Polak Mongoł dwa bratanki
Różnorodność i tolerancja. Te dwa słowa z naciskiem na to pierwsze, przez całe wieki historii naszego kraju cechowały Polaków. Nie jest to zdanie wyssane z palca, bowiem w ten sposób o Polakach często wypowiada się pewien brytyjski historyk. Profesor Norman Davis podaje również te cechy jako przyczynę wyjątkowego zainteresowania naszym krajem i jego sprawami, jakie obudziło się kilkadziesiąt lat temu w młodym jeszcze chłopcu spod znaku Albionu.
Mimo różnego rodzaju nieprzychylnych opinii, jakie krążą po Europie na temat kołtuństwa Polaków, byliśmy zawsze krajem tolerancyjnym i otwartym na wszelkiego rodzaju różne nacje. Wystarczy sięgnąć po pierwszy lepszy podręcznik od historii, by dowiedzieć się, że naszą gościnność, nasza bratnia Europa przetestowała ładnych kilka razy. Po raz pierwszy na szeroką skalę pod koniec XIX w., kiedy to trzech naszych przyjaciół zjechało się z rodzinami do kraju. Zostali na 123 lata i żeby im się własne obejścia nie zaczęły palić, tak zostaliby pewnie do dzisiaj. W Gdańsku moglibyśmy odwiedzać Centrum Za Wpędzeniami autorstwa Angeli Merkel i wszyscy byliby szczęśliwi. Kilka lat później znowu wpadli sąsiedzi z wizytą, ale się pokłócili i na dłużej został tylko jeden. Nie ma więc się co dziwić, że nasze twarze są jakie są. Bo niby jak Waćpanna Polska miała wiedzieć czyje to dziatki, skoro mieszkała w przechodnim pokoju Europy.
Przez kilkadziesiąt lat żywota przyzwyczaiłem się do opinii, że wszystko w naszym kraju rozkłada się równomiernie. Społeczno – polityczno – biologiczna harmonia pasowała do opowieści o Małym Księciu, a jak kto podpadł to rozwiązywano problem sposobem Harrego Pottera. Tylko w roli czarodziejskiej różdżki występowała milicyjna pała. Ostatnio jednak dowiedziałem się, że zaczyna przeważać w naszym kraju jedna z odleglejszych nacji. Nie wiadomo czy jest to efekt politycznej poprawności z powodu wstąpienia do Unii Europejskiej, ale ta nacja podobnie jak ptasia grypa pochodzi z centralnej Azji.
Najbardziej to widać po ostatnich doniesieniach Centrum Monitoringu Wolności Prasy, które podaje, że media są u nas podobnie traktowane jak w Mongolii. I już wszystko jasne! Przez kilka przedwyborczych tygodni zastanawiałem się co oni wyprawiają. Przecież wolność mediów nie polega chyba na tym, że jednego się codziennie kopie, a drugiego karmi truflami. To chyba nie o taką wolność chodzi? Teraz już wiem. Wszyscy traktowali mnie jak mongoła i chcieli wyjaśnić dobitnie dlaczego trzeba głosować tak, a nie inaczej. Na pocieszenie pozostaje jednak fakt, że nie jestem sam. Jakiś mongoł musiał tworzyć przedwyborcze sondaże.
Mariusz Rytel