Białki oraz majestat samych gór, łącząc niewzruszony charakter szczytów z żywiołowością wody. Artystka nie ogranicza się w twórczych poszukwaniach, płynnie przechodząc w swych ekspresyjnych pracach od realizmu do abstrakcji, oddając istotę żywiołu za pomocą tuszu i bardzo ograniczonej palety barw.
–To był proces – opowiada Agata Jóźwiak. – Tak naprawdę zaczynałam od klasycznej edukacji artystycznej, od malarstwa olejnego i akwarelowego. Technika tuszowa pojawiła się, kiedy zaczęłam malować w górach i poprzez malowanie w plenerze, konkretnie w Bieszczadach, doszłam do wniosku, że chcę się skupić na walorze, nie na sile koloru, tylko na sile światła, cienia i linii. Wystarczył mi do tego tylko kolor czarny i biały, dlatego tusz.
Jednak rozmaite odcienie czerni i szarości wystarczają artystce, doskonale oddają wielobarwność i złożoną naturę wodnego żywiołu. – Ogromne znaczenie ma tu też sam temat, temat gór, bo jest to obraz rzeki górskiej – zauważa Agata Jóźwiak. – Jest ona wartka, ma zupełnie inny charakter niż chociażby Narew. Dlatego użycie jednego koloru, który jest tradycyjnie związany z kulturą Dalekiego Wschodu i współczesnym malarstwem ekspresyjnym, dało tu odpowiedni efekt.
Autorka nie lubi malować na podstawie zdjęć; woli pracować w plenerze, chłonąc ją, poznając i za każdym razem doświadczając na nowo, a w rezultacie jeszcze pełniej oddając jej piękno.
– Maluję albo w naturze, albo ze szkiców, które zrobiłam w plenerze – wyjaśnia Agata Jóźwiak. – Właściwie nie maluję ze zdjęć – tylko wtedy, kiedy robię jakąś kopię, bo ktoś zażyczy sobie jakiś konkretny motyw, ale zazwyczaj nie jest to związane z górami. Unikam malowania ze zdjęć jak mogę, ponieważ według mnie zdjęcie jest gotowym, zamkniętym tworem i tak naprawdę konkurencją dla obrazu. Lubię też samo przebywanie w naturze, co bardzo mnie inspiruje – malowanie w naturze powoduje, że pracują nasze wszystkie zmysły, inaczej też pojmuje się przestrzeń; kiedy pracuje się na podstawie zdjęcia w zaciszu pracowni, wygląda to inaczej: nie wieje, nie ma dzikich zwierząt, nie ma turystów – powstaje coś zupełnie innego.
Muzyczne kolory lat 80.
Esencją Café Kultura są koncerty. W tym roku MDK-DŚT, konkretnie Bernard Karwowski i dyrektor Krzysztof Zemło, zadbał o to, by w pandemicznej rzeczywistości zaproponować publiczności jak najbardziej urozmaicony program, obejmujący różne odmiany muzyki.
Jako pierwszy wystąpił smyczkowy AQuartet pod kierunkiem Łukasza Krusza, efektownie wykonujący wielkie przeboje lat 80. w instrumentalnym opracowaniu na dwoje skrzypiec, altówkę i wiolonczelę. Większości słuchaczy wszystkie grane przez zespół utwory kojarzyły się nader pozytywnie, jeśli nie z latami młodości, to chociaż dzieciństwa, tak więc od początku koncertu atmosfera była znakomita. Taneczne „Billie Jean” Michaela Jacksona i „Wake Me Up Before You Go-go” Wham zdecydowanie ułatwiły interakcję z publicznością, filmowe hity „Chariots Of Fire” Vangelisa i „Eye Of The Tiger” Survivor jeszcze bardziej podgrzały atmosferę. Szkoda tylko, że konferansjer Witold Pelka, w drugim bisie „Tango zmysłowe“, nawet śpiewający, z każdą kolejną zapowiedzią coraz bardziej upajał się swoim gadulstwem – koncert trwał ponad 90 minut, z czego dobrą połowę zajęły jego wejścia.
W bloku polskich utworów szczególnie podobały się „Autobiografia” Perfectu w ciekawej aranżacji, „Mniej niż zero” Lady Pank, „Biała flaga” Republiki, „Przeżyj to sam“ Lombardu czy „To tylko tango” Maanamu – „Czerwony jak cegła“ Dżemu nie robił już tak dobrego wrażenia, ale już od dwóch części koncertowego wydawnictwa „Dżem w operze“ wiadomo, że muzyka tej grupy nie sprawdza się w takich opracowaniach. Świetnie zabrzmiały za to taneczne „La Isla Bonita“ z repertuaru Madonny i „Every Breath You Take“ The Police, a już pierwszy bis „The Show Must Go On” zespołu Queen wręcz monumentalnie; nikomu więc nie przeszkadzał fakt, że ta kompozycja nie ma nic wspólnego z latami 80., będąc już muzycznym symbolem kolejnej dekady.
Wojciech Chamryk